Uratowała kocię z ulicy, gdy jego mama nie przeżyła wypadku. Nie przewidziała, co wydarzy się w domu
Na poboczu drogi leżała mała futrzasta kuleczka. Nie ruszała się. Przejeżdżająca obok kobieta uznała, że zwierzę nie żyje, ale postanowiła wyjść z auta i to sprawdzić. Kociak miał szczęście. Gdyby nie zainteresowała się jego losem, na pewno skonałby na poboczu. Dzięki bezinteresownej wybawczyni zyskał szansę na nowe życie.
Znaleziono go na poboczu. Obok leżało ciało jego potrąconej mamy
Jadąca samochodem kobieta zauważyła kociaka na poboczu drogi. Prawie przeoczyła mały kłębek futra leżący na asfalcie. Kiedy podeszła bliżej, z ulgą zobaczyła, że mały kotek oddycha. Widząc z oddali jego nieruchome drobne ciało, obawiała się najgorszego.
Rozejrzała się wokół i zobaczyła leżącą kilka metrów dalej kotkę. Mama miała mniej szczęścia niż dziecko, niestety nie wykazywała oznak życia. Sądząc po stanie, w jakim się znajdowała, została potrącona. Kierowca nie zatrzymał się i nie udzielił jej pomocy. Zostawił jej ciało na drodze tam, gdzie w nią uderzył.
Kruszynę przewieziono do lokalnego schroniska dla zwierząt, ale niestety nie znalazło się tam dla niej żadne miejsce. Znalazczyni nie poddawała się i zaapelowała do społeczności osób związanej z ratowaniem kotów. Był to strzał w dziesiątkę. Niemal natychmiastowo otrzymała pomoc od niestrudzonych miłośników kotów.
– W ciągu następnych godzin piękna grupa wolontariuszy zebrała się i zorganizowała, aby przywieźć do nas kociaka do Montrealu – relacjonuje Celine z Chatons Orphelins Montreal.
Psi strażak nie przestawał kichać, trafił do weterynarza. Diagnoza to ostrzeżenie dla innych czworonogówKotek był w złym stanie. "Czuliśmy każdą kość w jego ciele, a na głowie miał kilka ran"
Znalezionego kociaka przetransportowano do kliniki weterynaryjnej. Desperacko potrzebował pomocy weterynaryjnej. Dzięki dobrze zorganizowanej pracy wolontariuszy, zadania podzielono. Część osób pojechała z kotkiem do kliniki, a reszta została na miejscu, gdzie go znaleźli. Uznano, że zwierzę prawdopodobnie nie było jedynym z miotu i przeszukiwano teren. Nie znaleziono jednak innych kociąt.
Zwierzę było wyczerpane, całą drogę do kliniki przespało. Kiedy zobaczyło, że zostało uratowane, mogło w końcu odpocząć. Sierść kociaka pokryta była brudem, a jego ciało było skrajnie wychudzone. Potrzebował, żeby ktoś się nim zaopiekował.
– Oszacowano, że kociak miał około pięciu tygodni i ważył zaledwie 348 gramów – mówi Celine. – Nazwaliśmy go Trooper. W takim stanie nie przeżyłby długo na zewnątrz. Miał szczęście, że został znaleziony w samą porę.
Jego waga byłaby odpowiednia dla 3-tygodniowego kocięta. On był natomiast prawie dwa razy starszy. Dlatego priorytetem było wykarmienie go i lekkie podtuczenie, żeby osiągnął zdrową dla swojego wieku wagę.
– Czuliśmy każdą kość w jego ciele, a na głowie miał kilka ran – mówi Celine. Bez szybciej reakcji wybawczyni kot umarłby na poboczu.
Kociak trafił do rodziny zastępczej, gdzie ze spokojem spędził pierwszą noc. Mógł odpocząć w ciepłym łóżeczku opatulony kocykiem. Celine, jego zastępcza mama, specjalnie wzięła w pracy wolne, żeby móc się nim zajmować. Wychudzony kociak potrzebował karmienia co trzy godziny.
– Po kilku dniach opieki w końcu zaczął samodzielnie jeść i pić – relacjonuje Celine. – Trooper to mały wojownik.
Kotka-seniorka zaopiekowała się kociakiem. Ta dwójka jest nierozłączna
Trooper nie lubił spać sam. Potrzebował czułości.
– Obudził się w środku nocy, miaucząc do swojej mamy.
Celine spędzała z nim tyle czasu, ile tylko mogła. Chciała, żeby kociak w końcu poczuł się bezpiecznie. Ułatwić to miała jej kotka-seniorka Marsha, która chętnie zaopiekowała się młodszym kolegą. Podała Trooperowi pomocną łapę, kiedy najbardziej tego potrzebował.
Opiekuńcza kotka-seniorka miała słabość do kociaków w potrzebie. Doskonale wiedziała, czego potrzebował Trooper. Dbała o niego i spędzała z nim czas. Para kotów zawsze spała razem, co było przeuroczym widokiem. Kociak był przeszczęśliwy, że udało mu się znaleźć kumpla. Przyjaźń z Marshą znacznie ułatwiła mu proces adaptacji do nowego otoczenia. Nie było szybszej drogi do wyzdrowienia niż poprzez całusy i przytulasy kotki-seniorki.
Trooper zyskał na wadze i w końcu wyglądał jak zdrowy kociak. Wróciły mu siły, które wykorzystywał na zabawy i psoty. Dzięki pomocy Marshy poczuł się pewniej w nowym otoczeniu i zaczął je eksplorować. Przeszedł długą drogę od znalezionego na poboczu kotka do pewnego siebie i pełnego charakteru mruczka.
Źródło: lovemeow.com