Na środku jezdni zobaczył konia. W ucieczce pomogły mu dzikie zwierzęta
Kierowca z Trójmiasta napotkał na swojej drodze dziwne stworzenie. Wolno idący koń przeciął mu drogę. Zaskoczony właściciel pojazdu zdziwiony obecnością gospodarskiego zwierzęcia w tym miejscu wezwał na pomoc funkcjonariuszy Straży Miejskiej. Po przeprowadzeniu śledztwa okazało się, że w ucieczce pomogły mu dzikie zwierzęta.
Kierowca napotkał zwierzę na swojej drodze
Większość koni zgodnie ze swoją naturą przebywa spokojnie w ogrodzonych pastwiskach. Zrelaksowane zwierzęta spacerują po wyznaczonym przez właściciela terenie, wyszukując smaczniejszych kęsków trawy lub siana. Niektóre z nich przysypiają lub bawią się z innymi osobnikami. Zdarzają się jednak wyjątki, które zanadto się nudzą, przez co zaczynają niszczyć ogrodzenia. Mając nadmiar energii do wykorzystania, gnają przed siebie bez opamiętania. Niestety ucieczka często kończy się dla nich groźnym wypadkiem.
Kierowca z Trójmiasta podróżujący swoim samochodem napotkał dziwnego przechodnia. Zza zakrętu na jezdnie wyszedł koń. Zwierzę dostojnym krokiem przechadzało się po ulicy i kompletnie nie przejmowało się zagrożeniem, jakie mogło go spotkać. Wezwani na miejsce funkcjonariusze Straży Miejskiej nie zdążyli złapać uciekiniera. Przeprowadzili jednak dochodzenie, którego wyniki wprawiły ich w osłupienie.
Prawda o popularnej rasie kota wyszła na jaw. Nawet hodowcy byli w błędzie? Myślał, że na jego podwórko wdarły się psy. Mocno się zdziwił, widząc te zwierzętaW ucieczce pomogły mu inne zwierzęta
Jak dowiedzieli się dziennikarze portalu trojmiasto.pl od rzecznika Straży Miejskiej Leonarda Wawrzyniaka wyniki śledztwa były zaskakujące dla funkcjonariuszy. Koń bowiem dał nogę z pomocą innych stworzeń.
Na teren pobliskiej stadniny wdarły się nocą dzikie zwierzęta i zniszczyły ogrodzenie. Właściciel, który wypuścił rano swoje wierzchowce, nie zauważył przerwy w płocie, a sprytny koń postanowił to wykorzystać.
Właściciel oraz koń cudem uniknęli konsekwencji
Na szczęście zwierzęciu podczas frywolnej eskapady nic się nie stało. Zgodnie z informacjami przekazanymi przez portal trojmiasto.pl spotkanie z kierowcą było ostatnim etapem wycieczki szalonego wierzchowca. Parę minut po zdarzeniu koń został złapany przez czujnego właściciela i odprowadzony z powrotem do stajni.
Zdarzenie mogło to skończyć się dużo gorzej zarówno dla stworzenia jak i jego właściciela. Za nieupilnowanie zwierzęcia mogła zostać nałożona na opiekuna solidna grzywna, a nawet mógł zostać skierowany wniosek do sądu o ukaranie go. Tym razem z powodu niskiej szkodliwości czynu skończyło się na pouczeniu.