Z kontenera dochodziło przeraźliwe miauczenie, na pomoc ruszyła Straż Miejska. To wcale nie był kot
Pracownicy Ekopatrolu w Warszawie otrzymali zgłoszenie, które dotyczyło kota uwięzionego w kontenerze na elektrośmieci. Zaalarmowani specjaliści natychmiast udali się pod wskazany adres w celu przeprowadzenia interwencji. Byli przygotowani na wiele, ale nie na to, co zastali na miejscu.
Ktoś wrzucił kota do kontenera na elektrośmieci
Pracownicy Ekopatrolu w Warszawie to Strażnicy Miejscy specjalizujący się w przeprowadzaniu interwencji z udziałem zwierząt. Nie mogą narzekać na brak zajęć, każdego dnia w po stolicy Polski błąkają się przedstawiciele różnych gatunków, którzy potrzebują pomocy. Duża część zgłoszeń dotyczy porzuconych zwierząt - psów oraz kotów. Tak było również w przypadku incydentu, który zakończył się w nietypowy sposób, pomimo tego, że na początku interwencja wydawała się być podobna do wielu poprzednich.
Na numer alarmowy zadzwoniła osoba, która usłyszała miauczenie dochodzące z kontenera na elektrośmieci znajdującego się przy ulicy Kondratowicza.
Wyjątkowe pomysły na prezenty dla Twojego pupila. Uszczęśliwisz nie tylko jego, ale też siebieByli przekonani, że ktoś porzucił domowego pupila
Strażnicy z Ekopatrolu byli przekonani, że to kolejny przypadek bestialskiego traktowania zwierząt. Niestety, podobne sytuacje mają miejsce każdego dnia na terenie całej Polski. Dlatego specjaliści niezwłocznie udali się pod wskazany adres w celu zabezpieczenia porzuconego czworonoga i przekazania go pod profesjonalną opiekę.
Sytuacja wydawała się być poważna nie tylko ze względu na niskie temperatury. Zwierzę przebywało wśród popsutych elektronarzędzi, które mogły być bezpośrednim zagrożeniem dla jego zdrowia i życia. Niestety, kontener na elektroodpady da się otworzyć jedynie przy użyciu specjalistycznych narzędzi. To znacznie komplikowało akcję ratowniczą.
To wcale nie był kot
Pracownicy Ekopatrolu po przybyciu na miejsce zapukali w kontener. W odpowiedzi rzeczywiście usłyszeli miauczenie. Jednak zastanowił ich jeden fakt, za każdym razem, kiedy zwierzę się odzywało, miauczało 4 razy. Co więcej, zawsze robiło to w identyczny sposób.
Po kilku chwilach specjaliści zdali sobie sprawę z tego, że to fałszywy alarm. Okazało się, że w środku kontenera na elektrośmieci nie ma żadnego żywego zwierzęcia. Niepokojące odgłosy wydobywały się z wyrzuconej elektrozabawki, z której ktoś najwyraźniej nie wyjął baterii.
Źródło: polsatnews.pl, strazmiejska.waw.pl