Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Pozostałe > Kierowca autobusu udzielił pomocy sarence leżącej przy drodze. Nikt inny nie zareagował
Ewa Matysiak
Ewa Matysiak 07.06.2022 13:21

Kierowca autobusu udzielił pomocy sarence leżącej przy drodze. Nikt inny nie zareagował

Monitoring
facebook/Mobilis

Kierowca autobusu linii 737 zatrzymał pojazd i udzielił pomocy sarence leżącej przy drodze. Jej matka i rodzeństwo nie dawały oznak życia. Mężczyzna ułożył zwierzę na swojej kurtce i zabrał do autobusu. Tymczasem sprawca zdarzenia odjechał, nie udzielając żadnej pomocy.

To miał być kolejny zwykły kurs dla Wojciecha Galeńskiego, kierowcy autobusu linii 737. Jednak stało się inaczej. Mężczyzna zauważył martwą sarnę oraz dwa młode leżące w odległości 2-3 metrów od niej, po obu jej stronach. Tylko jeden z maluchów wciąż się poruszał.

Kierowca autobusu ruszył z pomocą nowo narodzonej sarence

Dokładny przebieg zdarzenia został opisany na facebookowym profilu Mobilis, prywatnej firmy przewozowej w autobusowej komunikacji miejskiej. Przewoźnik działa na terenie Warszawy, Krakowa i Wrocławia, pracując dla Zarządu Transportu Miejskiego.

Z zamieszczonego wpisu dowiadujemy się, że pan Wojciech wyruszył rano, przed godziną 7.00, na trasę z Cmentarza Południowego w Antoninowie w kierunku Ursynowa Północnego. Gdy dojeżdżał do pierwszego skrzyżowania na trasie z daleka dostrzegł leżące na jezdni zwierzę. Po chwili stało się jasne, że była to dorosła sarna, która nie przeżyła zderzenia z samochodem.

Pan Wojciech bez chwili wahania zatrzymał autobus i poszedł sprawdzić sytuację. Jak się okazało, śmiertelnie potrącone zwierzę było w ciąży, a dwa młode wypadły z łona matki, z czego tylko jedno dawało oznaki życia. Sprawca wypadku uciekł z miejsca zdarzenia.

- Widok był naprawdę przerażający, ale pan Wojciech zachował spokój. Szybko zadzwonił na numer alarmowy 112 i zgłoszenie zostało przekazane do Eko-patrolu - dodają przedstawiciele Mobilis.

Nie wszyscy rozwinęli w sobie empatię

W tym momencie warto dodać, że pan Wojciech nagrywa i publikuje w sieci filmy pokazujące kierowców łamiących przepisy ruchu drogowego. Autor kanału "samochodoza" walczy z przekonaniem o dominującej pozycji kierowców aut, którzy uważają, że wolno im więcej. 

Również i tym razem pan Wojciech nie odpuścił. Postanowił zabrać głos i opisać reakcję innego kierowcy autobusu na wypadek z udziałem dzikich zwierząt.

- Nadjeżdża drugie 737 w drugą stronę, ja blokuję mu możliwość skrętu swoim autobusem, kierowca ma do mnie pretensje, każe mi wracać do pracy i cofnąć ten mój wóz. Próbując jednak skręcić w tą małą uliczkę o mały włos nie doprowadza do kolizji z moim pojazdem, klinuje się całkowicie i teraz już nie ma wcale przejazdu - napisał na swoim profilu na Facebooku.

Tymczasem pan Wojciech chwycił swoją kurtkę, ułożył w niej zwierzątko i na spokojnie wrócił do autobusu. Nie baczył na to, że jego koszula zostanie zbroczona krwią i wodami płodowymi. Liczyła się tylko pomoc wyszarpniętemu z łona i brutalnie potraktowanemu przez los zwierzęciu.

Aby umożliwić kierowcy dalsza jazdę, jedna z pasażerek zaoferowała pomoc - trzymała sarenkę na kolanach całą drogę do momentu, gdy autobus dojechał do pętli na Ursynowie. Na krańcu trasy zwierzę zostało odebrane i przewiezione do lecznicy weterynaryjnej.

Sarenka umarła

Choć chciałoby się wierzyć, że historia ta doczeka się szczęśliwego zakończenia, rzeczywistość nie zawsze idzie w parze z naszymi oczekiwaniami. Jak powiadomiono za pośrednictwem mediów społecznościowych, po kilku dniach przewoźnik otrzymał bardzo smutną wiadomość - sarenka niestety nie przeżyła.

Sarenka

- W całej tej historii przerażają mnie dwie rzeczy: kierujący, który zabił ciężarną sarnę tak się spieszył, że nawet nie pozbierał z drogi resztek swojego samochodu, a kierowca drugiego autobusu w ogóle nie widział cierpienia żywej istoty. Na sam koniec, kiedy poprosiłem go o pomoc przy cofaniu, żebyśmy mogli obaj wrócić do pracy, każe mi sobie samemu radzić. Później, kiedy jadę już bez sarny, mijając się ze mną na Ursynowie, wystawia w moim kierunku środkowy palec - zauważa pan Wojciech. Niezależnie od finału tej historii, panu Wojciechowi należą się wielkie brawa za empatię, ogromne zaangażowanie i wielkie serce.

Dołącz do nas

Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!

Źródło: facebook/Mobilis, Wojciech Galeński