Choć kotka była lekka jak piórko, nikt nie chciał jej podnieść. Łatwiej było udawać, że nic się nie stało
Wycieńczone i wygłodzone do granic możliwości zwierzę leżało w widocznym miejscu, a mimo to tylko jedna osoba się przy nim zatrzymała. Początkowo przypuszczano, że kot został potrącony przez samochód, jednak przyczyna problemu leżała w zupełnie innym miejscu. Czarno-biała kotka nieomal zginęła przez ludzką obojętność. Gdyby ratunek nadszedł dzień później, mogłoby być już za późno.
Kotka leżała przy ogrodzeniu. Niewidoma, niewidzialna, czekała już tylko na śmierć
Przygarniając pod dach psa, kota, królika czy jakiekolwiek inne zwierzątko domowe, dopiero z czasem zaczynamy rozumieć, jak wielka odpowiedzialność ciąży na nas za jego życie. Czasem jednak brakuje nam chwili refleksji nad tym, co możemy zrobić, aby nie popaść w obojętność wobec tych stworzeń, którym w życiu niewystarczająco się poszczęściło.
Kotkę leżącą na ziemi przy ogrodzeniu wypatrzył przypadkowy przechodzień. Zwierzę z obojętnością spoglądało na przejeżdżające obok pojazdy, z których nie wysiadł ani jeden człowiek gotowy wezwać odpowiednie służby. Z początku nie było pewności, czy jest nadal sens zabierać kota do weterynarza, a tylko minimalnie uniesiona głowa i rzadkie mrugnięcia mogły uzmysłowić wprawnemu obserwatorowi, że mruczek jeszcze żyje. Wciąż istniała szansa na uratowanie ciężko chorego zwierzęcia przed śmiercią.
Ludzka obojętność doprowadziła kotkę na skraj śmierci
Zwierzę przewieziono do kliniki weterynaryjnej, gdzie zespół specjalistów zakasał rękawy i przyjrzał się kociej pacjentce. Kluska, bo takie nadano jej imię, słaniała się na nogach i nie mogła utrzymać ciężaru własnego ciała. Prześwietlenie nie wykazało żadnych złamań i wskazywało na zmniejszenie wydolności mięśni.
Mimo iż posturą ciała przypominała nieporadne kocię, czarno-biała kotka była już dorosła. I tak żyła na ulicy już co najmniej od kilku lat - czasem radząc sobie lepiej, innym razem gorzej. Przez cały ten czas nie znalazła się ani jedna osoba gotowa zapewnić jej kochający dom.
W końcu Kluska zachorowała na toksoplazmozą. W wyniku choroby najprawdopodobniej straciła wzrok, a jej organizm podupadł. Schorzenie utrudniało jej polowanie, co przypłaciła nagłym spadkiem wagi. Doskwierający głód pociągnął za sobą stłuszczenie wątroby i zapalenie trzustki.
Podobno obojętność to nie choroba. Podobno na obojętność się nie umiera. Nie potrafię się z tym zgodzić, patrząc na Kluskę - piszą przedstawiciele organizacji OTOZ Animals, którzy podjęli się skomplikowanego i kosztownego zadania, jakim jest ratowanie życia kotki.
Kluska wraca do zdrowia. Możesz jej w tym pomóc
Jakby tego było mało, lekarze weterynarii zdiagnozowali u Kluski nowotwór. Konieczne było usunięcie prawej gałki ocznej. Obecnie jest w trakcie kuracji antybiotykowej i powoli dochodzi do siebie.
Choć po operacji jednooka kotka zyskała miano pirata, cechuje ją godna pochwały determinacja i wola życia. Z pomocą darczyńców, wolontariuszy i zespołu lekarzy możliwe, że uda się chociaż odrobinę cofnąć skutki przebytej toksoplazmozy, zaleczyć trzustkę i wątrobę ze stanu zapalnego.
Kluska jest wspaniałym, delikatnym, miłym kotkiem. Nie widzi ręki człowieka, ale szuka jej na oślep głową, żeby dostać trochę czułości. Dużym wysiłkiem wspina się na łóżko, żeby spać przytulona do opiekuna, a jej słodkie mruczenie działa jak miód na serce - zaznaczają wolontariusze.
Kluska zasługuje na to, by odciąć się od trudnej przeszłości i odnaleźć spokój w ramionach troskliwego opiekuna. Dlatego osoby chętne wspomóc działania organizacji w przywróceniu kotce zdrowia mogą wpłacić darowiznę na zbiórkę utworzoną w serwisie ratujemyzwierzaki.pl. Tylko tak możemy przeciwdziałać obojętności.
Źródło: ratujemzwierzaki.pl, OTOZ Animals