Mówili, że jest zbyt agresywny, by ktokolwiek go pokochał. Budził strach we wszystkich poza jedną osobą
Co zrobić, gdy nie można zapanować nad agresywnym zwierzakiem? - z tym pytaniem przyszło się zmierzyć opiekunom Ludde'a. Kocurek miał na koncie kilkukrotne porzucenie przez właścicieli. Mruczka określono beznadziejnym przypadkiem, z którym nawet doświadczeni ratownicy nie mogli sobie poradzić. Tylko jedna osoba postanowiła zaryzykować i oswoić stworzenie, które przeszło piekło.
Kocia agresja jest bardzo częstą przyczyną konsultacji opiekunów z behawiorystami, zoopsychologami i lekarzami weterynarii. Koty są zwierzętami o wrażliwej psychice, większość z nich lubi ustalony rytm dnia, dlatego nawet najmniejsze odstępstwa od normy, zmiana otoczenia czy nieznajome twarze mogą wyzwolić u nich negatywne emocje.
Kot, którego wszyscy się bali
Biorąc pod opiekę mruczącego przyjaciela, należy mieć na względzie specyfikę kociego usposobienia, a także być przygotowanym na ewentualne trudności w postaci choroby czy problemów behawioralnych . Nierzadko informacja o trudnym charakterze czy przypadłości zdrowotnej właściwie dyskwalifikuje kandydata czy kandydatkę w wyścigu do nowego domu. Wszystko przez to, że nie każdy opiekun jest skory dostosować się do specjalnych potrzeb zwierzęcia bądź poszukać przyczyny dolegliwości u specjalisty.
Na szczęście sprawę Ludde'a potraktowano bardzo poważnie. Około 1,5-roczny samiec o majestatycznym wyglądzie oraz gęstym i śnieżnobiałym futerku był znany w schronisku przede wszystkim ze swojego agresywnego zachowania. Zwierzak syczał i prychał, gdy tylko ktokolwiek się do niego zbliżył.
O kocie, którego resocjalizacja była “niemożliwa” dowiedział się przed czterema laty pewien młody mężczyzna o imieniu Cay. Opowiedziała mu o nim zaprzyjaźniona opiekunka kotów, która przygarniała najcięższe przypadki i pomagała im wyjść na prostą. Chociaż specjalizowała się w resocjalizacji straumatyzowanych zwierząt, agresja Ladde'a ją przerastała.
Chłopał obiecał, że pomoże zwierzęciu odnaleźć spokój
Cay zainteresował się “zbyt agresywnym” kotem, któremu nikt inny nie chciał dać drugiej szansy. Kiedy zadzwonił, by dopytać o możliwość adopcji kota, dowiedział się, co tak naprawdę stało się w przeszłości pupila.
- Był wielokrotnie wyrzucany, potrącony przez samochód, miał przypalony ogon… Przeszedł piekło, co poważnie odbiło się na jego psychice - wyjaśnił autor obszernego wpisu w serwisie Imgur. - W schronisku zranił już innego kota i zaatakował kilku wolontariuszy.
Zszokowany burzliwymi doświadczeniami Ladde'a, Cay zrozumiał, że jest gotowy na wyzwanie. Mimo iż personel schroniska próbował odwieść go od pomysłu adopcji tak agresywnego zwierzęcia i planował uśpić go w przeciągu tygodnia, chłopak po konsultacji z tatą poinformował, że jeszcze tego samego dnia przyjadą go odebrać.
Chociaż z początku zwierzęciem miotały sprzeczne emocje i w drodze do nowego domu miał drobny incydent, po którym należało go wykąpać, Cay wierzył, że sukces jest zaklęty w cierpliwości. Ku zdumieniu domowników, niebawem Ludde „wszedł do mieszkania, jakby był właścicielem tego miejsca i położył się na półce”.
Dziś kocurek nie skrzywdziłby nawet muchy
Zgodnie z przypuszczeniami, w ciągu zaledwie trzech dni Ladde pokazał swoją łagodniejszą stronę i zaprzyjaźnił się z pozostałymi dwoma kotami. Potem było już tylko z górki.
- Zajęło mu tydzień, zanim zaufał nam na tyle, żeby nas powąchać. Po trzech miesiącach był już naszą rodziną. Zaczął szukać kontaktu i polubił przytulanie. Po roku, obserwując inne koty, nauczył się nie gryźć, kiedy jest zirytowany - wymienia uradowany właściciel mruczka.
Cay dodaje, iż nigdy nie miał problemów w opiece nad nowym podopiecznym. Teraz spędza większość czasu na kanapie, gdzie ucina sobie drzemki na kolanach domowników i nie oponuje, gdy przychodzi czas na zabiegi pielęgnacyjne. Bez najmniejszych problemów pozwala Cayowi na wyczesywanie jego sierści czy obcinanie pazurków.
- Myślę, że czasami do niego dochodzi, że to my go uratowaliśmy. Miałby przekichane, gdybym wtedy nie porozmawiał o kotach z przyjaciółką - kwituje zadowolony opiekun, dzięki któremu Ludde doczekał się szczęśliwego zakończenia.
Źródło: Imgur/LeopardCay