Zapadła decyzja. Fanta i Filemon muszą opuścić górskie schronisko
Poszukiwania słynnej kotki Fanty ze schroniska górskiego na Hali Kondratowej dobiegły końca. Zwierzę wróciło do właścicieli po 2 dniach nieobecności, niemniej jednak wraz z kocurem Filemonem musi ich wkrótce opuścić. Powodem jest "życzliwe" pismo, które wpłynęło do Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Poszukiwania Fanty zakończone
Przed kilkoma dniami informowaliśmy o zniknięciu kotki imieniem Fanta, która uciekła ze schroniska na Hali Kondratowej i, jak to miała w zwyczaju, ruszyła z turystami w górską wyprawę. Zmartwieni opiekunowie odchodzili od zmysłów i zdecydowali się prosić turystów o pomoc w znalezieniu pupilki. W komunikacie podkreślali, iż drugi z kotów, Filemon, tęskni i czeka na swoją przyjaciółkę.
Wiele osób przyłączyło się do poszukiwań i masowo udostępniało wpis w mediach społecznościowych. Dzięki ich staraniom do opiekunów dotarła informacja m.in. o tym, iż kotka była widziana ostatnio w rejonie Kasprowego Wierchu. Przypuszczano, że mogła zostać zniesiona do Zakopanego przez turystów.
Szeroko zakrojone poszukiwania na szczęście zakończyły się sukcesem. Po dwóch dniach Fanta wróciła pod opiekę pracowników schroniska.
- Wróciłam po dwóch dniach cała i zdrowa. Ze względu na bezpieczeństwo kotów, nie udzielamy żadnych informacji - poinformowało schronisko górskie PTTK na Hali Kondratowej.
Ze schroniska na Hali Kondratowej muszą zniknąć koty
Tymczasem w Internecie rozpętała się burza. Poszukiwania zaginionej Fanty stały się pretekstem do dyskusji o zasadność przebywania kotów w schronisku.
W sekcji komentarzy obrońcy pupili schroniska oraz ich przeciwnicy starli się w słownej bitwie. Niektórzy internauci poruszyli kwestię bezpieczeństwa zwierząt, sugerując, iż dzika przyroda nie jest odpowiednim miejscem dla oswojonych kotów, a ich obecność na terenie Tatrzańskiego Parku Narodowego niesie szereg zagrożeń m.in. dla zagrożonych gatunków ptaków.
- Po co udawany smutek i apel? Przecież to kot który jest puszczany luzem, świadomie narażany na utratę zdrowia i życia; już nie mówiąc o tym że jest to zwierzę narażające dzikie zwierzęta na śmierć? Co obcy, gatunek i zwierzę domowe robi luzem poza domem? - skomentował Mieszko Eichelberger, koci behawiorysta i zoopsycholog.
Awantura przybierała na sile, dlatego po pewnym czasie posty na oficjalnym fanpage'u schroniska na Hali Kondratowej zostały usunięte. Wkrótce potem pracownicy przekazali wieść, iż po wpłynięciu skargi ze strony jednej z turystek, Tatrzański Park Narodowy nakazał, by oba koty zostały niezwłocznie usunięte. Pod presją komentujących Filemon został oddany do adopcji poza Tatry. Podobny los spotka niedługo Fantę.
- Powolutku zostanie wdrożone zapoznanie kota z nowym właścicielem. Jednocześnie dziękujemy wszystkim, którzy wierzyli w nas od początku do końca, że kotom u nas nie działa się żadna krzywda. To one wybrały nasze schronisko do zamieszkania - powiadomiono na Facebooku.
Dotychczasowi opiekunowie Filemona i Fanty podkreślili we wpisie, iż koty same się do nich przypałętały. Z usuniętego już postu na Facebooku wynikało, że zwierzaki były wielokrotnie zwożone do miasta, ale i tak zawsze wracały do schroniska.
Filemon i Fanta uwielbiały towarzystwo wędrowców i z radością umilały im odpoczynek, dlatego stały się niejako żywą wizytówką zajazdu. Niestety, ich pobyt w schronisku dobiegł końca. Zapewne wielu miłośników polskich gór będzie z tęsknotą wracać wspomnieniami do czasów, gdy mogło podziwiać polskie góry u boku mruczących przyjaciół.
Zobacz zdjęcie:
Źródło: facebook/Schronisko Górskie PTTK na Hali Kondratowej
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami
Wielkie małe szczęście w Warszawskim ZOO. Urodził się myszojeleń
Świąteczna oferta w Lidl. Akcesoria i karma dla zwierząt w atrakcyjnych cenach
Kobieta wyrzuciła szczeniaka do kontenera PCK. Strażacy rzucili się na pomoc