Kocur przyszedł do ogrodu. Życie na ulicy wyrządziło mu największą krzywdę
Kobieta regularnie dokarmiała na swojej posesji dzikie koty. Niespodziewanie wśród zwierząt pojawił się on. Bury kocur z ranami zadanymi przez inne bezdomne koty. Po jego pyszczku było widać, że wiele przeszedł. Był jednak zbyt dziki, aby można było mu pomóc. Opiekunka kotów nie zamierzała jednak tak łatwo się poddać.
Koty i ich dzika natura
Koty są zwierzętami z naturalną dzikością serca. Opiekunowie mruczków przekonują się o tym bardzo często w gabinecie weterynaryjnym podczas zwykłych zabiegów medycznych. Bywa, że pobranie krwi, a nawet zwykłe obcięcie pazurków wydobywa z nich dziką bestię, która nie cofnie się przed niczym w obronie swoich granic.
Mimo procesu udomowienia koty pozostały zwierzętami, które potrafią funkcjonować niezależnie od człowieka. Przychodzi jednak moment w życiu każdego dzikiego mruczka, kiedy po przegranej walce z innymi dzikimi kotami bez pomocy człowieka nie uda się przeżyć. Stworzenie o burym futerku przyszło po pomoc do kobiety dokarmiającej bezdomne zwierzęta po tym jak zostało przegnane z zajmowanego przez siebie terytorium. Młodsze i silniejsze koty atakowały go przy każdej możliwej okazji, do tego stopnia, że potrzebował pilnej pomocy medycznej.
Bielik w stanie agonalnym, drugi nie przeżył. Czy to było otrucie? Codziennie rano czeka na niego po drugiej stronie rzeki. Pies jest w siódmym niebieDziki kot potrzebował pomocy. Nie potrafił jednak zaufać ludziom
Kobieta, widząc poranionego kota w swoim ogrodzie, postanowiła zwrócić się o pomoc do lokalnej fundacji pomagającej bezdomnym zwierzętom. Dowiedziała się, że bury kocur od wielu lat jest nieuchwytny i próbowano już mu pomóc. Niestety całkiem zdziczały mruczek nie dał się przekupić ludziom nawet najsmaczniejszą karmą. Porywał kawałek porcji i uciekał, gdzie pieprz rośnie.
Właścicielka posesji nie potrafiła zostawić zwierzęcia w potrzebie. Postanowiła, że mimo syczenia i prychania spróbuje mu pomóc. Proces oswajania dzikusa trwał wiele dni. Ricky, bo takie imię otrzymał, z każdym dniem czuł się coraz bardziej komfortowo w otoczeniu kobiety i innych dokarmianych przez nią zwierząt. Nadal jednak nie dawał szans, aby dać się pogłaskać, a tym bardziej, aby można było opatrzyć jego rany.
Kobieta nie dała za wygraną. Kocur otrzymał azyl w garażu
Pewnego razu wrócił z okropnymi, jeszcze większymi ranami na pyszczku. Wokół jednej z nich wytworzył się ropień, który sprawił, że kot stał się bardzo słaby. Kobieta wiedziała, że jeśli dzikusek nie otrzyma pomocy medycznej, nie uda mu się przeżyć. To była jedyna okazja, aby go schwytać i wyleczyć.
Razem z partnerem zorganizowali kotu w garażu cichą i bezpieczną przestrzeń, w której mógł spokojnie zdrowieć. Na początku nie byli pewni, jak kot zareaguje na zamknięcie. O dziwo okazało się, że Ricky odnalazł się w nowej sytuacji. Okazane ciepło i troska ze strony ludzi zaczęły kruszyć jego dzikie serce.
Metamorfoza dzikiego kocurka
Przy odpowiednim leczeniu rany na ciele i pyszczku kota szybko się zagoiły. Mruczek nabrał też energii i siły. Pojawiła się w nim również kocia ciekawość. I tak oto zaczął zwiedzać dom swoich bohaterów. Nadal jeszcze uciekał w popłochu gdy ktoś zanadto się zbliżył, jednak odkrył, że kuchnia i stojąca w niej lodówka oznaczają dla niego same dobre rzeczy.
Z biegiem czasu Ricky zaufał swojej nowej rodzinie. Kobieta z partnerem tak bardzo przyzwyczaili się do niego, że postanowili, że zostanie z nimi na zawsze. Zwierzę każdego dnia uczyło się odwdzięczać ludziom za okazaną troskę i miłość. Z dzikiego kocurka stał się najprawdziwszym domowym mruczkiem.
Źródło: instagram/ helenski90