Usłyszał pisk, gdy pracował w ogrodzie. Zajrzał do rury kanalizacyjnej, malec potrzebował pomocy
Wystarczyła chwila, żeby odmienić życie niewinnej istoty. Mężczyzna usłyszał w trakcie pracy podejrzane dźwięki. Piski, płacz, wołanie o pomoc – wyczerpująca kakofonia zdradzała, że maleńkie stworzenie jest w tarapatach. Nie wahał się ani przez chwilę i pobiegł po zestaw ratunkowy. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś się stało.
Mężczyzna usłyszał dziwne piski. Maleńka istota potrzebowała jego pomocy
Mężczyzna pracował na zewnątrz, kiedy do jego uszu dobiegły tajemnicze krzyki. Dźwięki nie brzmiały jak nic, co kiedykolwiek wcześniej słyszał. Głośne, wysokie piski przeplatały się z czymś jakby beczeniem. Mężczyzna był zdezorientowany. Nie wiedział, co wydawało dziwne dźwięki i skąd dochodzą.
Nie miał pojęcia, co to jest – relacjonuje wolontariuszka azylu.
Poszukiwania zakończyły się przy pobliskiej rurze kanalizacyjnej, skąd dobiegały piski. Kiedy zajrzał do środka, nie mógł uwierzyć własnym oczom. W środku, na samym dnie, siedział on. Malutki jeżyk wołał o pomoc.
76 dni walczyła o życie, lekarze zignorowali objawy u 9-latki. Matka miała przeczucie od początkuMały jeż wyszedł z rury. Był jednak problem
Jeżyk potrzebował pomocy, żeby wyjść na powierzchnię. Na szczęście trafił na dobrą duszą, która natychmiast rzuciła się na ratunek.
Wiedział, że ma w swojej furgonetce zieloną siatkę, której użył do wyłożenia rury spustowej. Jeżyk wspiął się do siatki i był w stanie delikatnie wyciągnąć go w bezpieczne miejsce – opowiada właścicielka azylu dla jeży, Fiona Quick.
Cała akcja poszła nadzwyczaj sprawnie. Jeżyka na szczęście udało się wydostać z rury, a wielkoduszny ratownik załatwił mu miejsce w azylu dla jeży, Urchins Hedgehog Care. Był jednak jeden mały problem.
Dokładnie zatkali otwór, żeby już nigdy się to nie przydarzyło
Mały jeż, którego nazwano Pip, nie przestawał płakać. Mimo ratunku był zdezorientowany i zestresowany. Wolontariusze wiedzieli, że muszą zwrócić na niego szczególną uwagę podczas opieki.
Nie spodziewałem się, że będzie taki mały, ale był w dobrym stanie. Żadnych kontuzji. Trochę odwodniony, ale mam nadzieję, że przebywał w rurze tylko przez krótki czas. Prawdopodobnie stracił mamę… być może podążał za nią, ucząc się żerować. Mogę potwierdzić, że otwór spustowy jest teraz odpowiednio zakryty. Wyciągnęliśmy lekcję – mówi Quick.
Mały Pip szybko odnalazł się w nowym środowisku. Wystarczyła odrobina czułości i cierpliwości, żeby z malca zaczęły wychodzić najlepsze cechy charakteru. Teraz, mimo że od interwencji upłynęły już dwa tygodnie, nadal korzysta z uroków azylu dla zwierząt. Co noc radośnie tupta w poszukiwaniu pokarmu, a wolontariusze wiedzą, że już niedługo przyjdzie czas, żeby wypuścić go na wolność.
Źródło: thedodo.com