Żona posłała go do schroniska z kartonem. Z uśmiechem powiedział 4 słowa: "Wnuczka ma już nowego"
Do biura Krakowskiego Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami przyszedł starszy mężczyzna z dużą paczką. Aktywiści ucieszyli się z tego widoku, naiwnie zakładając, że są to dary dla ich podopiecznych. Niestety, w zaklejonym kartonie znajdowała się zaniedbana istota, która posłużyła jako prezent dla wnuczki mężczyzny. Kiedy pupil dziecka stał się problematyczny, został potraktowany jak niepotrzebny przedmiot i… wymieniony na “lepszy” model.
Starszy mężczyzna przyniósł dużą paczkę. Wolontariusze myśleli, że w środku są dary dla zwierząt
Dla aktywistów zajmujących się pomocą dla porzuconych i zaniedbanych zwierząt ostatnie tygodnie roku nie kojarzą się jedynie z czasem spędzanym z rodziną i przyjaciółmi. Niezmiennie od lat w okresie gwiazdkowo-sylwestrowym obserwuje się masowe porzucanie zwierząt domowych. Jedne są nietrafionymi prezentami gwiazdkowymi, inne nagle stają się po prostu problematyczne. Los takich stworzeń jest bardzo smutny, o czym przypominają pracownicy schronisk dla bezdomnych zwierząt.
Niedawno do biura Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami przyszedł starszy mężczyzna, który przyniósł ze sobą duży karton. Uradowani aktywiści pomyśleli, że to z całą pewnością ktoś, kto w okazji Świąt Bożego Narodzenia postanowił podarować porzuconym zwierzętom jakąś karmę, smaczki lub zabawki. Niestety, bardzo się mylili. To nie była przyjemna wizyta.
Fajerwerki przyjazne zwierzętom? Dr Sumińska nie gryzła się w język. Tej informacji nie ma na etykiecieW kartonowym pudle skrywała się cierpiąca i przerażona istota. Królik chorował od dłuższego czasu
Aktywiści zrelacjonowali przebieg smutnej wizyty w mediach społecznościowych. Starszy pan po wejściu do biura do krakowskiego KTOZ oświadczył:
Wczoraj tu dzwoniła moja żona, żeby zapytać czy można Wam królika przynieść. No to przyniosłem.
Wolontariusze natychmiast skojarzyli, o co chodzi i rzeczywiście dzień wcześniej kontaktowała się z nimi kobieta, która pytała, czy przyjęliby oni pod opiekę królika, który od pewnego czasu choruje. Chodzi o grzybicę. Dodała, że zwierzę jest leczone, ale wdrożona kuracja najwyraźniej nie przyniosła satysfakcjonujących rezultatów.
Starszy pan poinformował, że królik nigdy nie był u lekarza weterynarii. “Leczeniem" określił smarowanie zwierzaka “jakąś” maścią, o której przeczytał w Internecie. Następnie dodał, że to nie jest problem ponieważ… jego wnuczka ma już nowego pupila.
Królik jest nie tylko chory, ale również przerażony
Aktywiści podjęli się opieki nad niechcianym królikiem. Okazało się, że to młoda samiczka rasy rex. Specjaliści oszacowali jej wiek na około 4 miesiące. Dostała na imię Mavros, co w języku greckim oznacza “czarny”. Już kilka dni po przyjęciu podopiecznej do KTOZ mogła liczyć na rozpoczęcie profesjonalnego leczenia weterynaryjnego. W jej karcie specjaliści napisali:
Skóra głowy w fatalnym stanie, znaczna maceracja naskórka, skóra sucha i pomarszczona.
Dodać należy, że króliczka jest bardzo nieufna w stosunku do ludzi. To wskazuje na to, że nie ma miłych wspomnień związanych z kontaktem z człowiekiem. Właśnie w ten sposób często kończą żywe prezenty, bez względu na to, z jakiej okazji są one dawane dzieciom.
Źródło: facebook.com/Krakowskie.Towarzystwo.Opieki.nad.Zwierzetami