Wyszukaj w serwisie
Psy Koty Inne zwierzęta Nasze ZOO Głosem eksperta Pozostałe quizy
Swiatzwierzat.pl > Nasze ZOO > W Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym musiały interweniować służby. Sprytny zbieg ukrył się na wysokim drzewie
Kamila Sabatowska
Kamila Sabatowska 18.06.2023 10:52

W Gdańskim Ogrodzie Zoologicznym musiały interweniować służby. Sprytny zbieg ukrył się na wysokim drzewie

pandka ukryta wśród drzew
facebook/Gdański Ogród Zoologiczny, Służby interweniowały w ZOO w Gdańsku

Pracownicy Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego zauważyli, że mieszkaniec jednej z klatek zniknął ze swojego terytorium. Niezwłocznie rozpoczęli poszukiwania pandki rudej, lecz finalnie okazało się, że sami nie będą w stanie sprowadzić jej z powrotem na wybieg. Do akcji musiały wkroczyć służby mundurowe.

Ponzu, ponieważ tak nazywa się samiec pandki rudej, który wydostał się ze swojego wybiegu, ukrył się w miejscu, gdzie nikt z personelu nie był w stanie dostać się samodzielnie. Na szczęście z pomocą przybyli strażacy z wysięgnikiem. Dzięki niemu mogli dotrzeć do koron drzew.

Pandka ruda uciekła ze swojej klatki w ZOO w Gdańsku

Zanim personel ogrodu zoologicznego w Gdańsku zorientował się, że pandka ruda sprytnie wymknęła się ze swojej klatki, ta zdążyła już oddalić się i ukryć. Dopiero po pewnym czasie, szukający jej pracownicy zauważyli, że siedzi w koronie jednego z drzew na terenie placówki.

Nie wiadomo, kiedy konkretnie zwierzak opuścił swój wybieg, ponieważ jego zniknięcie odnotowano dopiero rano. 

- Każdego poranka opiekunowie robią obchód i sprawdzają, czy wszystko jest w porządku z ich podopiecznymi. Tak też było dzisiaj, ale ku zdziwieniu opiekuna, na wybiegu pandek przebywała tylko samica Maja - czytamy na Facebooku Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego.

Zabrali psy na szkolenie do lasu, nagle za ich plecami stanął on. Wyraźnie miał żal, "Nie zazdroszczę"

Do akcji wkroczyli strażacy

W chwili, gdy opiekunowie zwierzaków dojrzeli, że Ponzu w najlepsze siedzi na samym szczycie drzewa, wiedzieli, że mają dwie opcje do wyboru. Pierwszą z nich było cierpliwe poczekanie, aż sam zdecyduje się zejść, drugą natomiast zawiadomienie odpowiednich służb, które przy pomocy specjalistycznych sprzętów pomogą sprowadzić pandkę rudą na ziemię.

- Ze względów bezpieczeństwa postanowiliśmy zadziałać najszybciej, jak tylko się da. Do pomocy przybyła straż pożarna, bez której na pewno byśmy sobie tak sprawnie nie poradzili - dowiadujemy się.

Dzięki specjalnemu wysięgnikowi, w asyście strażaków, po pandkę wjechał weterynarz w specjalnym stroju. Wszystko dlatego, że zwierzęta te mają bardzo grube pazury, które mogą ranić.

Tajemnicą pozostaje, jak udało jej się uciec

Na szczęście cała akcja przebiegła bez większych komplikacji, a Ponzu wrócił na wybieg do swojej partnerki. Co ciekawe, personel ZOO do dziś zachodzi w głowę, jak sprytna pandka wydostała się z klatki. Zapewniają przy tym, że cały system zabezpieczeń działa poprawnie.

- Na tę chwilę tylko on zna dokładną odpowiedź - żartują opiekunowie zwierzaka.

Najważniejsze, że podopiecznemu Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego nic się nie stało i bezpiecznie wrócił na wybieg. Nie pozostaje nic innego, jak mieć nadzieję, że jego ucieczka więcej się nie powtórzy.

źródło: facebook/Gdański Ogród Zoologiczny; interia.pl

Był przekonany, że nawet nie lubi kotów, wtedy stało się to. "Twierdził, że nigdy nie będzie kociarzem"
Porzucony kot leżący na gazetach
Braveman latami włóczył się po Bronksie. Prawdopodobnie tam właśnie mieszkali właściciele, którzy wyrzucili go z domu. Życie na ulicy go nie oszczędzało. Stał się letargiczny i słaby, jego małe ciało toczyły liczne choroby. W końcu ktoś postanowił podać mu pomocną dłoń. Miał zostać uratowany i znaleźć nową, kochającą rodzinę.Chociaż nie mieli doświadczenia we wspólnym wychowywaniu kotów, podjęli się tego zadania. Miłośniczka kotów Polina musiała długo przekonywać narzeczonego, żeby zgodził się na adopcję mruczka. Nadal niepewny swojego stosunku do kotów, mężczyzna w końcu zgodził się, ale było jasne, że chce mieć ze zwierzakiem jak najmniej do czynienia.
Czytaj dalej
Dwa psy leżały wtulone w siebie na ulicy, za żadne skarby nie chciały się rozdzielić. Tylko tak mogli im pomóc
Porzucone psy czekające pod bramą
Leżały zwinięte razem na ulicy, duże ciało pitbulla kontrastowało z miniaturowym yorkiem. Były nierozłączne. Zanim ktokolwiek się nimi zainteresował, spędziły tydzień na ulicy. Nie wiadomo, skąd się wzięły i czy wcześniej należały do jakiejś rodziny. Przed bezdomnością można je było uratować w tylko jeden sposób.Kobieta w Południowej Kalifornii zauważyła dwa psy wtulone w siebie na ulicy. Zapytała mieszkańców, czy je znają, ale nikt się po nie nie zgłosił. Postanowiła zawiadomić organizację pro-zwierzęcą Logan's Legacy, której przedstawiciele zjawili się jeszcze tego samego dnia, aby uratować ten nierozłączny duet.
Czytaj dalej