Adoptowali kota, by łapał myszy, nie takiego finału się spodziewali. Filmy z nim mają miliony wyświetleń
Właściciele sklepu mieli z pozoru genialny plan – postanowili adoptować kota tylko po to, żeby został szczurołapem. Adopcja nie wynikała z chęci opieki nad zwierzęciem, chodziło tylko o darmową deratyzację. Teraz menadżerzy sklepu przyznają, że nieźle się wpakowali. Nie spodziewali się, że wyrachowana decyzja przyniesie takie konsekwencje. Wyszło na to, że nie mogą pozbyć się zwierzęcia, nawet jeśliby chcieli.
Kot miał zostać szczurołapem. Został z nimi na dłużej
Zaadoptowali go, żeby łowił myszy. Personel sklepu z meblami uznał, że przemykające między szafkami gryzonie odstraszają klientelę. Mieli sprytny plan, a żeby go zrealizować, udali się do lokalnego schroniska dla zwierząt.
Tam znaleźli Leo, który tylko czekał na taką okazję. Pręgowany kociak potraktował pierwszą w życiu fuchę bardzo poważnie. Inwazja gryzoni już im niestraszna – Leo zasłużył na tytuł pracownika miesiąca. Żadna mysz ani szczur nie ukryją się przed jego sokolim wzrokiem i zwinnymi łapkami.
Kiedy tylko po mieście rozeszła się wieść o uroczym kociaku pracującym w sklepie z meblami, ciekawscy klienci natychmiast tłumnie ruszyli podejrzeć mruczka w czasie jego zmiany. Mając okazję pogłaskać Leo, nie mogli się powstrzymać. Niektórzy specjalnie wracali do sklepu, nawet jeśli nie potrzebowali żadnych mebli.
Fiakrzy ukrywali to od lat. Wyjawiono brutalną prawdę o tym, co dzieje się w Tatrach, tak uśmierca się koniePracowity kociak stał się ulubieńcem klientów. Był tylko jeden problem
Leo stał się nie tylko ulubieńcem personelu i klientów Home Depot, gdzie pracował. Losy pracowitego kociaka pilnie śledzili internauci. Liczne zdjęcia i filmiki z udziałem Leo zalały media społecznościowe, a mruczek znalazł rzeszę wiernych fanów.
Praca w sklepie z meblami nie jest lekka. Leo przekonał się o tym, kiedy walczył z niegojącą się raną. To wtedy kociak zaczął nosić charakterystyczną kamizelkę, która jeszcze bardziej upodabniała go do pracownika sklepu.
Zakrywający zadrapanie materiał miał zapewnić zwierzęciu ochronę przed zakażeniem rany. Problem pojawił się wiosną i latem, kiedy wysokie temperatury zaczęły dawać się we znaki. Zmartwieni przegrzaniem kota klienci z uporem maniaka zaczęli ściągać Leo ochronną pelerynę, tłumacząc się troską. Nie wiedzieli, że w ten sposób jedynie narażali zwierzę na dalsze problemy zdrowotne.
Kot Leo pozostaje ulubieńcem klientów. Wracają po to, żeby go pogłaskać
Próby ściągania kotu kamizelki były tak nagminne i uporczywe, że personel musiał coś z tym zrobić. Słowne upomnienia nie działały, więc zdecydowali się na inny krok.
Proszę nie zdejmować koszulki Leo – brzmiał komunikat wywieszony w wielu miejscach w sklepie.
Chociaż nieco to pomogło, niektórzy nadal nie rozumieli, że kamizelka zwierzęcia nie jest narzędziem tortur, a ma na celu pomóc mu wrócić do zdrowia.
Kiedy w końcu ciężka rana na ciele kota się zagoiła, personel mógł odetchnąć. Nadal lubili ubierać mruczka w kolorowe koszulki – stało się to znakiem rozpoznawczym zwierzęcia krzątającego się po sklepie. Mniej irytowało ich jednak zachowanie klientów, w końcu nie chodziło już o zdrowie kota, a jedynie o estetykę.
Leo pozostaje ulubieńcem klientów odwiedzających sklep z meblami Home Depot w Mount Laurel, w amerykańskim stanie New Jersey. Zadowoleni kupujący mogą poczuć się bezpiecznie, kiedy obok nich krząta mruczek, który w razie czego poda im pomocną łapkę.
Źródło: boredpanda.com