Awantura w klinice weterynaryjnej. Właścicielka pseudohodowli psów zaatakowała lekarkę
W Centrum Weterynaryjnym prowadzonym przez Beatę Chmurę-Musiałę doszło do skandalicznej sytuacji. Lekarka weterynarii zaczęła dostawać telefony z pogróżkami. Finałem była szarpanina między właścicielką pseudohodowli psów, a właścicielką kliniki. Świeżą sprawą zajęła się policja. Jak donoszą dziennikarze Onetu, w miniony piątek jednym z pacjentów Centrum Weterynaryjnym w Przeworsku (woj. podkarpackie) był dopiero co zakupiony pies pochodzący z lokalnej hodowli. U zwierzęcia zdiagnozowano przepuklinę pępkową i zalecono leczenie, ponieważ mogła ona stanowić spore zagrożenie.
W trakcie konsultacji lekarka weterynarii wyjaśniła opiekunowi, że wykryta przypadłość jest wadą wrodzoną, o której powinien być poinformowany przez hodowcę. Wówczas nikt nie przypuszczał, że sugestia skłoni właścicielkę hodowli do osobistej wizyty w gabinecie.
Właścicielka pseudohodowli psów nękała lekarkę weterynarii
Jak zrelacjonowała Beata Chmura-Musiała, właściciela psa poczuł się oszukany i stwierdził, że skontaktuje się z osobą, u której nabył swojego podopiecznego i zażąda wyjaśnień. Jeszcze tego samego dnia w klinice weterynaryjnej rozdzwoniły się telefony. Ze względu na dużą liczbę zgłaszających się pacjentów lekarka nie była w stanie odebrać, ale zauważyła, że seria połączeń pochodzi z tego samego numeru.
- Wiedziałam, że coś się święci - wspomina pani Beata w rozmowie z "Onetem".
Moment kulminacyjny nastał po weekendzie. W poniedziałek w gabinecie zjawiła się bez zapowiedzi właścicielka hodowli psów, z której pochodził chory zwierzak. W ciągu kilku minut w pomieszczeniu rozpętała się awantura.
- Najpierw zapytała, czy ją kojarzę, więc odpowiedziałam, że nie. Po chwili zaczęła krzyczeć nad moją głową. Pytała, co ja sobie wyobrażam, bo ona przecież hoduje psy od wielu lat. Byłam w szoku – opowiada Beata Chmura-Musiała. Wzburzona kobieta nie poprzestała na krzykach, dochodziło z jej strony również do gróźb i wyzwisk. W pewnym momencie zapowiedziała swojej rozmówczyni, że ją "zniszczy". Zarzekała się, że po zdyskredytowaniu lekarki nikt więcej nie odwiedzi Centrum Weterynaryjnego.
W gabinecie doszło do rękoczynów
Sprzeczka eskalowała, kiedy właścicielce hodowli psów wskazano drzwi i poproszono o opuszczenie kliniki. Wtedy kobieta rzuciła się z rękami na lekarkę. Zaczęła ją szarpać i drapać, na co poszkodowana zareagowała ucieczką.
- Wyrwałam się jej i uciekłam do pomieszczenia socjalnego, gdzie chowała się już moja techniczka. Później jeszcze ta kobieta krzyczała, że wyjdzie dopiero, jak skończy. Dalej groziła mi, że nie będę miała życia i pracy – wspomina weterynarz.
O napaści w gabinecie powiadomiono policję. Wszczęto śledztwo mające na celu jak najszybsze wyjaśnienie zaistniałej sytuacji oraz sprawdzenie, czy doszło do więcej niż jednego przestępstwa. Pani Beata przekonuje, że wykonywała jedynie swoje obowiązki, natomiast w jej odczuciu nieuczciwa i agresywna hodowczyni powinna przynajmniej zwrócić pieniądze za zabieg usunięcia przepukliny.
- Najgorsze jest to, że takich "pseudohodowli" jest wiele. Ludzie płacą za psy nawet po 3-4 tys. zł, a one praktycznie są kalekami – podkreśla.
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Weterynarze ostrzegają przed niebezpieczną zabawką. Nie pozwól, by trafiła w kocie łapki
Schorowana kobieta nie mogła dłużej zajmować się psem. Na widok ich pożegnania pęka serce
Tarantula ukraińska dotarła do Polski. Czy trzeba się jej bać?
Źródło: onet.pl