Rośnie liczba fałszywych zgłoszeń o znęcaniu nad zwierzętami. To nowa metoda zemsty
W ostatnim czasie działacze Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Opolu zmagają się z prawdziwą plagą fałszywych zgłoszeń dotyczących złego traktowania zwierząt. W większości są podyktowane złośliwością i chęcią odegrania się na osobach, które w ocenie zgłaszającego zasługują na lekcję pokory.
Osoby współpracujące w ramach wolontariatu z Towarzystwem Opieki nad Zwierzętami w Opolu są zobowiązane do wykonywania szeregu obowiązków. Na ich barkach spoczywa odpowiedzialność za życie i zdrowie podopiecznych. Muszą być również gotowi do podjęcia interwencji w przypadku podejrzeń stosowania przemocy i zaniedbywania zwierząt.
Jak łatwo się domyślić, osobiste porachunki w postaci nieprawdziwych zgłoszeń o złym traktowaniu zwierząt przez sąsiadów czy byłych partnerów odbijają się na stworzeniach, które wymagają realnej pomocy. O nowych sposobach na zemstę opowiada Dagmara Wojtas, inspektor TOZ w Opolu w rozmowie z "Wyborczą".
Nowy sposób na uciążliwego sąsiada i utarcie nosa eks
Sztuką jest zemsta, która jest zarówno skuteczna, jak i nie uprzykrza życia osobom postronnym. Niestety, stosowanie brudnych sztuczek i wikłanie inspektorów ratujących zwierzęta w konflikty międzyludzkie przynosi więcej szkody niż pożytku.
- Często ludzie wiedząc, że sąsiedzi mają psa, ze zwykłej złośliwości hałasują na korytarzu, żeby tylko pies zaczął szczekać, a następnie nagrywają to i wysyłają do nas, żeby pokazać, że pies jest uciążliwy - tłumaczy przedstawicielka Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.
Doświadczenie nauczyło inspektorów, że ludzie są zdolni wykorzystać zwierzęta jako narzędzie do zemsty, byleby tylko osiągnąć swój cel. Kłamią, drażnią zwierzęta, a nawet strzelają do nich z wiatrówek - wszystko po to, by dać ujście swojej frustracji.
- Żona bądź mąż chce się zemścić na współmałżonku i zgłasza do nas, że rzekomo partnerka bądź partner ma zaniedbanego psa, którego trzyma w kojcu bądź na łańcuchu. Kłamią, że pies jest chory, wygłodniały lub ma guzy. My przyjeżdżamy na miejsce i okazuje się, że piesek jest zdrowy, zadbany i szczęśliwy. Wiemy wtedy od razu, że takie zgłoszenie to nieudolna próba pogrążenia właściciela - mówi Dagmara Wojtas.
Spory między ludźmi odbijają się na zwierzętach
Działaczka wspomina także o drastycznych sytuacjach w swojej karierze. Niektórzy zgłaszający nie mają skrupułów, aby nasyłać organizacje prozwierzęce na współmałżonków bądź sąsiadów, zaś w chwili interwencji prowokować pupile do uciążliwych zachowań, takich jak szczekanie czy wycie.
- Pewnego razu pan, który został niesprawiedliwie zgłoszony na policję i straż miejską, pokazał nam filmik, jak sąsiad specjalnie uderza o barierki i głośno zachowuje się na korytarzu, tylko po to, aby tego psa drażnić - przekazuje Wojtas. W efekcie wolontariusze tracą cenny czas, który mogliby spożytkować na ratowanie potrzebujących stworzeń. Co więcej, osoby bawiące się donosy nie zdają sobie sprawy, że jeśli jeśli następnym razem rzeczywiście będą potrzebować pomocy, mogą spotkać się z odmową.
- Nie mamy czasu na zgłaszanie takich osób, ale prowadzimy listę z numerami telefonów, z których otrzymaliśmy fałszywe zgłoszenie. Jeśli dostajemy kolejne zgłoszenie z numeru z czarnej listy, to już na nie nie reagujemy. Zdarza się też, że osoby z tej listy dzwonią do nas z uporem maniaka co kilka miesięcy, usiłując po raz kolejny zgłosić tę samą, fałszywą interwencję – podkreśla inspektorka.
Źródło: opole.wyborcza.pl
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Koszykarze zabrali na spacer bezpańskie psiaki. Chcą zachęcić do udziału w wolontariacie
Straszliwa pomyłka przyczyną tragedii. Nie żyje ukochany pies, wszystko przez biurokrację?
Lisy rozsmakowały się w kurczakach z KFC. Bezczelnie kradną klientom jedzenie