Szczeniak urodził się z poważną wadą genetyczną. Matka natura była dla niego "zbyt hojna"
Mia to szczeniak, który urodził się z poważną wadą genetyczną - ma dodatkową łapę i ogon, a także dwie pochwy i dwa odbyty. Opiekunowie suczki uznali, że nie mogą należycie się nią zająć, a także nie stać ich na niezbędne przy tej deformacji leczenie. Ostatecznie sunia wylądowała w fundacji Casac Cuna w Puntarenas w Kostaryce i pilnie potrzebuje operacji.
Suczka o imieniu Mia zdecydowanie różni się od swoich rówieśników, bowiem ma dodatkową łapę i ogon. Na tym nie kończą się jej problemy zdrowotne. Pracownicy fundacji z Ameryki Środkowej z trudem mogli powstrzymać łzy, widząc, że dwumiesięczna sunia zmaga się z tak dotkliwą deformacją. Nie ma się co dziwić, że przysięgli zrobić wszystko, aby odmienić los tej kruszyny.
Szczeniak urodził się z rzadko spotykaną deformacją
O sytuacji, w jakiej znalazła się Mia, poinformowała fundacja Casas Cuna Puntarenas za pośrednictwem mediów społecznościowych. Choć pozostałe szczenięta z miotu urodziły się zdrowe i w pełni sił, niestety los nie oszczędził najmniejszego z nich. Sunia przyszła na świat z pięcioma łapkami i dwoma ogonami wystającymi z jej tułowia. Jednak to nie wszystko, ponieważ zdiagnozowano u niej także dodatkową pochwę i odbyt.
W związku z wadą genetyczną szczeniak boryka się z wieloma trudnościami, które są mocno uciążliwe podczas codziennego funkcjonowania. Dokucza jej przewlekła biegunka oraz trudności w poruszaniu się i postawie ciała.
Niewyjaśniona tajemnica mostu psich samobójców. Do dziś skoczyło z niego 600 psów
Bezradni opiekunowie oddali sunię do fundacji
W związku z wieloma przeciwnościami losu, opiekunowie szczeniaka zdecydowali, że nie będą w stanie zająć się nim w odpowiedni sposób. Nie czuli się na siłach poświęcać mu wystarczająco dużo czasu, a dodatkowo mieli również problemy finansowe, przez co nie mogliby sfinansować koniecznego zabiegu operacyjnego.
Mimo że deformacja wyraźnie utrudnia życie Mii, ona pozostaje pełna energii. Suczka trafiła do specjalnej placówki weterynaryjnej, gdzie przejdzie całą serię badań, która pozwoli określić jej szansę na przeprowadzenie poszczególnych zabiegów. Do tego czasu w miarę możliwości chętnie bawi się z innymi psami i stara się radzić sobie w niezbędnych do życia czynnościach.
Ostatnio fundacja z radością przekazała, że sunia po raz pierwszy sama napiła się wody z miski - ot, zwykła drobnostka, a dla zwierzęcia kamień milowy.
Mała wojowniczka potrzebuje wsparcia finansowego
Fundacja, w której przebywa Mia, nie ukrywa, że jej leczenie jest bardzo kosztowne. W związku z tym zwraca się z prośbą do wszystkich, do których dotarła poruszyła historia suni o wsparcie finansowe. Niestety może zdarzyć się, że prócz jednej operacji, malutka istota będzie musiała przejść ich całą serię.
- Na płytkach deformacja zaczyna się od klatki piersiowej w dół. Ale mimo to suczka wygląda bardzo dobrze i wszystkich zadziwia. Na USG nie do końca było widać nerki, dlatego specjaliści postanowili zostawić ją w szpitalu, żeby zrobić kolejne badanie i pobrać jej krew. Lekarz, który ma ją zobaczyć, zadecyduje, czy powinna mieć operację teraz, czy później - piszą pracownicy fundacji.
Z ich szacunków wynika, że koszt leczenia Mii może wynieść w pierwszym etapie nawet od 250 tys. do 1 mln colonów kostarykańskich. To w przeliczeniu na polskie złotówki wynosi 2-7900 zł. Trzymamy kciuki za to, aby sunia pomyślnie przeszła wszystkie zabiegi i mogła cieszyć się życiem, jak inne pieski, które uwielbia.
źródło: stylzycia.radiozet.pl