Pożar strawił cały ich dobytek. Wierny Toffik ani myślał opuścić swojego pana na krok
Fundacja dla Szczeniąt Judyta opisała poruszającą historię pewnego kundelka. Toffik wykazał się ogromną lojalnością wobec swojego pana podczas wybuchu pożaru. Teraz jeden i drugi potrzebują pomocy. Wolontariusze liczą na to, że znajdą się ludzie o dobrym sercu, którzy pomogą psiakowi wrócić do zdrowia.
21 lutego br. w okolicach Pruszcza Gdańskiego w jednym z domów wybuchł pożar. Ogień rozszalał się na dobre i zanim udało się nad nim zapanować, doszczętnie strawił połowę budynku. W tym czasie przebywało w nim małżeństwo oraz pies o imieniu Toffik.
Wierny Toffik ani myślał odstąpić swojego pana nawet na krok
Pożar błyskawicznie rozprzestrzenił się po budynku, przez co niewiele brakowało, żeby małżeństwo straciło w nim życie. Nie można jednak zapomnieć o kundelku, który towarzyszył swojemu opiekunowi w płonącym domu, dopóki nie udało się wydostać go służbom medycznym na zewnątrz.
Niewątpliwie, pies był przerażony zaistniałą sytuacją, a w dodatku musiał także bardzo cierpieć, ponieważ ogień zaczął trawić jego sierść. Pomimo to nie odstąpił ukochanego człowieka nawet o krok. Dopiero kiedy upewnił się, że zajęli się nim ratownicy, którzy przewieźli go do szpitala, uciekł, aby ukryć się i w bezpiecznym miejscu. W schronieniu cierpiał na skutek oparzeń, których niestety nie udało mu się uniknąć.
Kazał dziewczynie wybierać: on albo kot. Nie wahała się ani sekundy
Dzielny Toffik potrzebuje pomocy
Dzień po tych opłakanych w skutkach wydarzeniach, do Fundacji Judyta zgłosili się sąsiedzi, którzy zauważyli wyraźnie osłabionego i poranionego psa kręcącego się po pogorzelisku. Choć starali się go zabezpieczyć, kundelek miał jeszcze na tyle sił, by zdołać przed nimi uciekać. Na szczęście to udało się pracownicom oddziału fundacji w Trójmieście
Niestety Toffik ma rozległe poparzenia na całym ciele. Do tego występuje u niego wysoka gorączka, a badania wykazały także obrzęk płuc i krtani. W związku z tym nie jest w stanie samodzielnie jeść, a oddychanie ułatwia mu podawany tlen. Wciąż trwa walka o ustabilizowanie jego oddechu.
Do fundacji zgłosiła się właścicielka psa. Wyznała, że jej mąż wciąż pozostaje w szpitalu, a jego stan jest poważny. Ona sama zatrzymała się u córki, która mieszka ponad 200 km od ich domu. Pracownicy fundacji obiecali, że zajmą się psem i zrobią wszystko, aby doprowadzić go do zdrowia. Postarają się również pokryć całe koszty jego leczenia, jednak do tego potrzebna jest pomoc ludzi o dobrych sercach.
- RATUJEMY PSA. BO TAK NALEŻY. BO JEGO LUDZIE PRZEŻYLI KOSZMAR I ZOSTALI BEZ GROSZA. Będziemy chcieli pomóc także Rodzinie, dlatego prosimy - bądźcie czujni i zróbmy to razem - czytamy na profilu Fundacji Judyta na Facebooku.
Wszyscy, którzy są w stanie dołożyć, choć symboliczną kwotę do zbiórki prowadzonej na leczenie Toffika, który podczas pożaru wykazał się olbrzymią lojalnością wobec swojego opiekuna, proszeni są o wpłatę TUTAJ.
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
źródło: Facebook