W ich domu coś cuchnęło, więc zaczęli szukać winowajcy. Przerazili się, gdy zajrzeli pod pralkę
Uciążliwy zapach unoszący się w powietrzu wpływa negatywnie na nasz komfort i jakość życia. Nic więc dziwnego, że smród unoszący się od kilku dni z pralni zaniepokoił domowników. Na początku byli przekonani, że problem tkwi w pralce, ale po dokładnych poszukiwaniach udało im się ustalić zupełnie inne źródło problemu. Nieprzyjemna woń dochodziła spod urządzenia, gdzie ukryło się dzikie zwierzę.
Myślała, że śmierdzi z pralki. Źródło problemu leżało gdzie indziej
Amanda jest żoną i matką trójki dzieci, która, jak przystało na przykładną gospodynię, przykłada dużą wagę do czystości w domu. Lubi kiedy przestrzeń, w której spędza czas, jest schludna i ładnie pachnie, dlatego do szału doprowadzał ją fakt, że przez kilka dni nie była w stanie zlokalizować źródła smrodu, który dochodził z pralni. Odór stopniowo zaczął rozprzestrzeniać się również na inne pomieszczenia.
Gospodyni domowa była przekonana, że źródłem problemu jest pralka. Sądziła, że coś utknęło w rurach i najwyraźniej zaczęło się rozkładać. Sprawdziła również filtr, niemniej żaden ze zastosowanych patentów nie rozwiązał problemu. Dopiero kiedy Amanda postanowiła poszerzyć zakres poszukiwań, odkryła, co jest przyczyną okropnego zapachu.
20-latek bez skrupułów nagrał i rozesłał znajomym, jak torturuje psa. Zwierzę nie przeżyłoZnalazła dzikie zwierzę ukryte pod pralką. Zaczęło się już rozkładać
W końcu Amanda uznała, że źródło nieprzyjemnego zapachu musi znajdować się w innym miejscu niż bęben pralki. Zaczęła sprawdzać dosłownie każdy zakamarek, a po odsunięciu pralki jej oczom ukazało się dzikie zwierzę schowane w ciasnej przestrzeni pomiędzy urządzeniem a podłogą. Przerażona kobieta natychmiast wybiegła z pomieszczenia. Znalezisko pod pralką do tego stopnia napawało ją obrzydzeniem i przerażeniem, że była zmuszona prosić męża o pomoc.
Do mieszkania wkradł się wąż. Najwyraźniej dziki gad był już u kresu swoich dni, albo nie był w stanie wydostać się z pralni, w wyniku czego dokonał żywota. To właśnie rozkładające się ciało zwierzęcia było źródłem roznoszącego się po całym domu odoru.
Amanda postanowiła nagrać filmik, na którym pokazała, jak jej mąż pozbywa się z pralni nieproszonego gościa. Materiał udostępniła w mediach społecznościowych.
Jeśli w twojej pralni śmierdzi, sprawdź POD pralką - mówiła ledwie powstrzymując łzy.
Mąż sprawdził każdy zakamarek. Musiała wiedzieć, czy w domu nie ukrywa się więcej węży
Mężczyzna w tempie ekspresowym wyjął ciało węża spod pralki, po czym wyrzucił je na zewnątrz. Okazało się, że wystarczyło jedynie parę chwil, aby pozbyć się źródła nieprzyjemnego zapachu, który kobiecie od kilku dni spędzał sen z powiek.
Amanda była przerażona widokiem gada, mimo że był on już martwy. Samo wyobrażenie tego, że do jej domu niepostrzeżenie wkradł się dziki, potencjalnie niebezpieczny gad zmroziło jej krew w żyłach. W trosce o własne bezpieczeństwo, jak i dzieci poprosiła męża o to, aby dokładnie sprawdził wszystkie zakamarki w domu. Kobieta musiała mieć pewność, że w ich wspólnej przestrzeni nie ma żadnych węży. Na szczęście okazało się, że gad schowany pod pralką był jedynym dzikim lokatorem, który postanowił wprowadzić się do domu rodziny — i oby tak pozostało.
Źródło: kobieta.gazeta.pl, tiktok.com/@mum_that_toks