Porzucony labrador błąkał się na Giewoncie. Turyści skusili go przynętą - kabanosem
Po wejściu na Giewont grupa turystów zauważyła, że błąka się tam porzucony czarny labrador. Nie musieli się długo zastanawiać, aby podjąć właściwą decyzję - jak najszybciej pomóc zdezorientowanemu czworonogowi. Na szczęście wpadli na sprytny sposób, jak zachęcić psa do zejścia ze szczytu.
Wchodząc na Giewont, pan Karol ze współtowarzyszami wędrówki nie mogli spodziewać się, że na szczycie napotkają porzuconego pięknego labradora - tym bardziej, że wchodzenie w wysokie góry ze zwierzętami jest surowo zabronione, o czym najwyraźniej zapomnieli jego poprzedni opiekunowie.
Labrador błąkał się samotnie po Tatrach
Choć mogłoby się wydawać, że największym zaskoczeniem na górskich szlakach są nieprzystosowani do panujących warunków turyści, okazało się, że ogromnie nieodpowiedzialni piechurzy wprowadzili na sam Giewont psa. Wiele wskazuje na to, że mieli na celu zostawienie go na szczycie, aby nie wiedział, jak wrócić do domu. Tym samym chcieli spisać go na straty i pozbyć się uciążliwego problemu.
Na szczęście czarny labrador natknął się na pana Karola i jego towarzyszy, którzy również wybrali się na szczyt Tatr. Nie ma się co dziwić, że zwierzę było przerażone i zdezorientowane. Nie wiedziało co się z nim dzieje, a świadomość, że właściciele oddalili się w nieznanym mu kierunku, tylko pogłębiała paraliżujące uczucie strachu.
- 8 października 2017 około godziny 14 na szczycie Giewontu spotkaliśmy zabłąkanego czarnego Labradora, który nie mógł poradzić sobie z zejściem ze szczytu i najwyraźniej chwilę na górze już przebywał - napisał pan Karol w opisie udostępnionego filmu.
Rozpoczęła się akcja ratunkowa. Pomogły kabanosy
Pan Karol i jego kompani o zaistniałej sytuacji od razu poinformowali odpowiednie służby ratownicze. Zdecydowali, że podejmą się niełatwego zadania sprowadzenia przerażonego psa ze sobą. Choć plan w ich głowach układał się nie najgorzej, realia okazały się zupełnie inne.
Do utrudnionych okoliczności ratowania zwierzęcia przyczyniły się oblodzone szlaki, niekorzystne warunki atmosferyczne oraz fakt, że zwierzę nie od razu zdecydowało się im zaufać. Jednak z czasem i przy drobnym przekupstwie kabanosem, którego akurat mieli na wyposażeniu, wszystko zaczynało się układać po ich myśli.
Jednak wszyscy zgodnie stwierdzili, że eskortowanie psa ze szczytu nie należało do najłatwiejszych, zwłaszcza że niektóre fragmenty trasy były ciężkie do pokonania na tyle, że musieli brać labradora na ręce. Niecodzienną operację uwiecznili na nagraniu wideo, które później udostępnili w sieci.
Kiedy wszyscy wraz z psem znaleźli się znacznie niżej, w okolicy Hali Kondratowej, w pewnym momencie zwierzę uciekło w kierunku Kalatówek. Później słuch o nim zaginął. Jak informuje w "Tygodniku Podhalańskim" były komendant Straży Parku Tatrzańskiego Edward Wlazło, po publikacjach materiału w mediach zgłosił się właściciel psa. Zwierzę wróciło do domu, choć nadal nie ustalono, dlaczego w ogóle znalazło się na szczycie. Czyżby opiekunów ruszyły wyrzuty sumienia? A może doszło do nieszczęśliwego zbiegu okoliczności? Tego najprawdopodobniej już się nie dowiemy.
Idziesz w Tatry? Psa zostaw w domu
Pragniemy przypomnieć o obowiązującym zakazie wprowadzania psów na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. Mimo apeli turyści w dalszym ciągu łamią prawo, a strażnicy niestety nie są w stanie codziennie skontrolować wszystkich szlaków. Edward Wlazło podkreśla, że psy, nawet wprowadzane na smyczy i w kagańcu, to duże zagrożenia dla tatrzańskiej przyrody, a także innych turystów, zwłaszcza dzieci.
- Kiedy dzikie zwierzęta zobaczą lub poczują psa, pojawia się u nich reakcja obronna, której towarzyszy wzrost poziomu hormonu stresu. (…) Psy to nosiciele licznych chorób i pasożytów (wirusy, bakterie, pchły, kleszcze, tasiemce), które roznoszą wraz z odchodami czy sierścią. Z racji pokrewieństwa najbardziej podatne na choroby są wilki, ale zagrożenie dotyczy właściwie wszystkich gatunków zwierząt. Psy pozostawiają również liczne ślady zapachowe – znaczą w ten sposób teren – przez co jeleniowate żyją w ciągłym strachu (wyższy poziom hormonu stresu), więc zmienia się ich aktywność dobowa i przestrzenna - czytamy na stronie TPN. W Tatrach słowackich zakaz nie obowiązuje, zatem z psem można wędrować teoretycznie wszędzie, poza wyłączonymi kilkoma obszarami - pod warunkiem, że znajduje się na smyczy i w kagańcu. Jednak według najnowszych doniesień wkrótce i to udogodnienie może zostać zniesione.
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Zachęcamy do wsparcia zbiórki, której celem jest zakup 30 kamizelek kuloodpornych dla ukraińskich żołnierzy walczących na froncie. Każda wpłata ma fundamentalne znaczenie! Taka kamizelka bardzo często ratuje życie - Nic nie zastąpi kamizelki, jeśli chodzi o skuteczną ochronę krytycznie ważnego obszaru, m.in. serca i płuc. Jeśli masz kamizelkę, postrzał może skończyć się tylko dużym siniakiem. Brak kamizelki w przypadku trafienia oznaczać może śmierć lub w najlepszym razie ciężką ranę, która angażuje wiele osób i duże pieniądze podczas ewakuacji, leczenia i rehabilitacji. Bez gwarancji powrotu do pełnego zdrowia. Pomóżmy razem ocalić życie ukraińskich żołnierzy! KLIKNIJ TUTAJ.
źródło: kochamyzwierzaki.pl; noizz.pl