Te lisy przyszły na świat, by zostać futrem. Jesienią miały zostać obdarte ze skóry, stało się niemożliwe
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt w swoich social mediach poruszył ważną kwestię, do czego skłoniło ich przyjęcie pod opiekę nowych czworonogów potrzebujących pomocy. Inspektorzy zajmują się lisami z fermy, na której przyszły na świat w jasnym celu. Choć wydawało się, że ich los jest przesądzony, zdarzył się cud.
Mimo że walka o zaprzestanie hodowania zwierząt futerkowych trwa od lat, niestety nie wszyscy przejmują się ich losem. Lisy, które trafiły pod opiekę DIOZ miały wiele szczęścia. Warunki, w jakich przetrzymuje się je na fermach, są zatrważające. Teraz życie tych osobników zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni.
Lisy już za kilka miesięcy miały zostać futrem
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt na swoim profilu na Instagramie zamieścił post, w którym poinformował o podopiecznych, którzy pod ich nadzorem walczą o życie i uczą się codzienności. Co ciekawe tym razem nie są to psy ani koty, a lisy. Zwierzęta trafiły do ośrodka z fermy futrzarskiej, gdzie ich los był przesądzony już od momentu przyjścia na świat.
Lisy urodziły się wiosną tego roku, jednak ich żywot miał dobiec końca już jesienią. Wszystko w jasnym celu - korzyści ludzi. Choć trudno w to uwierzyć wciąż znajdują się amatorzy noszenia futer. Najmniejszego wrażenia nie robi na nich fakt, że są one splamione krwią niewinnych zwierząt, które hoduje się jedynie dla niemodnej mody.
Pies z opuchniętym pyskiem grzebał w śmieciach. Gdy spojrzała na jego szyję, ogarnęło ją przerażenie"Całe życie miały spędzić w maleńkiej klatce, w której nie było nawet podłogi"
Inspektorzy z DIOZ nie mają wątpliwości, że lisy, które znalazły się pod ich opieką, przeżywały katusze. Ich całe, choć bardzo krótkie życie, przez cały czas miało wyglądać tak samo - niewielka klatka, w której nie było nawet odpowiedniej podłogi. Zamiast tego musiały poruszać się po stalowej kracie, która niewątpliwie sprawiała im ból przy każdym kolejnym kroku.
- Prąd pod wysokim napięciu miał przepłynąć przez ich ciała za pośrednictwem wciśniętych do pyszczków i odbytów elektrod - czytamy.
Kres ich egzystencji miał być jeszcze bardziej okrutny, niż smutna codzienność, w jakiej przyszło im żyć. Na szczęście, DIOZ we współpracy z aktywistami ratującymi zwierzęta futerkowe z ferm śmierci uratował kilka niewinnych istnień. Ocalone lisy w ośrodku przejdą kwarantannę, zostaną wyleczone i zamieszkają w warunkach zbliżonych najbardziej jak to możliwe, do tych naturalnych. W celu zapewnienia im jak najlepszego życia prowadzona jest również zbiórka, którą można wesprzeć TUTAJ.
Smutny los zwierząt futerkowych w Polsce
Choć trudno w to uwierzyć, w Polsce co roku około sześć milionów zwierząt traci swoje życie z przeznaczeniem na futro. Mimo stale zwiększającej się grupy przeciwników takiego traktowania żywych stworzeń nadal nie wprowadzono zakazu ich hodowli w tym celu.
- Lis to nie zabawka, ani nie zwierzę do trzymania w klatce! Lisy to dziki zwierzęta, potrzebujące przestrzeni - apeluje DIOZ.
Otwarte Klatki to jedno z najprężniej działających w tym kierunku stowarzyszeń w Polsce. Do swoich akcji propagujących zaprzestanie praktyk ferm futrzarskich wielokrotnie zapraszało gwiazdy. W swoim poście DIOZ udostępnił przerażające nagrania i zdjęcia z interwencji, podczas których stowarzyszenie zabierało lisy z ferm futrzarskich. Zgodnie z sondażami coraz więcej Polaków sprzeciwia się zabijaniu zwierząt w podobnych okolicznościach. Nie pozostaje więc nic innego, jak liczyć, że w najbliższym czasie zostanie to uregulowane prawnie także w naszym kraju, jak stało się to już w wielu innych w Europie.
źródło: instagram; kobieta.interia.pl