Zasłynął rolą Waldka Kiepskiego, teraz zajmuje się czymś innym. "Odwalam tam najgorszą, brudną robotę"
Bartosz Żukowski to aktor, który szerszej publice dał się poznać głównie poprzez rolę Waldka Kiepskiego w hitowym serialu Polsatu “Świat według Kiepskich”, jednakże na swoim koncie ma również role w innych produkcjach. Występuje też na deskach teatrów. Nie wszyscy jednak zdają sobie sprawę, czym zajmuje się po godzinach. Artysta od lat angażuje się w pomoc zwierzętom i staje w obronie tych, którzy nie mogą się bronić sami.
Odtwórca roli Waldka ze “Świata według Kiepskich” zdradził, że aktorstwo to nie wszystko, czym zajmuje się na co dzień. Na przestrzeni lat brał udział w akcjach promujących adopcję psów ze schronisk. Z kolei w jednym z wywiadów wyznał, że nie straszne mu smród, bród i odchody, gdy w grę wchodzi ratowanie najbardziej potrzebujących stworzeń.
Do pomagania zwierzętom zainspirował go ojciec
Aktor nie ukrywa, że miłość do zwierząt wyniósł prosto z domu rodzinnego . Z uwagi na to, że jego ojciec był weterynarzem , sam rozważał wykształcenie w tym kierunku, choć ostatecznie zrezygnował z tej wizji. Oprócz tego, wspomina, jak matka ratowała psy z łańcuchów za przysłowiową “flaszkę” od sąsiadów, którzy przetrzymywali je w nieodpowiednich warunkach.
Choć ostatecznie skończył na Akademii Teatralnej, bracia mniejsi pozostali w jego sercu na zawsze. Nie tak dawno temu wyszło na jaw, że aby im pomóc, robi naprawdę wiele dobrego.
Aktor przekonał się, że praca z potrzebującymi zwierzętami to duże obciążenie psychiczne
W rozmowie z o2.pl Żukowski wyznał, że od kilku lat czynnie bierze udział w akcjach ratunkowych zwierząt . Na przestrzeni lat miał już okazję współpracować z kilkoma organizacjami oraz fundacjami, między innymi ze Stowarzyszeniem Pogotowie dla Zwierząt, działającym razem z Fundacją “Pańska Łaska”. Odtwórca Waldusia nie ukrywa jednak, że na początku zwierzęce cierpienie, ból, smutek i warunki, w jakich przyszło im żyć z winy ludzkiej, bardzo obciążały go psychicznie.
- Odwalam tam najgorszą, brudną robotę. Gdzieś się czołgam, tarzam się w odchodach, brudach, smrodach. Na tym to polega, nie oszukujmy się, to nie jest odbieranie trzech yorków od starszej pani, która ich nie wyprowadza. To często jest nawet sto albo więcej zwierząt, którym trzeba pomóc. To ciężka, fizyczna praca, która jest też wymagająca emocjonalnie. Ale daje mi ogromną satysfakcję - wyjawia w rozmowie z o2.pl.
Niestety zdarzają się również akcje we współpracy z “animalsami”, podczas których okazuje się, że pomoc przyszła zbyt późno. Niejednokrotnie sceny obserwowane w trakcie interwencji doprowadzały Żukowskiego do płaczu. To widok niewątpliwie bardzo smutny, zwłaszcza dla miłośnika zwierząt, co także potwierdza aktor.
"Nie mieściło mi się to w głowie, że ludzie dopuszczają się takich zbrodni"
Żukowski nie ukrywa, że każda sprawa, która niesie za sobą cierpienie niewinnych istot, odciska piętno na psychice ratowników, którzy walczą o ich życie. Aktor nie ma najmniejszych wątpliwości, że ludzie, którzy dopuszczają się znęcania nad zwierzętami, głodzą je lub maltretują, zasługują na opinię przestępców .
Podkreśla również, że niektóre kwestie w polskim prawie wciąż pozostają niesprecyzowane, a kary za popełniane przestępstwa, w których cierpią niewinne, bezbronne istoty, powinny być zdecydowanie bardziej surowe.
- Niestety sądy zamiast wyznaczać pewną jakość orzekania, a także korygować społeczeństwo i pokazywać mu, jak się ma zachowywać i piętnować zachowania naganne, pobłażają. W 90 proc. spraw wyroki są "śmieszne". W przypadkach znęcania się nad zwierzętami sąd obligatoryjnie nie orzeka zakazu posiadania zwierząt w przyszłości. Musimy o to specjalnie wnosić i rzadko kiedy sąd przychyla się do takiego wniosku - dodaje.
W 2020 roku aktor uczestniczył w likwidacji owianego złą sławą schroniska w Radysach i wówczas dostrzegł, że każdy z nas ma realny wpływ na dobrostan zwierząt, a tylko razem możemy im pomóc na ogromną skalę.
źródło: o2.pl; dziendobry.tvn.pl