Kamera uchwyciła w lesie niechcianego gościa. Nadleśnictwo wydało komunikat
Fotopułapka ujawniła niechcianego gościa w polskim lesie, wzbudzając poważne zaniepokojenie wśród leśników. Nagranie ukazuje drapieżnika, który regularnie patroluje teren, zagrażając lokalnej faunie. Eksperci nie mają złudzeń — to zwierzę odpowiada za śmierć milionów ssaków rocznie. Nadleśnictwo musiało wydać ważny komunikat, który spotkał się z mocnym sprzeciwem internautów.
Niechciany gość uchwycony w lesie
Fotopułapki to jedno z najnowszych narzędzi w rękach leśników, które dostarcza wiele interesujących i pouczających nagrań . Dzięki nim możemy podziwiać żyjące w naturalnym środowisku jelenie, dziki, lisy, a także rzadziej spotykane gatunki jak rysie czy wilki. Pracownicy Lasów Państwowych chętnie dzielą się zarejestrowanymi ujęciami, nie tylko po to, by ukazać piękno przyrody, ale również, by edukować społeczeństwo na temat zagrożeń i problemów, jakie spotykają mieszkańców lasów.
Niedawno jedno z takich nagrań zaskoczyło zarówno leśników, jak i internautów. Kamera uchwyciła drapieżnika patrolującego las w odległości ponad jednego kilometra od najbliższych zabudowań . Ten niecodzienny widok wzbudził spore zainteresowanie. Okazuje się, że sprytny zwierzak regularnie pojawia się na tym terenie, co stanowi poważne zagrożenie dla lokalnej fauny. Winą za jego obecność obarczono… właściciela.
Kot w lesie zagrożeniem dla innych zwierząt
Kamera zamiast dzikiego zwierzęcia zarejestrowała domowego kota. Leśnicy są mocno zaniepokojeni jego obecnością. Jak tłumaczą, kot , choć może wydawać się nieszkodliwy, jest drapieżnikiem z silnym instynktem łowieckim . Las nie jest jego naturalnym środowiskiem, co czyni go intruzem zagrażającym miejscowym stworzeniom.
Według badań przeprowadzonych przez dr Dagnę Krauze-Gryz z SGGW w Warszawie, dr Jakuba Gryz z Instytutu Badawczego Leśnictwa w Raszynie i dr Michała Żmihorskiego z Instytutu Biologii Ssaków PAN wychodzące koty domowe w Polsce zabijają prawie 150 milionów ptaków oraz ponad 600 milionów ssaków. Co gorsza, stanowią również ogromne zagrożenie dla rzadkich i zagrożonych gatunków zwierząt żyjących w lasach.
Wiadomo było, że koty zabijają dużo, ale prezentowane przez nas estymacje nawet nas zaskakują. Zawsze w takich sytuacjach jest problem z precyzją oszacowań, ale dane, które mamy, wskazują na takie właśnie liczby - wypowiada się dr Michał Żmihorski z IBS PAN.
Obecność kota w lesie niesie za sobą także inne niebezpieczeństwa. Mruczki narażone są na ataki ze strony lisów, psów, wilków oraz na liczne choroby zakaźne przenoszone przez pasożyty żerujące na dzikich zwierzętach. Wychodzące pupile mogą również ulec wypadkom, które w dzikim środowisku są trudne do przewidzenia i jeszcze trudniejsze do uniknięcia.
Miłośnicy kotów wyrazili swój sprzeciw. Leśnicy nie ustają w apelach
Pod postem leśników zawierającym apel o odpowiedzialność za swoje zwierzęta rozpętała się burza komentarzy. Miłośnicy kotów wyrazili swoje niezadowolenie i niezgodę z tezą, że wychodzące domowe mruczki są poważnym zagrożeniem dla przyrody. Wiele osób uważa, że koty mają prawo do wolności i kontaktu z naturą, a największym szkodnikiem działającym na niekorzyść środowiska jest człowiek.
-
“Największym szkodnikiem jest człowiek, a nie kot. A te wyliczenia, to tylko przypuszczenia wyliczone przez komputer”,
-
“A można wiedzieć, ile mln ptaków, ssaków i innych zwierząt zabija człowiek i jego działalność? Bo jakoś przez setki/ tysiące lat koty żyły na wolności i mało kto trzymał je np. 500 lat temu w domu”,
-
“Niestety do ludzi to nie dociera. Uważają, że szczęśliwy kot, to kot wychodzący. Nic nie jest w stanie ich przekonać”,
- “Co to znaczy być odpowiedzialnym za kota, mam go łańcuchem do budy przypiąć? Domem mojego kota jest nie tylko wnętrze mieszkania, ale też podwórko…”.
Niektórzy internauci podkreślili, że leśnicy powinni zająć się takimi problemami, jak kłusownictwo czy wycinka lasów, zamiast obwiniać domowe zwierzęta. Inni z kolei zwrócili uwagę na konieczność wprowadzenia przepisów, które ograniczyłyby swobodę poruszania się kotów w miejscach chronionych.
Mimo krytycznych komentarzy pracownicy Lasów Państwowych nie ustają w swoich apelach, podkreślając, że odpowiedzialność za mruczki spoczywa na ich właścicielach. Zwracają uwagę na fakt, że pozostawienie pupila bez nadzoru może prowadzić do poważnych konsekwencji, zarówno dla dzikiej przyrody, jak i dla samego zwierzęcia.