Pies myśliwski wtargnął do zagrody i pogryzł daniele. Właściciele niewzruszeni, „byli w dobrych humorach"
W niedzielę, 24 października pies myśliwski wtargnął na prywatną posesję w Leszczance (woj. lubelskie), po czym zaatakował przebywające tam daniele. Jedno ze zwierząt nie przeżyło. Po wszystkim opiekun czworonoga umniejszał wagę tragicznego zdarzenia i nawet nie przeprosił. Zdaniem świadków był pod wpływem alkoholu.
Małgorzata Kozakiewicz, właścicielka posesji, gdzie trzymane są daniele, w rozmowie z "Dziennikiem Wschodnim" przybliżyła przebieg wstrząsającego incydentu. Opowiedziała, że gdy była w domu, usłyszała szczekanie psa. W panice wybiegła na podwórku, aby zobaczyć, co się stało.
Pies myśliwski zagryzł daniele, właściciele nie widzą problemu
Kobieta, która od ponad dekady zajmuje się hodowlą zwierząt, zobaczyła, że do zagrody z danielami wtargnął pies, który brał udział w pobliskim polowaniu. Czworonóg był agresywny, gryzł zwierzęta.
Pani Małgorzata ruszyła na niego z kijem, aby go odstraszyć, a następnie zwróciła się o pomoc do sąsiada, który zajmuje się polowaniami. Po kilku minutach na miejsce przyjechało kilku myśliwych. Wśród nich znajdował się opiekun agresywnego psa. Niestety, było już za późno. Na skutek ataku śmiertelnie zagryziona została jedna łania, pogryziony został cielak i druga łania.
Jak udało się ustalić, mężczyzna, do którego należał pies, to prezes Koła Myśliwskiego „Jeleń”, Jerzy Mańko. W rozmowie z "Radiem Lublin" całe zajście nazwał "wypadkiem losowym".
- My możemy polować z psami, a to miejsce nie było dokładnie zabezpieczone. Nie mamy obowiązku powiadamiać o polowaniu każdej osoby prywatnej z osobna, tylko powiadamiamy urząd gminy. Pies, który wtargnął do zagrody, był ubezpieczony. W związku z tym właściciel danieli dostał polisę i sprawa będzie rozpatrywana przez ubezpieczyciela - powiedział.
Czy myśliwym wszystko wolno?
Zdaniem pana Marcina, drugiego z opiekunów danieli w Leszczance, myśliwi zachowywali się niegrzecznie, a opiekun psa "definitywnie był pod wpływem alkoholu". Co więcej, miał nie poczuwać się do odpowiedzialności za to, co wyrządził jego podopieczny i nawet nie przeprosić.
– Panowie byli w dobrych humorach. Umniejszali całe to tragiczne zdarzenie. Powiedzieli, że trwało polowanie i stracili psa z pola widzenia. A ja przecież czułam się zagrożona – podkreśla pani Małgorzata.
Konflikt pomiędzy myśliwym a właścicielami stada danieli zaostrzyła również rekompensata za wyrządzoną szkodę. Jak twierdzi Jerzy Mańko, obie strony dążyły do polubownego załatwienia sprawy, lecz rozbieżność kwotowa była bardzo duża, by dojść do konsensusu.
Jak potwierdziła komisarz Barbara Salczyńska-Pyrchla z Komendy Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej, sprawa została zgłoszona na policję. Funkcjonariusze ustalili, że pies myśliwski wszedł na prywatną posesję przez dziurę w płocie, po czym zaatakował przebywające tam zwierzęta. Jego właściciel był trzeźwy, co potwierdziły przeprowadzone przez służby badanie. Teraz policja jest w trakcie ustalania dokładnych okoliczności zajścia.
Zobacz zdjęcie:
Źródło: Dziennik Wschodni, Radio Lublin
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na redakcja@swiatzwierzat.pl. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
-
Jesienne zagrożenia dla psów. Na co powinien uważać każdy właściciel?
-
Sensacja we wrocławskim ZOO. Rodzina gibonów białopoliczkowych powiększyła się
-
Szopy pracze w natarciu. Szkodniki o uroczym pyszczku coraz częściej grasują w Polsce