Szaleńcy? Może i tak, ale w słusznej sprawie
Setki uratowanych zwierząt, bitwy stoczone z okrutnymi oprawcami bezbronnych istot, tysiące godzin spędzone na poszukiwaniu domów adopcyjnych, długie miesiące poświęcone na rehabilitację i leczenie tych zwierzaków, które trafiły do organizacji w najcięższym stanie. To codzienność ludzi ze Stowarzyszenia Vox Animalium.
Stowarzyszenie Vox Animalium od lat działa w słusznej sprawie
Organizacja działając od 2012 roku, nie tylko ratuje zwierzęta, dla których niejednokrotnie ta pomoc jest na wagę ich życia. Stowarzyszenie także budzi świadomość i wrażliwość w społeczeństwie, bo ile to razy słychać głosy: „pies się z tego sam wyliże”, a „kot ma przecież 7 żyć, da radę”. Takie i dziesiątki innych stereotypów przełamują każdego dnia. Walczą z niezrozumieniem, z archaicznymi zabobonnymi teoriami, z uporem tych, dla których pies nadaje się wyłącznie na łańcuch, a kot do łapania myszy.
Pomaganie zwierzętom to ciężka praca
Skomplikowane zabiegi chirurgiczne, długotrwałe leczenie, terapie behawioralne to chleb powszedni. A szukanie dobrych odpowiedzialnych domów to nie mniej skomplikowane zadanie, którego podjęła się garstka wolontariuszy, ludzi, dla których miłość do zwierząt jest ważniejsza i silniejsza od zmęczenia, niedospania, a często poczucia zwykłej bezsilności. Ale nikt z nich nie powiedział „dziękuję, wysiadam”, bo liczy się każdy kolejny merdający ogon, każde spojrzenie psich lub kocich oczu, każde mruknięcie kociego malucha, który trafił do stowarzyszenia ledwo żywy, zabrany ze śmietnika, gdzie nie miał już nawet siły pomiaukiwać, wciśnięty między kontenery, zmarznięty i głodny.
Ratują zwierzęta z całej Polski, a zdarzyło im się uratować też kilka psiaków aż z Albanii, bo wierzą w to, co robią. Nie robią tego na pokaz, dla poklasku, ale z faktycznego zaangażowania, bo dla tych ludzi to sens życia, to misja. I to właśnie daje im siłę, bo inaczej już dawno by się poddali.
By pomagać, potrzebują pomocy
Proza życia jednak sprawia, że coraz im trudniej, bo koszty weterynaryjne i koszty przetrzymywania zwierząt w psich i kocich hotelikach (sami nie mają terenu, ani przytuliska) osiągnęły zaporowe kwoty. Fakt, że zbiórki stoją w miejscu pomimo setek udostępnień i to, że adopcje też mają trudny czas, sprawiają, że stowarzyszenie po prostu balansuje na krawędzi. Do tej pory zadłużenie w klinikach weterynaryjnych i hotelikach dla zwierząt wyniosło ponad 200 tys. zł. Mogli nie ratować kolejnych zwierząt, ale gdyby oni nie zbierali ich z poboczy i śmietników, kiedy nikt inny nie chciał pomóc, gdy inni pozostawali obojętni, co wtedy byłoby z tymi zwierzakami? Nie byłoby zadłużenia, fakt. Ale nie byłoby też już tych zwierząt. Inni przechodzili obojętnie, oni nie.
Teraz to stowarzyszenie potrzebuje Waszej pomocy. Kiedy poznaliśmy ich historię, zdecydowaliśmy, że muszą zagościć w naszym serwisie, że chcemy, aby nasi odbiorcy też ich poznali, bo razem można więcej. Oni zasługują na tę pomoc, ale jeszcze bardziej zasługują na nią ich aktualni i przyszli podopieczni, bo wierzymy, że siła ludzkich serc sprawi, że nie będą musieli zwijać żagli, tylko ruszą z jeszcze większą siłą, pełną parą, na ratunek kolejnym zwierzakom!
Zachęcamy do wsparcia ich zbiórki dostępnej pod linkiem:
https://www.ratujemyzwierzaki.pl/szansadlazwierzat
Artykuł powstał w ramach współpracy