Potrącony kundelek leżał w przydrożnym rowie, służby nie garnęły się do interwencji
W piątek, tj. 14 maja Pogotowie dla Zwierząt otrzymało zgłoszenie dotyczące wypadku na drodze, w którym ucierpiał pies. Niewielkich rozmiarów czworonóg leżał od kilku godzin w przydrożnym rowie, zanim został zauważony. Jak tłumaczą obrońcy praw zwierząt, osoby, które w końcu się przy nim zatrzymały, odbiły się od ściany urzędniczej patologii.
Organizacja poinformowała na mediach społecznościowych o karygodnej postawie urzędników oraz stróżów prawa z Płońska. Zasłaniając się procedurami oraz ignorując powagę sytuacji, po raz kolejny nie byli skorzy do udzielenia pomocy rannemu zwierzęciu.
Potrącony kundelek w urzędniczej pułapce
- Właśnie otrzymaliśmy zgłoszenie o psie z wypadku, który leży w rowie przy drodze w gminie Załuski. To powiat płoński, gdzie bardzo często nie można liczyć na pomoc służb. Tym razem było podobnie - napisali przedstawiciele Pogotowia dla Zwierząt na Facebooku.
Jak podaje organizacja społeczna, funkcjonariusz przyjmujący zgłoszenie o potrąconym zwierzęciu próbował odwlec interwencję do poniedziałku. Przekonywał, iż o pomocy dla psa decydują urzędnicy gminy Załuski, którzy w piątkowy wieczór już nie pracowali.
Na domiar złego schronisko, z którym gmina ma podpisaną umowę, było zamknięte. Lekarz weterynarii z gminy nie odbierał telefonu, natomiast osoby dyżurujące pod nr 112 rozłożyły ręce, nie potrafiąc udzielić odpowiedzi, jak ocalić zwierzę przed śmiercią.
Aktywiści zdali sobie sprawę, że nie mogą czekać ani chwili dłużej. Przerażeni wizją powolnej śmierci zwierzęcia wsiedli w samochodów i postanowili interweniować na własną rękę.
Wyścig z czasem
Na szczęście obrońcom praw zwierząt udało się dotrzeć do czworonoga na czas. Około 2-letni samiec w typie jamnika, którego okrzyknięto Zgredkiem, został przewieziony do kliniki weterynaryjnej, gdzie jest już bezpieczny.
Liczne blizny i rany na pysku oraz uraz tylnej łapy wskazują na to, że malutki kundelek padł ofiarą innych psów. Niewykluczone, że od dłuższego czasu wiódł życie na ulicy. Teraz czeka na tymczasowy dom, gdzie będzie mógł dojść do siebie po wypadku.
- Bardzo potrzebuje teraz bezpiecznej przystani, własnego domu i człowieka, który o niego zadba i pozwoli na nowo zaufać. Maluszek póki co jest bojaźliwy i bardzo uległy. Nie reaguje na inne psy, powarkuje na koty. Nie potrafi chodzić na smyczy - opisują go aktywiści.
Internauci śledzący poczynania w sprawie potrąconego kundelka dali upust swojej frustracji i zażenowaniu w sekcji komentarzy pod wpisem. W mocnych słowach skrytykowali postawę służb oraz pracowników gminy, podkreślając, że nie jest to jednorazowy incydent.
- Przeraża mnie ta wszechobecna znieczulica i obojętność. Ci, którzy zobowiązani są pomoc - bezczelnie ignorują i pomocy odmawiają. Gdyby nie fundacje i organizacje pro zwierzęce skala dramatu byłaby parokrotnie większa - napisała jedna z internautek. - Ludzka znieczulica sięga zenitu - wtórowała jej kolejna osoba.
- Przez taką spychologię niektórzy nie doczekują pomocy, umierają godzinami w męczarniach sami jak palec - dodała jeszcze jedna użytkowniczka Facebooka. Trudno się nie zgodzić z powyższymi wypowiedziami. Gdyby potrącone zwierzę musiało czekać na pomoc do poniedziałku, najprawdopodobniej służby nie miałyby już kogo ratować. Jesteśmy pełni podziwu dla członków organizacji, którzy z miłości do zwierząt dokonali niemal niemożliwego. Trzymamy kciuki, by Zgredek wkrótce znalazł kochający dom!
Zobacz zdjęcia:
Dołącz do swiatzwierzat.pl
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na redakcja@swiatzwierzat.pl. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
-
Niecodzienna akcja ratunkowa. Policjanci uratowali sarnę, która wypadła z brzucha matki
-
Boniek przez 7 lat żył przypięty do łańcucha. Jadł tylko suchy chleb
-
Zdruzgotana 6-latka zatrzymała biegaczkę z psem podczas pogrzebu jej ojca. Zadała jej pytanie