Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Psy > Koniec horroru w Wojtyszkach? DIOZ: "Od dziś staliśmy się dzierżawcami mordowni"
Ewa Matysiak
Ewa Matysiak 03.03.2023 12:27

Koniec horroru w Wojtyszkach? DIOZ: "Od dziś staliśmy się dzierżawcami mordowni"

None
instagram/diozpl

Schronisko dla zwierząt w Wojtyszkach to placówka inna niż wszystkie - głównie z uwagi na fakt, iż nigdy nie powinna uzyskać miana przytuliska. Bliższe prawdy byłoby określenie “obóz koncentracyjny dla zwierząt". Czy Wojtyszki zostaną w końcu zamknięte? Wszystko wskazuje na to, iż setki psów doczekają się szczęśliwego zakończenia. 

“Owiane złą sławą Wojtyszki kojarzą się wszystkim z największą w Europie mordownią psów. Dziś pierwszy dzień naszej walki o zapewnienie czworonogom dobrostanu” - tymi słowami przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt rozpoczęli wpis opublikowany 3 marca na Instagramie dotyczący położonej w odludnym miejscu placówki. Konrad Kuźmiński wraz z pozostałymi ratownikami weszli na teren schroniska, które latami pozostawało niezdobytą twierdzą dla środowisk pro-zwierzęcych.

Wojtyszki synonimem wszystkiego, co najgorsze

Schronisko dla zwierząt w Wojtyszkach, gmina Brąszewice, to pierwotna siedziba firmy Longina Siemińskiego „Hotel dla Zwierząt i Ptactwa Domowego” - miejsce, które od dwóch dekad pozostało swego rodzaju tematem tabu. Wszyscy zainteresowani wiedzieli, że nieleczone, niedożywione, straumatyzowane i pozbawione kontaktu z człowiekiem zwierzęta trzymane są w skandalicznych warunkach, podczas gdy gminy finansują “opiekę” nad nimi z publicznych pieniędzy. Oferta była bowiem bardzo atrakcyjna, gdyż dzienne utrzymanie psa kosztowało od 5 do 7 złotych.

Dla właścicieli schroniska był to najprostszy sposób na zarobek, gdyż każdy pies przynosił zysk rzędu kilkunastu tysięcy złotych rocznie. Nic dziwnego, że adopcje podopiecznych zakrawały na absurd i fikcję. W szczytowym momencie na terenie więziono około 4 tys. psów, o czym szczegółowo opowiedziała nam Beata Czernecka z Fundacji Pomocy Zwierzętom Liberandum, która miesiącami naciskała na służby oraz wraz z Elżbietą Rolnika złożyła do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu znęcania się nad zwierzętami.

Wydawanie zwierząt było utrudniane, a wiele z nich było wtórnie czipowanych, by pobierać podwójną opłatę od gmin, bez umieszczania informacji w bazie danych. Wśród “rezydentów” istniały przypadki zwierząt, które spędziły w zamknięciu nawet 13 lat. Ogłoszenia dotyczące psów do adopcji znikały ze strony internetowej zaraz po tym, jak ktokolwiek pytał o możliwość zapewnienia im domów. Jak ustalił portal “Obrona Zwierząt”, los około 2,5 tys. czworonogów do dziś pozostaje nieznany. 

Po śmierci Longina S. w 2020r. schronisko prowadziła po nim Anna S.
Chociaż prokuraturę, policję i powiatowego lekarza weterynarii wielokrotnie informowano o haniebnym procederze rozgrywającym się za zamkniętą bramą, na teren najsłynniejszej “mordowni dla zwierząt” nie wpuszczano aktywistów, nie funkcjonował wolontariat, a psy przebywające w boksach odsiadywały dożywotnie wyroki. Liczne kontrole placówki nie wykazały żadnych nieprawidłowości i uchybień, co jednoznacznie dawało zielone światło na kontynuowanie tej działalności.

Co się stało z Szarikiem z serialu „Czterej pancerni i pies”? Jeden z psich aktorów został wypchany

Aktywiści wdarli się do schroniska w Wojtyszkach

Pierwsza interwencja na terenie schroniska pod Sieradzem nastąpiła w listopadzie 2021 roku. Wówczas Stowarzyszenie Pogotowie dla Zwierząt było gotowe odebrać stamtąd wszystkich podopiecznych, prokuratura na to nie zezwoliła. Pomoc otrzymały jedynie zwierzęta w stanie zagrażającym ich życiu i zdrowiu - 67 psów, 4 koty i 33 króliki. 

W marcu 2022 roku rozpoczęto masową kontrolę zwierząt, w których udział wzięło 10 zespołów złożonych m.in. z lekarzy i techników weterynarii czy behawiorystów. Psy i koty, które zostały poddane badaniom, zostały w trybie pilnym zabezpieczone celem przeprowadzenia dalszych badań diagnostycznych. W trakcie prowadzonych działań zebrano materiały poświadczające o znęcaniu się nad zwierzętami przez prowadzącą obiekt Annę S.

- Niektóre psy to żywe trupy. Wyciągnięte z boksów, nie potrafiły iść do przodu. Zastygały przerażone albo kręciły się w kółko – mówił wówczas Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt, cytowany przez “Politykę”.

Śledztwo w sprawie przejęła Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim. Po trwającym miesiącami śledztwie Anna S. usłyszała zarzuty i została objęta nakazem powstrzymania się od prowadzenia wszelkiej działalności związanej z opieką nad zwierzętami. Ten sam zarzut usłyszała pracująca na miejscu lekarka weterynarii, Kinga Z. Na czele schroniska stanęła koleżanka poprzedniej właścicielki, a prywatnie wróżka. 

Pomimo wyznaczenia nowej zastępczyni sytuacja się nie zmieniła - adopcje nadal były utrudniane, a schorowane zwierzęta dziczały w klaustrofobicznych kojcach, dlatego istnieje podejrzenie, iż Anna S. w dalszym ciągu nieformalnie sprawuje władzę.

- Nadal nie wszystkie psy, które trafiają do schroniska, są ogłaszane. Z każdej gminy jakiś odsetek zwierząt nigdy nie jest ogłoszony. Brak wtedy szans na wyjście tego zwierzęcia ze schroniska, bo przecież nikt nie wie o jego istnieniu – mówi Elżbieta Rolnik w rozmowie z “Onetem” i dodaje, iż pośrednimi sprawcami znęcania, które odbywa się w Wojtyszkach, są urzędnicy gminni z wójtami na czele.

Schronisko przekazane w dzierżawie DIOZowi, "Zrobimy tutaj raj dla zwierząt"

Od 23 stycznia br., po interwencji Prokuratury Okręgowej z Ostrowa Wielkopolskiego, ratownicy zwierząt wyciągnęli z Wojtyszek około setkę czworonogów. Wraz z początkiem marca 2023 roku Fundacje Mondo Cane i Liberandum miały wejść na teren schroniska w Wojtyszkach, aby uratować resztę przebywających tam zwierząt. Finalnie aktywiści pocałowali klamkę. Pracownicy odmówili wpuszczenia na teren, a przybyła na miejsce policja nie ułatwiła tego zadania. Na terenie schroniska pozostało około 300 zwierząt. 

Z pomocą przybył Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt, który 2 marca w późnych godzinach wieczornych wynegocjowała dzierżawę terenu, na którym znajduje się schronisko. Podczas relacji na Instagramie prezes organizacji Konrad Kuźmiński ze łzami w oczach poinformował o sukcesie i wyraził nadzieję, że DIOZowi uda się przejąć Wojtyszki. Konieczne do tego jest zebranie kwoty 5 milionów złotych. 

- Od dziś staliśmy się dzierżawcami mordowni! Od dziś jesteśmy odpowiedzialni za wszystkie psy przebywające w tym miejscu! Od dziś wzięliśmy na siebie obowiązek utrzymania wszystkich zwierząt, których dotąd nie udało się uratować. Od dziś wprowadzamy tu naszych ludzi, którzy zaczną zajmować się tym miejscem z potrzeby serca! - czytamy we wpisie. 

Nazajutrz na teren schroniska wpuszczono pozostałe organizacje zaangażowane w ratowanie zwierząt. Praca wre już od samego rana, a relacje ze wspólnych działań są na bieżąco zamieszczane w mediach społecznościowych. Jednocześnie DIOZ zwraca się z prośbą o pomoc finansową i rzeczową. Wpłat można dokonywać za pośrednictwem zbiórki w serwisie Pomagam.

- Pilnie potrzebujemy karmę dla psów, koce, legowiska dla psów, chemię gospodarczą, smycze i obroże! Dary można przywozić i wysyłać na adres - SCHRONISKO DIOZ, Wojtyszki 18, 98-277 Brąszewice! Z góry dziękujemy za Wasze serca! - apelują. 

Obecnie trwają również poszukiwania domów stałych i tymczasowych dla psów z Wojtyszek. Wszystkich zainteresowanych prosimy o bezpośredni kontakt z Fundacją na Rzecz Ochrony Praw Zwierząt Mondo Cane. 

Dołącz do nas

Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!

Źródło: Polityka, Onet, Oko Press, DIOZ

Baby Fruit to kotek inny niż wszystkie. Nauczył się czerpać z życia pełnymi łapkami
Baby Fruit to uroczy mały kotek, w którym można zakochać się bez pamięci już od pierwszego spojrzenia. Jego słodki pyszczek i świecące oczka to miód na serce każdego miłośnika kotów. Opieka nad nim nie należy jednak do najłatwiejszych zadań. Chociaż jego tylne łapy są sparaliżowane, niepełnosprawność nie powstrzymuje go przed radowaniem się z życia.Niewiele osób może domyślać się na pierwszy rzut oka, że z kot o uroczym imieniu Baby Fruit różni się czymś od swoich rówieśników. Cała prawda wychodzi na jaw, kiedy malec chce samodzielnie przemieścić się z miejsca na miejsce. Jego tylne łapki nie są w pełni sprawne.
Czytaj dalej
Była przekonana, że kupiła jamnika miniaturowego. Nie mogła być w większym błędzie
Użytkowniczka TikToka, która prowadzi swój profil pod nazwą @healinghoundz, opowiedziała, co stało się, gdy w końcu zdecydowała się na kupno wymarzonego jamnika miniaturowego. Wraz z upływem czasu pies nie przestawał rosnąć. Okazało się, że nie do końca spełnia wymagania rasy, na którą się zdecydowała.Wątpliwości nie podlega fakt, że każdy pies jest na swój sposób piękny i zasługuje na bezwarunkową miłość swoich opiekunów. Z drugiej strony właściciele decydujący się na zakup konkretnej rasy zazwyczaj wiedzą, jakie rozmiary osiągnie ich wymarzony podopieczny. Jednak w przypadku pewnej miłośniczki jamników miniaturowych z Kanady nie minęło dużo czasu, zanim zorientowała się, że hodowca nie był z nią do końca szczery.
Czytaj dalej