Kot zaginął bez śladu. 16 dni później odkryła prawdę, taki obrót spraw na zawsze utkwi jej w pamięci
Desperacja, strach, a zarazem niesłabnąca wiara w powodzenie poszukiwań to uczucia nieodłącznie towarzyszące osobom, które próbują odzyskać swojego ukochanego pupila. Dreszcz strachu o bezpieczeństwo mruczącego przyjaciela przeszedł po plecach Noelii, właścicielki mruczka imieniem Pelu. Kot przeskoczył na sąsiednie balkony, po czym dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Przełom w poszukiwaniach zwierzęcia nastał po 16 dniach. Jedna z dwóch tajemnic została rozwiązana.
Ukochany kot uciekł z domu przez balkon. Właścicielka ruszyła na poszukiwania
Twój kot zaginął? Staraj się nie panikować, zacznij od dokładnego przeczesania mieszkania, a następnie powiększ zasięg poszukiwań, zaglądając w okoliczne krzaki, miejsca pod samochodami. Nie zapomnij też o klatkach schodowych i komórkach w piwnicy. Najważniejsze jest szybkie działanie w pierwszych godzinach po ucieczce, gdyż zwierzę może się przemieszczać, zwiększając tym dystans od domu. Tak przynajmniej radzą specjaliści dzielący się poradami ułatwiającymi poszukiwanie zaginionego zwierzaka. Oczywiście łatwo to powiedzieć, a zdecydowanie trudniej zrobić, gdy jednocześnie ogarnia nas smutek i przerażenie.
Przenieśmy się do Buenos Aires, gdzie kot rasy maine coon uciekł z mieszkania przez dziurę w siatce na balkonie . Zwierzak jest oczkiem w głowie swojej właścicielki, która natychmiast zorganizowała grupę poszukiwawczą. Wspólnie z rodziną, przyjaciółmi i współpracownikami dzień w dzień przeczesywała sąsiedztwo, rozglądając się za znajomo wyglądającym futerkiem.
Poszukiwania zaginionego kota trwały 16 dni. W końcu pojawiła się iskierka nadziei
W mieście rozwieszono setki plakatów z podobizną zwierzęcia, a w mediach społecznościowych krążyły posty z numerem kontaktowym do właścicielki. Od początku za informację o Pelu wyznaczono nagrodę pieniężną, która w przeliczeniu wynosiła ok. 1700 zł . Mimo tysięcy udostępnień i niezliczonych połączeń od osób z sąsiedztwa i dalekich stron nikt nie był w stanie ustalić miejsca pobytu zaginionego kota. Przytłaczająca większość wiadomości dotyczyła zwierząt, które nawet nie przypominały Pelu.
Tak bardzo za Tobą tęsknimy i każdego dnia chcę ujrzeć twój pyszczek, usłyszeć twoje miauczenie…Pragnę mieć cię blisko przez cały dzień - rozpaczała właścicielka Pelu, publikując w mediach społecznościowych coraz to nowsze apele o pomoc w poszukiwaniu zaginionego kota.
Rozczarowania nie zniechęciły Noelii i jej bliskich do dalszych prób sprowadzenia zwierzaka do domu. W końcu po upływie ponad dwóch tygodni ktoś odezwał się do niej w sprawie Pelu. Zgłaszający twierdził, że słyszał miauczenie dochodzące z całodobowego garażu. Miejsca parkingowe posiadają zaplecze magazynowe, gdzie rzadko ktokolwiek zaglądał.
Kot ukrywał się w szafie magazynowej. Nikt nie wie, co jadł przez 2 tygodnie
Noelia nie pozwoliła kotu dłużej czekać na ratunek. Uzbrojona w latarkę i ulubione przysmaki Pelu niezwłocznie pobiegła pod wskazany adres. Tamże zaczęła cichutko nawoływać kota, aż w końcu po kilku minutach odpowiedziało jej nieśmiałe miauknięcie. Ten dźwięk rozpoznałaby wszędzie.
Kobieta odnalazła zwierzę w jednej z szaf magazynowych. Kiedy przytuliła kota, wyczuła pod palcami wychudzone ciało, którego na pierwszy rzut oka nie było widać pod grubą warstwą futerka. Na szczęście mruczek nie odniósł żadnych poważniejszych urazów, co potwierdziły badania weterynaryjne.
Do dziś pozostaje tajemnicą, w jaki sposób pupil przyzwyczajony do regularnych pór karmienia i domowych luksusów przetrwało na wolności przez dwa długie tygodnie. Nie wiadomo, co Pelu jadł i pił w tym czasie, jednak niewątpliwie mruczek wykazał się niewyobrażalną siłą przetrwania.
Osoba, która powiadomiła Noelię o kryjówce kota, zrezygnowała z nagrody. Większą satysfakcję od zastrzyku gotówki sprawiła jej wieść o szczęśliwym zakończeniu poszukiwań.
Źródło: instagram/ buscamosapelu