Koń upadł w centrum miasta, turyści sięgnęli po telefony. Woźnica robił wszystko, by przestali nagrywać
Koń ciągnął powóz w centrum miasta, kiedy ugięły się pod nim nogi i runął na ziemię. Dorożkarzom nie przeszkadzał spływający z nieba upał, liczyła się tylko dochodowa praca zwierzęcia, które było u skraju wytrzymania. Nie miało nawet chwili odpoczynku na rozgrzanym asfalcie. Woźnica chciał, żeby jak najszybciej wstał i wracał do roboty.
Koń upadł na ulicy. Woźnica zaczął się z nim szarpać
Chociaż dorożki znikają z coraz większej liczby centrów miast, łącznie z Warszawą czy Rzymem, nadal pozostają atrakcją wielu turystycznych miejscowości. W obliczu panujących letnich upałów władze miasta często interweniują w sprawie dobrobytu pracujących zwierząt. Wiele koni pozostaje jednak siłą napędzającą okrutne atrakcje. Ich losem przejmuje się niewiele osób, a wśród ludzi zajmujących się branżą turystyczną, próżno szukać jakiegokolwiek współczucia.
Koń ciągnął powóz, który jechał w centrum miasta. Wycieńczone zwierzę nie mogło znieść dalszego wysiłku i upadło na ziemię. Woźnica nie dał mu chwili spokoju, natychmiast zaczął się z nim szarpać i próbował postawić go na nogi. Wokół szybko zebrał się tłum gapiów i mężczyzn, którzy próbowali przywrócić zwierzę do pionu.
Podczas spaceru z psem znalazła kartkę naklejoną na śmietnik. Pokazała treść, w sieci rozpętała się burzaWszystko na oczach turystów
Całą sprawę zaczęli nagrywać turyści, którzy nie wierzyli w scenę, która rozegrała się przed ich oczami. Nie spodobało się to woźnicy, który siłą próbował zakazać kobiecie filmowania. Kiedy zauważył, że coraz więcej ludzi zaczęło wokół wyciągać telefony, poddał się i wrócił do prób postawienia zwierzęcia na nogi.
Incydent oburzył miłośników zwierząt, którzy o zaistniałej sytuacji poinformowali służby z włoskiego Palermo, gdzie rozegrał się dramat zwierzęcia. Obiecali, że nie zostawią tej sprawy, zanim nie wyjaśni się, czy doszło do zaniedbania zwierzęcia.
Funkcjonariusze straży miejskiej zostali poproszeni o interwencję. Wysłano oficjalną notatkę z prośbą o przeprowadzenie kontroli we wszystkich stajniach, znanych już sanepidowi, w których woźnicy trzymają konie wykorzystywane do podobnych czynności – informuje Departament Opieki nad Zwierzętami.
Koniec z bryczkami w Palermo? "Nadszedł czas, aby pójść naprzód"
Po kilku minutach szarpania się i przecięcia uzdy oraz pasów, w które zaplątał się koń, udało się postawić zwierzę na nogi. Było jednak za późno – mleko się rozlało, a aktywiści na rzecz praw zwierząt zrobili co w ich mocy, żeby o incydencie dowiedziało się jak najwięcej osób. W sprawę zaangażowali się lokalni politycy, którzy obiecywali, że zajmą się okrutnym traktowaniem koni na ulicach Palermo.
Upadek konia ciągnącego powóz w Quattro Canti to dopiero najnowszy odcinek bolesnego serialu, który jako mieszkanka Palermo, zanim zostałam administratorką tego miasta, chciałabym, aby natychmiast się skończył. Nadszedł czas, aby pójść naprzód i chronić tradycję, która wciąż jest kochana, ale która musi stawić czoła powszechnemu i niezbędnemu szacunkowi dla zwierząt – deklaruje Sabrina Figuccia, radna ds. sportu, turystyki i polityki młodzieżowej gminy Palermo.
Polityczka jest świadoma tego, że wielu mieszkańców będzie oburzonych próbami zmienienia prawa dotyczącego dobrostanu zwierząt. Jej priorytetem jest natomiast ochronienie cierpiących zwierząt. Wierzy, że miasto ma o wiele więcej do zaoferowania turystom niż przejazd bryczką konną.
Możemy to zrobić, nie pozbawiając turystów fascynującego doświadczenia zwiedzania naszego historycznego centrum na pokładzie powozu i nie szkodząc pracy kategorii obywateli zasługujących na szacunek, po prostu opierając się na technologii.
Źródło: lastampa.it, ilsicilia.it, TikTok/ilsicilia.it