Wiewiórka biegała spanikowana po ogrodzie. Jej potomstwo nie dawało oznak życia
Wiosenne porządki w ogrodzie mogą nas zaskoczyć pod wieloma względami. Właścicielka domu nie spodziewała się jednak, że pielenie grządek przerodzi się w akcję ratunkową. Wiewiórcza mama szukała pomocy u ludzi i swoim zachowaniem próbowało pokazać, że życie jej potomstwa jest zagrożone. Maleńka wiewiórka nie dawała oznak życia.
Spanikowana wiewiórka biegała po ogrodzie. Tuż obok leżało "coś rudego"
Macierzyństwo w przyrodzie przybiera różne formy, a pełnienie roli opiekunki nad potomstwem wymaga od samicy większego lub mniejszego poświęcenia — czasu, energii, zdrowia, a czasem i własnego życia. Samice w świecie zwierząt udowadniają, że są gotowe na wszystko, aby chronić swoje młode i zaryzykują nawet kontaktem z człowiekiem, jeżeli ich potomstwo potrzebuje pilnej pomocy.
Do zaskakującego zdarzenia doszło 24 marca br. w jednym z ogrodów na terenie Łodzi. Kobieta robiąca wiosenne porządki w ogrodzie zauważyła dziwnie zachowującą się wiewiórkę. Rude zwierzątko biegało w popłochu, wydając z siebie piskliwe dźwięki, tak jakby chciało zwrócić na siebie uwagę właścicielki domu.
Zaciekawiona kobieta podeszła bliżej i zrozumiała, co stworzenie chciało jej przekazać. Maleńka wiewiórka leżała w trawie pod drzewem, nie dając oznak życia. Spanikowanym rudzielcem była wiewiórcza mama, która szukała u ludzi ratunku dla swojego dziecka.
Ojciec z synem zauważyli transporter w szczerym polu. Do domu wrócili we troje Bezdomny kot od 28 dni czeka na swojego przyjaciela. Razem przeszli przez piekłoStrażniczki miejskie ogrzały wyziębioną wiewiórkę. Trafiła do inkubatora
Kobieta wiedziała, że nie ma czasu do stracenia. Niestety nie miała dostatecznej wiedzy w zakresie udzielania pierwszej pomocy dzikim zwierzętom. Wezwała więc na pomoc Animal Patrol Straży Miejskiej w Łodzi. Strażniczki szybko dotarły na miejsce zdarzenia i mimo kiepskich rokowań maleństwa nie miały zamiaru się poddać.
Zabrały wiewiórczego oseska do samochodu i próbowały rozgrzać jego zziębnięte ciało. Pocierały ciepłymi dłońmi jego futerko i trzymały przy nawiewie z ciepłym powietrzem. Maluszek w końcu zaczął się delikatnie poruszać.
W sercach strażniczek miejskich na nowo zagościła nadzieja. Niezwłocznie zabrały stworzenie do lecznicy, aby otrzymało potrzebną pomoc. Wiewióreczka trafiła do Ośrodka Rehabilitacji dla Dzikich Zwierząt w Łodzi i została umieszczona w inkubatorze.
Wielu internautów dopytywało, co wydarzyło się z mamą rudej pacjentki. Dorosła wiewiórka nie została odłowiona ze względu na brak zagrożenia życia oraz fakt, iż zapewne odpowiedzialna jest za resztę potomstwa. Rozdzielając matkę z dziećmi, które pozostały w norze, strażniczki skazałyby je na pewną śmierć.
Mała wiewiórka zostanie wypuszczona na wolność, gdy odzyska siły i stanie się samodzielna. Zwracając się o ratunek do ludzi, dzielna mama zrobiła to, do czego przysposobiła ją natura. Zapewniła przetrwanie swojemu gatunkowi.
Nie zabieraj młodych zwierząt z lasu. Rodzice często są w pobliżu
Pamiętajmy, że wiosna to szczególny czas dla niedawno urodzonych dzikich stworzeń. Wiele z nich, choć na pierwszy rzut oka wydaje nam się porzuconych, tak naprawdę nie potrzebuje naszej pomocy. Opiekunowie maluchów najczęściej znajdują się w pobliżu i w ten sposób uczą swoje młode samodzielności, lecz do nauki potrzebują przestrzeni. Dajmy więc swobodę naturze i nie spuszczajmy psów w pobliżu siedlisk dziko żyjących zwierząt.
Pozwólmy odpowiedzialnym rodzicom uczyć swoje potomstwo zachowań, które pozwolą im przetrwać w dorosłym życiu, bowiem nie każde znalezione młode zwierzę wymaga interwencji.