Lata temu chciała tylko nakarmić lisa, który przychodził do ogrodu. Skutki są zauważalne do dziś
Z roku na rok, coraz więcej gatunków dzikich zwierząt coraz śmielej wchodzi do miast. Zjawisko to między innymi powoduje łatwy dostęp do pożywienia. Niektóre osobniki kierują się nie tylko głodem, ale również ciekawością. Co więcej, są zwierzęta, które wiernie wracają w to samo miejsce, często przyprowadzając ze sobą innych członków stada. Właściciele ogródków często chętnie nawiązują długoletnie przyjaźnie z dzikimi stworzeniami. Czy słusznie? Pewna kobieta, która od 25 lat codziennie dokarmia lisy, udostępniła w sieci filmik, który może wskazywać na to, że niewinne podrzucanie przekąsek wymknęło się spod kontroli.
Zaczęło się od jednego lisa, który przychodził do ogródka
Kobieta od wielu lat mieszka w domku jednorodzinnym z ogrodem, który położony jest nieopodal lasu. Prawdopodobnie dlatego to właśnie na teren jej posiadłości, 25 lat temu zaczął nieśmiało skradać się lis poszukujący pożywienia.
Zwierzę szybko nauczyło się, że Sharon nie jest dla niego żadnym zagrożeniem. Wracał regularnie do dobrze znanego mu już ogrodu, żeby w łatwy sposób wypełnić sobie brzuszek. Kobieta była zachwycona nową znajomością i za wszelką cenę starała się zaspokoić gusta kulinarne rudego czworonoga.
Dał się oszukać weterynarzowi bez uprawnień. Wpadł w rozpacz, gdy obejrzał film z operacji swojego psaTo już czwarte pokolenie lisów, które jest dokarmiane przez kobietę
Sharone nie spodziewała się, że osobnik, który ją sobie upatrzył, ma tak liczną rodzinę. Co więcej, do głowy jej nie przyszło, że z czasem lis zacznie przychodzić w towarzystwie innych zwierząt. Z czasem, w ogrodzie zaczęło robić się coraz tłoczniej. Kobieta szybko przekonała się, że plotki w lisim świecie rozchodzą się równie szybko, co w ludzkim. Ku jej zdziwieniu, po pewnym czasie pod werandą zaczęły pojawiać się również młode osobniki.
To był znak najwyższej formy zaufania. Lisice przyprowadzając swoje młode, pokazywały w ten sposób, że ufają Sharon bezgranicznie i liczą na pomoc w wykarmieniu wiecznie głodnych i coraz liczniejszych brzuszków.
Karmicielka lisów relacjonuje, że to już czwarte pokolenie, które w ciągu ćwierćwiecza regularnie przychodzi do jej ogrodu. Sharon dba nie tylko o to, aby zwierzęta nie były głodne. W razie jakichkolwiek wątpliwości co do stanu zdrowia któregoś osobnika nagrywa go, w celu konsultacji z lekarzem weterynarii. Jeżeli specjalista stwierdza, że dany lis potrzebuje leków, Sharon przemyca je we wcześniej przygotowanych przekąskach.
Dokarmianie dzikich zwierząt, pomimo dobrych chęci, może skończyć się dla zwierząt tragicznie
Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że karmicielka lisów kieruje się miłością do zwierząt i chce dla odwiedzających ją rudzielców jak najlepiej. Niestety, biorąc pod uwagę funkcjonowanie całych populacji danego gatunku oraz ekosystemów, tego typu praktyki nie są korzystne dla przyrody.
Po pierwsze, pokarmy spożywane przez ludzi, dla zwierząt mogą stać się śmiercionośną trucizną. A to właśnie resztki z posiłków często lądują w brzuchach dzikich osobników decydujących się korzystać z usług karmicieli.
Po drugie, zwierzęta przyzwyczajone do dostawania posiłków prosto pod nos, często nie są sobie w stanie poradzić w środowisku naturalnym. W przypadku lisów dokarmianych przez Sharon mowa o ogromnej liczbie osobników, które pewnego dnia mogą zostać odcięte od głównego źródła pokarmu (na przykład ze względu na wyprowadzkę lub chorobę właścicielki nieruchomości).
Po trzecie, dzikie zwierzęta dokarmiane przez ludzi, po pewnym czasie zaczynają ufać człowiekowi. To może się dla nich tragicznie skończyć. Osobniki żyjące na wolności nie powinny mieć z nami kontaktu.
Źródło: tiktok.com/@shazzababie