Proboszcz znęcał się nad psami? Sąd nie odpuszcza, wszczyna ponowne śledztwo
W marcu 2020 roku media obiegła informacja o przykrym odkryciu członków fundacji PSYstań dla Zwierząt oraz . Podczas jednej z wieczornych interwencji odkryto, że na jednej z posesji w Łużnej (woj. małopolskie) od ponad tygodnia leżą zwłoki psa w typie owczarka niemieckiego. Oprócz tego, w budynku gospodarczym miał przebywać zamknięty drugi mały pies bez dostępu do wody i jedzenia. Właścicielem zwierząt okazał się być ksiądz, który wciąż nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów.
Na miejsce interwencji przyjechał Wydział Kryminalny Policji w celu zabezpieczenia zwłok psa w charakterze materiału dowodowego, a także wykonanie sekcji zwłok oraz przeprowadzenie oględzin miejsca interwencji. Jak udało się ustalić aktywistom, właścicielem psów okazał się ksiądz kościoła katolickiego.
Zwierzęta dniami konały na opuszczonej posesji. Sąsiedzi próbowali reagować
W trakcie prowadzonych działań ustalono, że zarówno martwy pies w typie owczarka niemieckiego, jak i 10-letnia suczka rasy pekińczyk należały do księdza, proboszcza z parafii w dekanacie w Tymbarku, oddalonej blisko 70 km od miejsca tragedii.
W ciągu dwóch lat duchowny rzadko przyjeżdżał do domu jego zmarłej matki w Łużnej i tym samym zaniedbywał obowiązki względem swoich podopiecznych. Przez to zwierzęta były pozostawione same bez żadnej opieki.
- Pies cierpiał i zdechł w samotności. Wokół niego pełno było odchodów. Miska z wodą to była jakaś breja. W misce z jedzeniem stary kotlet już zepsuty. Po prostu tragedia - tłumaczy inspektor z sądeckiego TOZ.
Inspektorzy ustalili, że sąsiedzi już wcześniej apelowali o pomoc dla czworonogów. Mimo to policjanci, którzy zjawili się na miejscu dzień przed interwencją nie podjęli żadnych skutecznych działań. Beata Niemiec z Fundacji PSYstań dla Zwierząt dziwi się, że przez ten czas nikt nie wziął sprawy w swoje ręce.
- Rozkładające się od kilku dni zwłoki zwierzęcia i brak zainteresowania nie mieści mi się w głowie - podaje portal halogorlice.pl.
Ksiądz bez winy? Sąd wszczyna ponowne śledztwo
Ksiądz zrzekł się opieki nad drugim z psów na rzecz sądeckiego TOZ. Jednocześnie twierdzi, że nie ma sobie nic do zarzucenia.
- Ja się tymi psami zajmowałem - czytamy jego słowa na stronie Gorlice. Nasze Miasto - Bardzo często przyjeżdżałem do Łużnej, bo dom od śmierci mojej mamy dwa lata temu stał pusty. Ten zdechły pies był już bardzo stary, miał około 20 lat. Ja go już nawet nie leczyłem, ale zdechł po prostu ze starości. Moja wina, że go nie usunąłem w czasie ostatniej wizyty, dzień przed interwencją. Byłem trochę chory i się bałem po prostu - dodaje.
Po roku postępowania prokuratura w Gorlicach umorzyła śledztwo z powodu "braku znamion czynu zabronionego", co spotkało się z krytyką ze strony środowisk prozwierzęcych. W sprawie psów złożone zostało ponowne zawiadomienie na policję o popełnieniu przestępstwa, które zostało pozytywnie rozpatrzone przez sąd okręgowy w Nowym Sączu.
- W ocenie sądu materiał dowodowy daje podstawy do postawienia zarzutu znęcania się nad zwierzętami - przekazał "GW" rzecznik sądu, Bogdan Kijak.
Prokuraturze zostało zlecone zbadanie sprawy ponownie. Jak nieoficjalnie ustaliła "Wyborcza", ksiądz z parafii w dekanacie w Tymbarku odmówił udzielenia wypowiedzi na zadawane w prokuraturze pytania.
Zobacz zdjęcia:
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Pitbull wspierał ciężarną kotkę podczas porodu. Nie opuszczał jej nawet na krok
Szczeniak z 3 łapkami odnaleziony na bagnach. Mógł paść ofiarą porzucenia
Kobieta pokazuje swojemu psu ciążowy brzuszek. Jego reakcja mówi sama za siebie (WIDEO)