"Co on robił na drzewie?!". Zwierzę wpadło w popłoch, trzymało się kurczowo gałęzi nad rzeką
“Kiedy myślisz, że nic już nie jest w stanie Ciebie zaskoczyć” - tak skwitowano nagranie, jakie przesłano w Wigilię do Urzędu Miasta w Aleksandrowie Łódzkim. Spacerowicze natknęli się na stworzenie siedzące na gałęzi i bynajmniej nie było ono kotem. Trzęsące się z zimna zwierzątko przeraźliwie piszczało. Do akcji ratunkowej zadysponowano lokalnych strażaków.
Podczas wigilijnego spaceru usłyszeli przeraźliwe piski. Na gałęzi drzewa balansował pies
Święta Bożego Narodzenie nie zwalniają z postawy obywatelskiej ratującej cudze życie. Udowodnili to spacerowicze, którzy wybrali się na przechadzkę brzegiem rzeki Bzura w Nakielnicy, wsi położonej w województwie łódzkim. W pewnym momencie w samym środku lasu dostrzegli, że na jednym z drzew siedzi niewielkich rozmiarów pies. Zwierzę piszczało ze strachu i kurczowo trzymało się ośnieżonej gałęzi, aby nie spaść wprost do zbiornika wodnego.
Osoby, które natknęły się na wystraszonego czworonoga, wykręciły numer alarmowy 112 z zamiarem ściągnięcia na miejsce odpowiednich służb. Spotkali się jednak z odmową udzielenia pomocy, gdyż w mniemaniu dyspozytora życie i zdrowie zwierzęcia nie było zagrożone.
Strażacy pomogli ściągnąć zwierzę z drzewa. Piesek był bardzo wychłodzony i przemoczony
Odmowa nie zniechęciła spacerowiczów do szukania alternatywy. Po konsultacji z urzędnikami zadzwonili ponownie na 112, prosząc tym razem o interwencję straży pożarnej. Do akcji ratunkowej skierowano przedstawicieli magistratów oraz strażaków ochotników z Nakielnicy.
Podczas interwencji jeden ze strażaków wszedł do wody i asekurował zwierzę siedzące na gałęzi, by przypadkiem nie wpadło do potoku. W rozmowie z TVN24 Katarzyna Rezler z Urzędu Miasta w Aleksandrowie Łódzkim podkreśla, że jak na Bzurę nurt był bardzo silny, a stan wody wyższy niż zazwyczaj.
Jak podkreślają przedstawiciele organizacji Sos Zwierz Aleksandrów Łódzki, szybka reakcja przechodniów najprawdopodobniej uratowała zwierzęciu życie. Zwierzak był bardzo wychłodzony i przemoczony, a strach uniemożliwiał mu samodzielne zejście na ziemię, co zresztą mogło skończyć się dla niego dramatycznie.
Dzięki wszczepionemu chipowi zwierzak wrócił do domu. "Taki mały świąteczny cud"
Piesek miałby małe szanse, gdyby pozostał na mrozie przez kolejne godziny. Na szczęście prosto z drzewa trafił do urzędu miasta, gdzie pracownicy otulili go kocem. W tym czasie specjalnym czytnikiem zeskanowano ciała pupila, w które wszczepiony był chip zawierający informacje o zwierzęciu i dane właściciela.
Szybko ustalono, że dzień wcześniej 10-letni kundelek uciekł opiekunom mieszkającym w pobliskim Karolewie. Nie wiadomo, dlaczego zwierzak przebiegł spory dystans i znalazł się w innej miejscowości — i to na drzewie pośrodku lasu. Najprawdopodobniej coś musiało go spłoszyć.
Właściciele odnalezionego czworonoga przekazali, że po powrocie do domu ich ulubieniec zaczyna powoli dochodzić do siebie.
Źródło: UM Aleksandrów Łódzki, TVN24, Sos Zwierz Aleksandrów Łódzki