Leżał zwinięty w kulkę na śniegu. Zawiodła go policja, ale to słowa weterynarza mrożą krew w żyłach
Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami poinformowało o kolejnym przypadku znęcania się nad psem, którego znaleziono pozostawionego na pastwę losu przez właściciela. Leżące w śniegu zwierzę zauważył przypadkowy mężczyzna. Osobie, która szukała dla niego ratunku, nie pomogła ani policja, ani weterynarz. Gdyby w sprawę nie zaangażowali się przedstawiciele organizacji prozwierzęcej, podręcznikowy przykład spychologii mógłby kosztować psa życie.
Porzucony pies zamarzał na śniegu. Znalazł się jednak człowiek o złotym sercu
Ignorancja, pycha i znieczulica częściej są przyczynami krzywdy zwierząt niż sadyzm, co pokazuje kolejna interwencja opisywana w mediach społecznościowych przez inspektorów z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. W czwartek 4 grudnia w jednej z podkrakowskich miejscowości znaleziono starszego kundelka, który leżał zwinięty w kuleczkę na śniegu. Na jego szyi była zapięta obroża, co jasno wskazywało na to, iż nie jest on bezpańskim zwierzęciem.
Mężczyzna, który sprawdził, czym jest ciemny obiekt na śniegu, zdecydował się pomóc osłabionemu zwierzęciu. Przygarnął psa i rozpoczął poszukiwania pomocy, jednak dopóki nie skontaktował się z KTOZ-em, każdy telefon w sprawie czworonoga kończył się odmową.
W tym roku Lidl zaszalał. Do sklepów ruszą tłumy, wyjątkowe produkty sprawdzą się na świętaZnalazcy poradzono, by wystawić psa na dwór, bo “może go ktoś weźmie”
Z relacji inspektorów wynika, iż znalazca zwierzęcia w pierwszej kolejności powiadomił o sprawie policję, jednak funkcjonariusze nie zamierzali interweniować. Następnie lekarz weterynarii, do którego zadzwonił, odmówił przyjazdu. Z ust specjalisty miała paść “złota rada”, by pozostawić zwierzę na dworze przy minusowej temperaturze. W mniemaniu lekarza tym sposobem istniała szansa, iż “może go ktoś weźmie”, a problem sam się rozwiąże.
Pan zabezpieczył więc psa na noc i w poniedziałek ponownie próbował coś załatwić. Jednak gmina również odmówiła. Pan skontaktował się więc z nami. My zadzwoniliśmy do gminy, która początkowo stwierdziła, że psa nie przejmie bo nie mają dla niego miejsca. Potem, że jednak psa wezmą do jakiegoś prywatnego domu. "Czy zbada go wcześniej lekarz weterynarii?" Na to nie potrafili udzielić odpowiedzi – informują inspektorzy.
Stan zdrowia Śnieżka niepokoi. Konieczne będzie przeprowadzenie operacji usunięcia guza
Ze względu na okoliczności, w jakich został znaleziony, pieskowi nadano imię Śnieżek. Pies trafił do jednej z krakowskich lecznic dla zwierząt. Gołym okiem widać, że zwierzę jest w bardzo złym stanie psychicznym i fizycznym. Na podstawie obserwacji poczynionych w trakcie badań inspektorzy wnioskują, że najprawdopodobniej był bity w przeszłości. Świadczy o tym m.in. lęk przed człowiekiem, którego dotyk postrzega jako sygnał potencjalnego zagrożenia.
Ponadto Śnieżek ma uszkodzoną kość miedniczną i obrzęk łapy, a w toku badań wykryto również powiększoną wątrobę i nadnercza, szmery w sercu, olbrzymi guz jąder i starte zęby. Nie ulega wątpliwości, iż są to następstwa wieloletniego zaniedbania.
Na razie zamieszka u jednej z naszych pracownic, która popracuje nad jego dobrym samopoczuciem, postara się przywrócić wiarę w człowieka, a także będzie odwiedzać regularnie lecznicę, żeby wzmocnić staruszka przed zabiegiem. Mamy nadzieję, że dla Śnieżka zaświeci jeszcze słońce i pozna jak to jest mieć kochającego opiekuna - informują inspektorzy z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
We wpisie podziękowano osobie, która nie pozostała obojętna na cierpienie Śnieżka. Jej postawa jest godna uznania i pochwały, dlatego przypominamy — jeśli widzimy kota, psa, sarnę albo jakiekolwiek inne zwierzę wymagające ratunku, nie bójmy się zadzwonić po pomoc. Historia Śnieżka również ukazuje, że nie należy tolerować bierności służb i braku sumienności w wykonywaniu należytych obowiązków.
Źródło: KTOZ Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami