Tragiczny finał wizyty u psiego fryzjera. Suczka odeszła w męczarniach, zatrważające szczegóły
Dramat w Pyskowicach. Właściciel 4-letniej suczki poinformował na mediach społecznościowych, że w wyniku nieszczęśliwego wypadku w salonie groomerskim, stracił swoją podopieczną. Tosia odeszła w niewyobrażalnych męczarniach. Sprawą zajmie się policja.
Pan Igor Szymański opisał okoliczności zdarzenia na Facebooku. Jak wynika z jego wpisu, sytuacja miała miejsce 7 czerwca. Mężczyzna przyprowadził swoją pupilkę do salonu psiej urody Reksio w Pyskowicach i poprosił o standardowy zabieg w postaci strzyżenia i uczesania.
Jeden telefon zmienił wszystko, opiekun psa zdruzgotany
Tosia była piękną suczkę przypominającą bernardyna. W rzeczywistości była przedstawicielką rasy moskiewski stróżujący, którego sierść wymaga profesjonalnej pielęgnacji.
Właściciele suczka już niejednokrotnie korzystali z usług oferowanych przez salon psiej urody Reksio w Pyskowicach, dlatego wychodząc na zewnątrz, pan Igor nie podejrzewał, że to ostatni raz, kiedy widzi swojego ukochanego psa żywego. Nic nie zwiastowało dramatu, jaki miał nadejść.
- Zawieźliśmy na czesanie i strzyżenie naszego psa rasy bernardyn. Suczka Tosia, 4 i pół roku i około 50 kg wagi. Po pół godziny odebraliśmy telefon że pies NIE ŻYJE - relacjonuje mężczyzna.
Po usłyszeniu tych przeraźliwych słów, rodzina doznała szoku. Chwilę później o zdarzeniu powiadomiono policję i w asyście patrolu udano się do salonu fryzjerskiego po odbiór zwłok Tosi.
Tosia umierała w męczarniach. Gdzie był właściciel salonu?
- Właściciel salonu jak twierdzi zostawił psa na stole przypiętego linką za obrożę do sufitu i wyszedł z pomieszczenia do toalety. Pies się poślizgną i zawisł na smyczy konając w potwornych mękach. Dramat - wyjaśnia pan Igor.
Wstępne ustalenia policji wskazują na to, że w salonie psiej urody doszło do nieszczęśliwego wypadku. Sekcja wykazała, że pies zginął od uduszenia. Tosia nie miała skręconego karku.
Marek Słomski, rzecznik policji w rozmowie z "Super Expressem" wyjaśnia, że nic nie wskazuje na to, by do śmierci zwierzęcia doszło w wyniku umyślnego działania.
- Mamy nadzieje że sprawą zajmie się prokurator i znajdzie ona finał w sądzie, aby ten człowiek nie skrzywdził już więcej żadnego innego zwierzaka. My na pewno tego nie odpuścimy - zapewnia pan Igor.
Zobacz zdjęcia:
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Chwile grozy podczas przyjęcia komunijnego. Pogryziona przez psa 3,5-latka trafiła do szpitala
Pies puścił bąka przy kocie, nie spodziewał się, jaka spotka go kara. Nagranie podbija sieć
Kundelek odmawia opuszczenia chorego właściciela. Czuł, że jego życie wkrótce zgaśnie