"Zostawiłam psy pod sklepem, dorwało się do nich dziecko". Matka zrobiła jej awanturę
Psia behawiorystka postanowiła ku przestrodze podzielić się historią, której doświadczyła, wychodząc na spacer ze swoimi dwoma czworonogami. Wstępując na moment do sklepu, przywiązała zwierzęta do pobliskiego drzewa. Gdy spojrzała przez okno, serce podeszło jej do gardła. Przez myśl jej nie przeszło, do czego posunie się przechodząca tamtędy matka z dzieckiem. Przed sklepem wywiązała się awantura i nie obeszło się bez wezwania policji.
Behawiorystka układała swoje psy odkąd były szczeniętami
Na stronie publikującej anonimowe wyznania pojawił się wpis pewnej miłośniczki zwierząt. Długoletnia behawiorysta i trenerka psów powierzyła czworonogom zarówno życie prywatne, jak i zawodowe. Poza świadczonymi usługami i wolontariatem w pobliskim schronisku poświęciła się opiece nad dwoma pupilami: 3-letnim rottweilerem Miro oraz 2-letnim dogiem argentyńskim Nuszą. Kobieta, znając specyfikę poszczególnych ras, już od ich szczenięcych lat dołożyła wszelkich starań, aby należycie wychować swoich psich towarzyszy, budując sobie autorytet i ucząc ich sposobów na skuteczne radzenie sobie ze stresem.
Przez te lata pracy udało mi się to - dla mnie i moich bliskich są to kochające pluszaczki do tulenia, tarmoszenia, którym można ręką w misce grzebać, a one będą za to po twarzy lizać - wyznała autorka historii.
Choć kobieta była pewna łagodnej postawy swoich pupili nawet wobec nieznajomych im osób za każdy razem, gdy wychodziła z nimi na spacer, zakładała im metalowe kagańce oraz grubą smycz, dbając o komfort przechodniów.
Nowość w Action, z której ucieszą się opiekunowie zwierząt. Warto kupić przed podróżą Jak złapać kota, który uciekł z domu? O tym warto wiedziećW stosunku do obcych nieufni, lecz nauczeni, by nie rzucać się na każdego nieznajomego. Mogłabym dać sobie rękę uciąć, że bez powodu nawet zęba nie pokażą, ale wiadomo - psy spore, z natury skore do walki i agresji, to ludzie czują niepokój - poinformowała w wyznaniu właścicielka.
Na chwilę przywiązała psy do drzewa. Dziecko zaczęło zaczepiać zwierzęta
Pewnego dnia kobieta podczas codziennego spaceru z psami postanowiła na moment wstąpić po niewielkie zakupy do osiedlowego sklepu. Dbając o to, aby miały cień, pupile wyposażone w kagańce zostały przez nią przywiązane do pobliskiego drzewa. Gdy po chwili właścicielka wyjrzała przez sklepowe okno, chcąc sprawdzić, czy z psami wszystko w porządku, jej serce zamarło.
Oczom behawiorystki ukazała się matka z około 6-letnim dzieckiem, które nagle wyciągnęło w ich kierunku rękę. Na ogół przechodnie mają świadomość, że sporych rozmiarów psów w kagańcach lepiej nie dotykać, ale dla matki chłopca nie było to oczywista. Pozwoliła dziecku na pogłaskanie czworonogów bez pytania o pozwolenie właścicielki.
Chłopczyk spojrzał na oba psy i wyciągnął do nich rękę na zasadzie “mama, chcę to!” - relacjonuje autorka wpisu.
Opiekunka Miro i Nuszy czym prędzej opuściła sklep, by zapobiec potencjalnie niebezpiecznej sytuacji, ale było już za późno. Pech chciał, że chłopak zdecydował się pogłaskać nieco bardziej wystraszonego z psiej dwójki, Nuszę.
Gdyby chłopiec pogłaskał Miro, to byłoby w porządku - pies przyzwyczajony do pieszczot. Ale zamiast tego dzieciak unosi otwartą dłoń i klepie rottweilera po łbie - relacjonowała kobieta.
Chłopiec chciał pogłaskać psa. Matka zrobiła awanturę
W wyniku dziecięcych zaczepek zaniepokojone zwierzę zerwało się nerwowo na równe nogi. I choć pies nie próbował szczekać, ani zaatakować nieznajomego, podnosząc się, uderzył chłopca w twarz metalowym kagańcem, w efekcie czego dziecko upadło. Nagle rozległ się nie tylko głośny płacz chłopca, ale i krzyk jego matki. Kobieta na miejsce wezwała wszystkie możliwe służby i odgrażała się sądem, więzieniem, a nawet eutanazją psów.
Matka drze się: "Olaboga, dziecko mi zagryzą!!". Chwyciłam psy za obroże i odciągnęłam od chłopca. Zaraz telefon po karetkę, policję i wojsko. Gorszego ochrzanu w życiu nie dostałam. Babsko wrzeszczało na mnie, wyzywało psy od bestii piekielnych, groziło sądem, więzieniem i eutanazją - przytacza słowa matki właścicielka psów.
Właścicielka czworonogów nie mogła uwierzyć w to, co słyszy. Spokojnie oddaliła się wraz z pupilami w bezpieczne miejsce i posłusznie złożyła zeznania przybyłym na miejsce mundurowym. Policjanci po wysłuchaniu zeznań obu kobiet nie mieli najmniejszych wątpliwości, kto zawinił zaistniałej sytuacji — upomnieli matkę, która w dalszym ciągu nie była świadoma swoich nieodpowiedzialnych poczynań.
Kary nie dostałam, psy żyją, baba dostała upomnienie, a chłopiec skończył z siniakiem na pół twarzy - podsumowuje behawiorystka psów.
Przytoczona historia to kolejny dowód na to, że to my, a nie psy jesteśmy winni częstych ludzko-zwierzęcych tragedii.