Zwierzątko pełzało po asfalcie. Wzięli je za szczeniaka, nic bardziej mylnego
Kaitlyn i jej rodzice jechali samochodem w kierunku lotniska. Nieoczekiwanie matka dziewczyny dostrzegła na ulicy niewielki punkt, który z pozoru mógłby wydawać się liściem bądź kamieniem. Pośrodku drogi znajdowało się bezbronne stworzenie, które potrzebował pomocy. Na dodatek rodzinie sprawiło problem ustalenie, do jakiego gatunku należy osesek. Niestety udzielenie młodemu zwierzęciu fachowej opieki okazało się trudniejsze, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać.
Uratowali zwierzę, jednak nie wiedzieli, co to za gatunek
Kaitlyn Streltz i jej rodzice dokonali nietypowego odkrycia w drodze na lotnisko. W trakcie podróży rodzina zwróciła uwagę na małą puchatą „kropkę”, która zaczęła się powoli przemieszczać, zmieniając położenie na rozgrzanym od słońca asfalcie. Po bliższych oględzinach dotarło do nich, że mają do czynienia z młodym zwierzątkiem. Nie byli jednak pewnym, jakiego jest gatunku.
Portal “LaZampa”, który opisał tę nieprawdopodobną historię, podaje, że rodzina myślała na początku, że jest to malutki, osierocony piesek. Zwierzak wymagał pomocy, dlatego zaczęli rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu jego matki. Niestety, bezskutecznie.
Kaitlyn i jej bliscy byli przekonani, że matka porzuciła szczeniaka, dlatego postanowili się nim zaopiekować. Tata dziewczyny przyniósł z samochodu kartonowe pudło, w którym umieścili zwierzątko i wspólnie ruszyli z nim do weterynarza.
To nie oni pomogli kotu w potrzebie. W rzeczywistości było całkiem odwrotnie Wygrał na loterii. Nagrodą podzielił się z potrzebującymi zwierzętamiPostanowili zaopiekować się znalezionym zwierzęciem
W drodze do przychodni weterynaryjnej rodzina, która znalazła na drodze oseska, postanowiła skorzystać z Internetu, by dowidzieć się, z jakim gatunkiem zwierzęcia mają do czynienia. Dopiero wówczas przekonali się, że uratowali 2-tygodniową wiewiórkę. Mimo to zwierzę wymagało pomocy specjalisty, dlatego rodzina udała się właśnie do niego. Na miejscu spotkała ich jednak przykra niespodzianka, ponieważ klinika nie mogła przyjąć dzikiego zwierzęcia.
Rodzina nie mogła zostawić oseska na pastwę losu, dlatego sami postanowili się nią zaopiekować. Kupili wszystko, czego wymagała pielęgnacja zwierzaka i zabrali go do swojego domu. Wówczas pieczę nad maleństwem przejęła Kaitlyn, której udało nawiązać się z nim wyjątkową więź. Wraz z upływem czasu wiewiórka zaczęła powoli wracać do zdrowia. Otrzymała imię Kronk, na pamiątkę nazwy ulicy, na której ją znaleziono. Nie mogła jednak pozostać w domu rodziny na stałe, ponieważ, bądź co bądź, wciąż była dzikim zwierzęciem.
Rodzina nie spodziewała się, jakim zwierzęciem okaże się maluch, którego uratowali
Kronk spędził w domu rodziców Kaitlyn wiele szczęśliwych chwil i prawdopodobnie nie przetrwałby, gdyby nie jego wola walki. Wraz z upływem czasu tymczasowa właścicielka wiewiórki zaczęła szukać jeszcze więcej informacji na temat swojego podopiecznego i tym sposobem odkryła jego prawdziwą tożsamość. Gdy nieco podrósł, okazało się, że nie był wiewiórką, a małą łasicą!
Niezależnie od tego, jakim gatunkiem okazał się maleńki ssak, okazywał Kaitlyn swoją wdzięczność w poruszający sposób. Uwielbiał zwijać się w kłębek i spać na jej dłoniach. Dziewczyna była bardzo podekscytowana jego rozwojem i z dumą obserwowała postępy i pierwsze kroki ku samodzielności. Wkrótce jednak nastał moment pożegnania.
Gdy Kronk był już starszy, Kaitlyn zabrała go do ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt, aby umożliwić mu naukę niezbędnych umiejętności, od których będzie zależało przetrwanie zwierzęcia na wolności. Pożegnanie było trudne dla obu stron, jednak na pewno wyszło małej łasicy na dobre.
źródło: LaZampa