Usłyszała rozpaczliwe miauczenie. Ledwo wpuściła kotkę do domu, a jej życie wywróciło się do góry nogami
Czarno-biała kotka potrzebowała pomocy. Jej rozrywający krzyk słyszeli wszyscy w okolicy. Miauczała, płakała, próbowała zwrócić na siebie uwagę człowieka. Chociaż całe życie spędziła na ulicy, teraz potrzebowała komfortu domowego zacisza. Rozpaczliwie próbowała dostać się do środka, a kiedy została wpuszczona pod dach nieznajomej kobiety, od razu stało się jasne, dlaczego tak jej na tym zależało.
Kotka przeraźliwie płakała. Jej rozdzierający krzyk słyszeli wszyscy mieszkańcy
Czarno-biała kotka z lokalnej kolonii dzikich kotów pewnego dnia stanęła pod oknami mieszkańców osiedla i zaczęła donośnie miauczeć. Dźwięk rozchodził się po całej ulicy, nie dało się go nie słyszeć. Potrzebowała pomocy i liczyła, że jakiś dobry człowiek jej pomoże.
Wołanie usłyszała mieszkanka osiedla. Kobieta miała ogromne serce dla zwierząt, więc mimo że jej mieszkanie pękało w szwach i nie miała już miejsca na kolejnego kota, instynktownie ruszyła mu na ratunek.
– Kobieta, która ją znalazła, zauważyła, że kotka bardzo płakała i szybko przeniosła ją do transportera i wzięła do środka – mówi Shelbi Uyehara, założycielka Jin's Bottle Babies, azylu dla kotów.
Jak schłodzić psa podczas upałów? Często stosowany sposób może wyrządzić krzywdę, grozi nawet śmierciąLedwo zamknęła za nią drzwi od domu, a kotka urodziła
Kiedy płaczące zwierzę udało się przetransportować do środka, kobieta zauważyła, że kotka jest w ciąży. Chociaż sama miała ledwo sześć miesięcy i była dzieckiem, spodziewała się małych kociąt. Była zdezorientowana i nie wiedziała, co zrobić. Na szczęście kobieta w oparciu o bogate doświadczenie pomogła kotce przejść przez stresujący proces.
Wychowanie młodych było dla kotki wyzwaniem, brakowało jej instynktu macierzyńskiego. Niestety nie mogła zostać w mieszkaniu, bo nie było w nim miejsca dla gromadki kociąt. Obecność kociej ferajny zaburzała porządek, więc tymczasowa opiekunka musiała czym prędzej znaleźć dla mruczków nowy dom. Ogromną pomocą okazała się Shelbi Uyehara, założycielka Jin's Bottle Babies, azylu dla kotów. Kiedy skontaktowano się z nią w sprawie rodziny małych kociąt, wykazała się empatią i zaangażowaniem. Postanowiła pomóc.
– Wzięliśmy ją do siebie następnego dnia. Zaakceptowała nawet dwójkę dzieci w potrzebie – mówi Shelbi.
Była nadopiekuńczą mamą. Nikt nie mógł zbliżyć się do kociąt
Z czasem Panda, jak ją nazwano, coraz bardziej zaczęła rozumieć, na czym polega opieka nad dziećmi. Chociaż początki były trudne, w końcu poczuła instynkt macierzyński.
– Była bardzo skupiona na swoich matczynych obowiązkach i marudziła, kiedy wchodziłam do pokoju zważyć kocięta. Mimo to zawsze była dla mnie miła – opowiada Shelbi.
Kiedy kocięta nieco podrosły i miały już trzy tygodnie, znów je przeniesiono. Tym razem trafiły do Jen, wolontariuszki, która postanowiła wziąć rodzinę mruczków pod swoje skrzydła. Zorganizowała w domu żłobek dla kociąt i zatroszczyła się też o mamę. Chciała spełnić wszystkie możliwe potrzeby mruczków.
– Mieliśmy szczęście, że mieliśmy miejsce i mogliśmy ją wziąć do siebie. Uwielbiamy pomagać ludziom, którzy ciężko pracują i opiekują się lokalnymi kotami, żeby przełamać ten cykl – powiedziała Jen, mając na myśli niekontrolowane rozmnażanie się ulicznych kotów, które czeka bezdomność.
Panda była zachwycona nowym życiem, chociaż trudno było się przekonać do mieszkania wewnątrz po spędzeniu całego życia na ulicy. W końcu doceniła ciepły dom, w którym przyszło jej spędzać czas.
– Życie wewnątrz było dla niej nowe. Musi się jeszcze nauczyć, jak zostać rozpieszczaną domową kotką.
Kocięta urosły, stały się bardziej aktywne i zaczęły same eksplorować przestrzeń. Ich mama nie spuszczała dzieci z oczu.
– Panda chciała, żeby wszystkie kocięta były w swoim łóżku, gdzie ich widzi. Na początku denerwowała się, kiedy wyciągałam dzieci z łóżka, żeby je zważyć i pilnie mnie obserwowała – relacjonuje Shelbi. – Potem zorientowała się, że jesteśmy tu, żeby jej pomóc.
W końcu nieco wyluzowała i dała kociętom więcej przestrzeni. Sama zaczęła spędzać więcej czasu z Shelbi. Bardzo polubiła swoją nową panią i chociaż zajęło to chwilę, wykształciła z nią silną więź.
Nauczyła się jak się bawić zabawkami, których brakowało jej na ulicy. Przywykła do dźwięków, które początkowo napędzały jej stracha. Przyzwyczaiła się do ludzi krążących po mieszkaniu i pozwalała im siadać obok siebie. Z chęcią przyjmowała głaskanie i drapanie po głowie.
Po życiu spędzonym na ulicy, została całkowicie domowym mruczkiem. Jej dzieci wyrosły na zdrowe, radosne koty.
– Jest świetną mamą, ale cieszę się, że to jej jedyny miot i sama może nacieszyć się byciem dzieckiem.
Panda przeżywa drugą młodość, tym razem w ciepłym domu i wśród kochającej rodziny. Chociaż została mamą, może jeszcze nacieszyć się młodością i wybawić za wsze czasy.
Źródło: lovemeow.com