Poszła na spacer ze szczeniakiem. Po tym co się stało, nie było szans na ratunek
Szczęśliwa opiekunka szczeniaka cocker spaniela udała się z pupilem na spacer. Nie spodziewała się jednak, że chwila relaksu zarówno dla niej, jak i jej pupila może zakończyć się w tak przerażający sposób. Bazując na swoim doświadczeniu, ostrzega wszystkich właścicieli czworonogów, by nie podzielili losu jej i jej psa.
Do opłakanych w skutkach wydarzeń doszło w Aberdeen w Szkocji. Choć miał być to zwykły spacer, na swojej drodze pies napotkał węża, który go ugryzł. Walka o jego życie rozpoczęła się niemal natychmiast.
To miał być zwykły spacer
Iwona Beaton za pośrednictwem swoich social mediów, podzieliła się historią, jaka spotkała ją i jej pupila podczas spaceru. Choć nic nie wskazywało na to, że zabawa jej 11-miesięcznego cocker spaniela o imieniu Ollie może być niebezpieczna, zagrożenie czyhało na niego w trawie.
Kobieta udała się ze swoim pupilem nad jezioro Loch Lee. To urokliwe miejsce okazało się być nieodpowiednim do takich aktywności. Otóż nie widziała przeciwwskazań, aby spuścić psa ze smyczy, by mógł pobiegać w trawie. Nie spodziewała się, że podejdzie do żmii, która wygrzewała się w słońcu.
Koci staruszek myślał, że zostanie w schronisku już na zawsze. Sposób, w jaki dziękuje za adopcję, odbiera mowęŻmija ugryzła szczeniaka
Ciekawski czworonóg wypatrzył w trawie żmiję, która wyraźnie go zainteresowała. Nie zdawał sobie sprawy, że zagrożone zwierzę może ugryźć go, a jad okaże się poważnym zagrożeniem dla jego życia. Niestety opiekunka zorientowała się, co właśnie się rozgrywa na jej oczach zbyt późno.
Czarna żmija zdążyła ukąsić cocker spaniela. Zdając sobie sprawę z powagi sytuacji, kobieta czym prędzej udała się z pupilem do kliniki weterynaryjnej. Liczyła, że jeśli będzie trzymać go nieruchomo, jad nie rozprzestrzeni się po całym jego ciele. Niestety, jego dawka przy małej masie ciała czworonoga okazała się być zabójcza. Choć weterynarze walczyli o jego życie przez trzy dni, Ollie odszedł za Tęczowy Most.
"Dzieląc się tym, co się stało, jego śmierć nie pójdzie na marne"
- Miejscowi wiedzą, że jest obszar zamieszkany przez żmije, ale ja nie miałam o tym pojęcia i nigdy nie widziałem znaku ostrzegającego przed wężami - mówi Iwona Beaton.
Chcąc ostrzec innych właścicieli psów, stworzyła plakat, który udostępniła w swoich social mediach. Wierzy, że ze śmierci jej czworonożnego przyjaciela, ktoś inny wyciągnie wnioski i nie popełni błędu, jaki przydarzył się im.
Słusznie zaznacza jednak, że żmije są gatunkiem chronionym i nigdy nie powinno się wyrządzać im krzywdy. Do ataku ruszają jedynie wtedy, gdy poczują się zagrożone.
źródło: zielona.interia.pl