Ekostraż przekazała smutne wieści. Pies katowany przez nastolatka nie żyje
Sprawa bestialsko katowanego psa o imieniu Ares wstrząsnęła tysiącami Polaków, a w szczególności mieszkańcami Śląskami. Adoptowany pies był torturowany przez własnego właściciela przebywającego na terenie Wrocławia. Nastoletni oprawca traktował go jak żywy worek treningowy. Po tygodniach walki o jego życie, Ekostraż przekazała druzgocącą informację.
O tym, że 16-letni chłopak katuje psa funkcjonariusze dowiedzieli się przez przypadek. Kamera monitoringu zarejestrowała moment, w którym nastolatek szarpie zwierzę i zrzuca je ze schodów. Już wtedy Ares miał ewidentne problemy z poruszaniem się. W marcu br. smutna historia pokrzywdzonego czworonoga wyszła na światło dzienne, w rezultacie czego do drzwi zaskoczonego młodzieńca zapukała policja.
Okrucieństwo nastolatka nie znało granic. Bił, kopał i zrzucał psa ze schodów
Stróże prawa w asyście inspektorów Ekostraży w związku z podejrzeniem znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem zatrzymali nastolatka. Chłopak od razu przyznał się do zarzucanego mu czynu. Tłumaczył się, że pies się go nie słuchał, dlatego tracił kontrolę nad swoim zachowaniem.
Pomimo krzywdy pupila, nikt w domu nie zareagował. Kobieta wychowująca chłopca przekonywała funkcjonariuszy, że nie wiedziała, jak syn traktuje psa. Jednocześnie ignorowała pogarszający się stan zdrowia czworonoga i paraliż kończyn. Od dłuższego czasu nie zabrała go do weterynarza.
Ze względu na fakt, iż młody sadysta jest niepełnoletni, chłopakiem miał zająć się sąd rodzinny. Teraz oczekuje na rozprawę sądową. Grozić mu może m.in. nadzór ze strony kuratora, a nawet umieszczenie w Młodzieżowym Ośrodku Wychowawczym.
Kat wygrał z ofiarą. Ekostraż przekazała wieści o śmierci Aresa
Poszkodowanym Aresem zajęli się przedstawiciele Ekostraży. Jego stan zdrowia od początku był bardzo zły. Zwierzę było sparaliżowane, nie mogło się podnieść i przywierało do podłogi.
Aktywiści doskonale zdawali sobie sprawę z tego, że czworonoga czeka długotrwałe leczenie, jednak nie tracili wiary w to, że dawny champion wrocławskiego schroniska dojdzie się siebie. Niestety, życie pisze różne, często niesprawiedliwe scenariusze.
Wczoraj, tj. 17 kwietnia br. na oficjalnym fanpage'u Ekostraży pojawił się komunikat ws. Aresa. Niestety, mimo licznych badań, wizyt u specjalistów, pełnej diagnostyki i najlepszej możliwej opieki we wspaniałym domu tymczasowym, który wyprowadził pieska z traumy, pies niespodziewanie odszedł.
- Chcemy zapamiętać Aresa - ale nie tego, który leży sparaliżowany po pobiciu na podłodze, trzęsąc się na widok człowieka. Chcemy zapamiętać Aresa, który ze smakiem zjada ukochane smaczki. Który pozwala pogłaskać się po mordce - tłumaczą przedstawiciele Ekostraży.
- Najbardziej chcemy zapamiętać tego Aresa ze zdjęcia z 2016 roku, kiedy to jeszcze go nie znaliśmy - psa dumnego i szczęśliwego siedzącego przy boku wolontariuszki, podopiecznego schroniska, gwiazdora psich zawodów. Nieświadomego, że przyszły właściciel zgotuje mu piekło - dodają.
Jak tłumaczy Ekostraż, pies nie zostanie zutylizowany. Aktywiści postanowili postawić Aresowi pomnik na psim cmentarzu w hołdzie dla wszystkich zwierząt, które doznały przemocy z ręki człowieka.
Pragniemy wyrazić nasze głębokie kondolencje i bacznie obserwujemy dalszy rozwój sytuacji. Oby postępowanie w sprawie znęcania się nad Aresem doprowadziło do tego, by sprawiedliwości stała się zadość.
Zobacz zdjęcie i nagranie:
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Koniec chowu klatkowego? Komisja Europejska wkrótce wyda decyzję, szykują się znaczące zmiany
Gospodarstwo "Kaszubska Koza" stanęło w płomieniach. Nie wszystkie zwierzęta przeżyły