"Za bardzo go kocham". Po 7 miesiącach do kobiety odezwał się właściciel psa
Użytkowniczka portalu Reddit podzieliła się z internautami historią, która na zawsze pozostanie w jej pamięci. Kiedy 7 miesięcy temu wzięła pod opiekę psa, który wałęsał się zupełnie sam po okolicy, nie spodziewała się, że zajmie w jej sercu tak szczególne miejsce. Niestety los miał dla tej dwójki przygotowany nieoczekiwany zwrot akcji.
Przygarnęła psa z ulicy
Internautka opowiada, że pewnego dnia jej koleżanka zadzwoniła z informacją, że w okolicy jej domu błąka się pies. Zaproponowała, że zabierze go do weterynarza, by upewnić się, że nie ma wszczepionego czipa, który pozwoli zlokalizować jego opiekunów, a jeśli tak się nie stanie, po okresie adaptacyjnym w schronisku powierzy go pod jej opiekę. Z uwagi na to, że kobieta już od jakiegoś czasu zastanawiała się nad przygarnięciem czworonoga, przystała na ten układ.
Pies był dość wychudzony i brudny, co świadczyło o tym, że nikt się nim nie opiekuje. Niestety w lecznicy weterynaryjnej okazało się, że nie da się zlokalizować w jego ciele czipa, który pozwoliłby na kontakt z jego właścicielami. Zwierzę trafiło więc do autorki wpisu.
Gęsi z przerażeniem patrzyły, jak między jajami wije się wąż. Nie mogły nic zrobić Dzikie zwierzę siedziało na płocie leśniczówki. Leśnik zdążył zrobić mu zdjęciePies stał się jej najlepszym przyjacielem
Stan czworonoga polepszał się z dnia na dzień. Nie tylko przybierał na wadze, a jego futerko robiło się lśniące. Pies zaufał kobiecie, która odmieniła mu życie i oboje zaczęli wierzyć, że spędzą je razem do ostatnich dni. Po ponad pół roku wspólnego życia opiekunka zwierzaka dołączyła na jedną z grup na Facebooku poświęconej temu gatunkowi. Wtedy stało się coś, czego nie mogła przewidzieć.
Chociaż przez siedem miesięcy nikt się nie zgłosił po znalezionego na ulicy psa, tego dnia jedna z komentujących zdjęcie oznajmiła, że jest pewna, iż to jej zaginiony pupil. Od razu odezwała się w wiadomości prywatnej i chciała umówić się na wizytę, by odebrać psa. Co więcej, oferowała nawet wynagrodzenie za czas opieki nad nim.
"Za bardzo go pokochałam, by go oddać"
Myślałam, że próbuje mnie oszukać, ponieważ mieszka za granicą, ale znalazłam jej Instagram z wieloma zdjęciami i filmami o psach. Mój pies ma bardzo unikalne ubarwienie, więc bez wątpienia był to ten sam pies, co ten na jej zdjęciach - pisze użytkowniczka Reddita.
Z sieci dowiedziała się również, że rok temu rzekomej opiekunce psa spłonął dom, a przerażony czworonóg zniknął bez śladu. Choć aktualna właściciela zwierzaka bardzo współczuła jej trudnych doświadczeń, nie wyobrażała sobie rozstania z nim. Zaproponowała nawet, że regularnie będzie wysyłać jej zdjęcia, jednak po wymianie kilku wiadomości konwersacja stawała się coraz bardziej nieprzyjemna.
Dostałam mnóstwo nienawistnych wiadomości od ludzi, których nawet nie znam. Miałem ataki paniki ilekroć dostawałem powiadomienia, bo jej przyjaciele zachowywali się, jakby to była moja wina - wyjawia.
Obecna opiekunka psa zdecydowała się zablokować możliwość wysyłania do niej wiadomości. Podkreśliła, że podczas wizyty u weterynarza nie znaleziono czipa, a także po czworonoga nie zgłosił się nikt, by odebrać go z okresu przejściowego w schronisku. Choć według prawa zwierzę jest jej, sumienie nie pozwala jej przestać myśleć, czy aby na pewno postąpiła słusznie.