Myślała, że na suficie wychodzi pleśń, dopóki nie zaczęła się ruszać. Nie do wiary, czym rzeczywiście była
Kobieta, która była przekonana, że na rogu sufitu na werandzie wychodzi pleśń, szybko przekonała się na własnej skórze, jakie figle potrafi płatać nam wzrok. Gdy przyjrzała się bliżej, zrozumiała, że z grzybami nitkowatymi nie ma to nic wspólnego. Nie pozostało jej nic innego, jak chwycić za telefon i wezwać pomoc.
Była przekonana, że na suficie wychodzi pleśń
Mieszkanka jednego z domów w Queensland w Australii zauważyła coś niepokojącego na patio. Była niemal pewna, że to pleśń, jednak zrezygnowała z tej myśli, gdy zobaczyła, że tajemniczy obiekt się porusza. Na miejscu pojawiła się profesjonalna ratowniczka dzikich zwierząt. Wytłumaczyła właścicielce domu, że to wcale nie pleść, a dwa maleńkie nietoperze . Zwierzęta najprawdopodobniej miały dopiero około dwóch tygodni. Ekspertka w tej dziedzinie nie miała wątpliwości, że w tak młode osobniki zdecydowanie nie powinny same błąkać się po okolicy.
Róg sufitu na werandzie był dla nich miejscem, w którym poczuły się bezpiecznie. Jednakże nikt nie miał wątpliwości, że nie mogą tam same zostać.
Bardzo się martwiłem, że znaleźli się w tak dziwnym miejscu - mówi Linda Barrett dla “The Dodo”.
Maleńkie nietoperze potrzebowały pomocy
Barrett doskonale wiedziała, że tak małe nietoperze oprócz tego, że są przerażone, mogą być niedożywione i potrzebować nawodnienia. Czym prędzej zabezpieczyła je z werandy i zabrała do pomieszczenia. Tam maluchy zostały nakarmione, a także miały okazję wygrzać się w inkubatorze .
Wszystko po to, by poczuły się lepiej, zanim się ściemni - wtedy miały wrócić na wolność, w to samo miejsce, gdzie zostały znalezione. Ratowniczka liczyła bowiem, że w pobliżu znajduje się ich matka, a po zmroku wróci do swoich dzieci .
Nietoperze miały wrócić na wolność
Gdy nadszedł wieczór, ratowniczka i właścicielka domu zaniosły nietoperze z powrotem na werandę, zgasiły światło i obserwowały rozwój sytuacji. Mocno liczyły na to, że wróci po nie ich mama . Po godzinie oczekiwania nie wydarzyło się zupełnie nic. Panie miały już się poddać. Barrett podeszła do maluchów i chciała zabrać je ponownie do inkubatora. Wtedy jeden z nich wydał dźwięk.
To był sygnał dla ich mamy. Kobieta poczuła, jak obok ucha przelatuje nietoperz. Czym prędzej oddaliła się od zwierząt, aby nie jej wypłoszyć. Z ulgą odetchnęła, obserwując, jak we trójkę oddalają się z werandy.
To było naprawdę magiczne, a one będą miały największe szanse na przeżycie z mamą - podsumowuje ratowniczka zwierząt.
źródło: The Dodo