Suczka prowadzi ratowników wprost do obskurnego kojca. Musi im zdradzić mroczny sekret gospodarza
Każdego dnia na całym świecie odnotowuje się tysiące przypadków znęcania się nad zwierzętami, a suczka imieniem Landrynka jest jedną z ofiar. Sunia spędzała swoje dnie zamknięta w ciasnym, przepełnionym błotem i odchodami kojcu. Kiedy przeprowadzano interwencję, zareagowała radością i pokazała swoim wybawcom, jakie piekło zgotował jej właściciel. “Była spragniona kontaktu z człowiekiem” - mówią inspektorzy OTOZ Animals. Teraz potrzebuje pomocy.
Sunia mieszkała w obskurnym kojcu. Tak zareagowała na ratowników
Ogólnopolskie Towarzystwo Ochrony Zwierząt OTOZ Animals podzieliło się w mediach społecznościowych łamiącym serce filmikiem z interwencji. Kiedy organizacja dostała telefon na temat psa trzymanego w kojcu, natychmiast udali się na miejsce zgłoszenia. Widok, jaki tam zastali, przeszedł ich najśmielsze oczekiwania.
Ciasny, przepełniony błotem i odchodami kojec, a w nim błagająca o chwilę wolności psinka o imieniu Landrynka - tak opisują interwencję inspektorzy.
Zwierzę patrzyło na świat zza krat. Kiedy w pobliżu kojca pojawili się ludzie, Landrynka zaczęła machać ogonem i radośnie szczekać. Natychmiast zainteresowała się przybyszami, którzy poświęcili jej uwagę.
Ostrzeżenie dla właścicieli psów! Panuje choroba, która zagraża również ludziom. Stosuj się do zaleceńWłaściciel nie wymieniał suni wody, "stała się wręcz zielona"
Warunki, w jakich mieszkała sunia, były oburzające. Chociaż istotą interwencji było wyrwanie zwierzęcia z zamknięcia, znaleziono szereg innych zaniedbań ze strony właścicieli.
W rogu kojca stała jedynie podziurawiona buda, a przez jej szpary do środka lała się woda. Sunia przez większość czasu siedziała na jej dachu, ponieważ było to jedyne miejsce nie pokryte grubą warstwą brudu - relacjonują inspektorzy.
Chociaż w kojcu rozłożone były miski, ich zawartość pozostawiała wiele do życzenia. Wypełniona rozmoczonymi liśćmi woda od dawna nie była wymieniana - wskazywał na to jej zielonkawy kolor. Inspektorzy nie mogli nigdzie znaleźć jedzenia. Wychudzona psina rzuciła się na trawę, żeby wypełnić czymś ssący z głodu żołądek.
Landrynka nie protestowała. Zachowywała się, "jakby wiedziała, że jej koszmar dobiega końca"
Landrynki nie trzeba było zmuszać do pójścia z inspektorami. Z radością przyjęła “spacer” do auta, które miało zawieźć ją daleko od miejsca, gdzie doznawała krzywd.
Sunia była spragniona kontaktu z człowiekiem. Gdy zobaczyła naszych inspektorów, była przeszczęśliwa - zupełnie jakby wiedziała, że jej koszmar dobiega końca. Natychmiast została odebrana interwencyjnie. Do samochodu naszych inspektorów wskoczyła bez żadnego zawahania! - pisze OTOZ Animals.
Samochód zawiózł psa do schroniska w Dąbrówce k. Wejherowa. Przechodzi aktualnie okres kwarantanny i poddawana jest intensywnemu leczeniu. Poza nowym domem Landrynka potrzebuje także pieniędzy na leczenie. Szczegóły dostępne są w poście OTOZ Animals na Facebooku.
Wkrótce będzie gotowa do adopcji - jeśli jesteś zainteresowany adopcją, zadzwoń: 607 540 557 - pisze OTOZ Animals.
Źródło: Facebook/OTOZ Animals