Zastrzelił psa z wiatrówki, czy tylko się przechwalał? Winnych nie ma, zwierzę nie żyje
Białostocki sąd będzie musiał rozstrzygnąć sprawę dziwną, zagmatwaną i bulwersującą. Ofiarą jest pies, brutalnie zamordowany strzałem z wiatrówki. A może wcale nie? W tej sprawie kłamać mogą wszyscy.
Przed sądem stanął 39-letni mieszkaniec Białegostoku, który w zeszłym roku miał zastrzelić z wiatrówki psa swojej matki. Nie przyznaje się do winy, a to tylko jedna z trudności, które będzie musiał rozstrzygnąć sąd.
Konflikt syna z matką, ofiarą pies
Sprawa jest bardzo dziwaczna. Dom na Dojidach w Białymstoku targany jest konfliktami. Syn spiera się z matką, a matka z synem. Pewnego dnia Rafał K. przyszedł do swojej matki i powiedział jej, że zastrzelił swojego psa.
- Zastrzeliłem tego, co mnie gryzł i nękał. Tak samo będzie z każdym, kto mnie dręczy - miał powiedzieć prezrażonej kobiecie.
Co więcej, mężczyzna zaprowadził swoją matkę do miejsca, gdzie, jak sam miał stwierdzić, pochował jej psa.
Wszyscy kłamią?
Sytuacja nie jest jednak taka prosta. Rafał K. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że pies matki faktycznie ugryzł go kilka razy. Nie miał jednak żalu do zwierzęcia i generalnie lubi psy. Znalazł zwierzę już martwe i je pochował, a słowa matki zbył jako kłamstwo.
- Po prostu go pochowałem, jak się należy, ale żadnego udziału w tym mojego nie było - powiedział mężczyzna dziennikarzom TVP 3 Białystok.
Możliwe, że skonfliktowana z synem matka chce go pogrążyć przed sądem. Co więcej, kobieta została już raz ukarana za składanie fałszywych zeznań. Sam Rafał K. stanął już wcześniej przed sądem za uprawianie konopi indyjskich, a w dniu śmierci psa miał się znajdować pod wpływem alkoholu, co dodatkowo zaciemnia obraz.
Tropy donikąd
Jak więc było? Czy mężczyzna faktycznie z zimną krwią zastrzelił z wiatrówki psa? Czy po prostu pochował biedne zwierzę, któremu krzywdę zrobił ktoś inny? Ale kto i dlaczego? Czy sytuacja opisana przez matkę Rafała K. to prawda, czy wymysł i fałszywe zeznanie? I dlaczego na posesji w Dojidach nie znaleziono żadnej broni palnej, choć kobieta zapewnia, że chodziło o wiatrówkę?
Białostocki sąd będzie miał pełne ręce roboty przy wyjaśnianiu tej zagadki. Za zastrzelenie psa, czyli zabicie go ze szczególnym okrucieństwem, grozi do pięciu lat pozbawienia wolności.
Jedyną ofiarą całego zdarzenia jest jak na razie pies, anonimowy, nieznanej rasy, który został zabity najwyraźniej w samym środku konfliktu dwojga ludzi.
Źródło: TVP 3 Białystok
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami