Pies przywiązany do słupa, a wokół pusto. Kiedy widzimy jego łapy, na myśl przychodzą nam 2 pytania
W trakcie patrolu służba ratownicza zajmująca się ratowaniem rannych, chorych i bezdomnych zwierząt domowych spostrzegła psa przywiązanego do słupa. W pobliżu nie było żywej duszy, a pupil ze zrezygnowanym wyrazem pyska leżał na chodniku i czekał, aż ktoś go zauważy. Kiedy ratownicy podeszli bliżej, a zwierzę wstało i zaczęło merdać ogonem na powitanie, powód porzucenia zwierzęcia stał się jasny i widoczny jak na dłoni.
Przywiązali psa do słupa, nawet nie zostawili kartki
Problem bezdomności zwierząt na ulicach miast nie ulega przedawnieniu i w wielu, mniej lub bardziej odległych zakątkach globu, jest nadal boleśnie aktualny, o czym przekonują członkowie grupy ratowników z Indii. Niestety w tamtym rejonie świata codzienne życie bezpańskich psów nie zawsze jest kolorowe. O ile część z nich bywa dokarmiana przez garstkę mieszkańców, innym pozostaje przetrząsanie wysypisk śmieci w poszukiwaniu pożywienia.
Mało brakowało, by szczeniaka przywiązanego do słupa spotkał podobny los. Młodą suczkę pozostawioną przy przejściu dla pieszych zauważyli ratownicy. Kto i dlaczego postanowił się jej pozbyć? Te dwa pytania zaprzątały umysły osób, które ruszyły mu na pomoc. Odpowiedź nadeszła szybko.
Parę rozszarpał niedźwiedź, pokazali ostatnią wysłaną wiadomość tuż przed atakiem. Aż mrozi krewZwierzę skazano na bezdomność ze względu na deformacje łap
Suczka od początku nie przejawiała lęku bądź agresji na widok nieznajomych osób, które kucnęły tuż przy niej. Była tak podekscytowana widokiem człowieka, że ledwo mogła pohamować emocje. Podskakiwała z radości, chociaż miała widoczną trudność z utrzymaniem równowagi. Ze wszelkich sił starała się okazać swoją wdzięczność za to, że ktokolwiek miał odwagę wyciągnąć do niej pomocną dłoń.
Kochał nas i lizał przez cały czas, gdy go trzymaliśmy - relacjonuje jedna z wolontariuszek uczestnicząca w interwencji.
Ratownicy błyskawicznie pojęli, dlaczego pies został pozbawiony opieki. Przednie łapy szczenięcia były nienaturalnie skrzywione, co w oczach właściciela mogło stanowić wadę nie do zaakceptowania. Rozpytując po okolicy, dowiedzieli się, że Abby - bo takie imię nadano suczce - należała wcześniej do właściciela pobliskiego sklepu. Zamiast zaprowadzić swoją pupilkę do gabinetu weterynaryjnego i podjąć walkę o przywrócenie jej właściwej postawy, zwyczajnie wybrał drogę na skróty.
Wystarczyło zaledwie kilka minut w towarzystwie przyjaźnie usposobionego szczenięcia, aby jedna z członkiń grupy ratowniczej postanowiła, że Abby wróci z nią do domu.
Sunia wreszcie kroczy przez życie na wyprostowanych łapkach
Chociaż nowa opiekunka Abby miała z początku wątpliwości, jak suczka “dogada" się z resztą stada uratowanych czworonogów, przystosowanie do grupy nie zajęło jej sporo czasu. Po pierwszej wizycie u lekarza weterynarii ustalono, że łukowate wygięcie przednich łap wynikała ze złego odżywiania. Krzywica choroba, która dotyka szczenięta w okresie intensywnego wzrostu i utrudnia zwierzęciu codzienne funkcjonowanie, lecz na szczęście leczenia przyniosło oczekiwane rezultaty.
Abby wróciła do zdrowa i obecnie wiedzie wspaniałe życie, o którym mogłaby tylko pomarzyć, gdyby pozostała pod opieką dawnego właściciela.
Źródło: The Dodo