Oderwany od matki słoń spędził 50 lat na usługach człowieka. Tak zareagował, gdy w końcu zerwano kajdany
Słoń o imieniu Raju całymi dniami stał na rozgrzanym asfalcie, zarabiając pieniądze dla właściciela. Odkąd kłusownicy odebrali go matce, przekazywano go z rąk do rąk jak przedmiot. Pięćdziesiąt lat życia spędził w kajdanach, będąc bitym i głodzonym. W końcu po tylu latach postanowiono go uratować. Kiedy zerwano łańcuchy, w jego oczach pojawiły się łzy.
Słoń umierał z głodu. Plastikowe śmieci i odpadki były jego jedynym pożywieniem
Chociaż zrobiliśmy ogromne postępy, jeśli chodzi o okrucieństwo wobec słoni i zaczynamy zdawać sobie sprawę, że miejsce dla tych majestatycznych zwierząt jest w azylach, a nie ciasnej klatce w zoo czy cyrku, niektórzy nadal czerpią korzyści finansowe ze zniewalania dzikich stworzeń. Poza treserami do występów cyrkowych istnieje także druga grupa, mająca za nic wolność tych ssaków. To uliczni żebracy trzymający słonie w łańcuchach i zarabiający na ich cierpieniu.
Raju jako małe słoniątko padł ofiarą kłusowników. Odebrano go matce i zaczął krążyć od jednego opiekuna do drugiego. Słoń w swoim 50-letnim życiu na ulicy miał aż 27 właścicieli. Każdy z nich traktował go jako źródło zarobku, a nie żyjącą, czującą istotę. Musiał znosić niekończącą się przemoc, brutalną tresurę przez coraz to nowszych ludzi i głód, który doskwierał mu każdego dnia.
Gdyby nie przechodnie, nie miałby co jeść. Właściciel nie zapewniał mu jedzenia, byłaby to dla niego wyłącznie strata pieniędzy. Kierowany głodem jadł leżące na ulicy śmieci. Plastik i papier stały się elementem jego diety, czasem tylko nimi mógł zapełnić żołądek.
Jak schłodzić psa podczas upałów? Często stosowany sposób może wyrządzić krzywdę, grozi nawet śmierciąUwolnienie słonia było wyczerpującą misją. Właściciel próbował temu zapobiec
Raju był żebrzącym słoniem w Prajagradź (wtedy Allahabad). Jego pracą było błogosławienie przechodniów, którzy płacili za to właścicielowi. Biznes był na tyle opłacalny, że Raju całymi dniami stał na rozgrzanej ulicy, zarabiając pieniądze dla pana. Nie miał, gdzie się schować. Skuty drutem kolczastym leżał na gorącym asfalcie, w nocy pozostawał w tym samym miejscu. Każdy ruch sprawiał mu ból, a ostre kolce wbijały się w jego skórę. Rozwinął od tego przewlekłe rany na nogach.
Przez większość życia całymi dniami stał na rozgrzanym asfalcie bez żadnego zabezpieczenia. Jego stopy potrzebowały pilnego leczenia i pielęgnacji. Był zmęczony, lata spędzone na ulicy pozbawiły go chęci życia.
Raju potrzebował natychmiastowego ratunku. Organizacja Wildlife SOS chciała ukrócić jego cierpienie i przetransportować go do sanktuarium dla słoni. Sprawa nie była taka łatwa. Musieli podjąć kroki prawne i uzyskać zgodę sądu.
Po długim i skomplikowanym procesie pozyskiwania wszelkich zgód na interwencję, w końcu im się udało. Mogli uwolnić Raju. W nocy 2 lipca 2014 roku przystąpili do akcji ratunkowej, która trwała godzinami. Uratowanie słonia nie było proste. Najpierw trzeba było zdobyć jego zaufanie. Wolontariusze powoli podchodzili do niego, próbując go nie przestraszyć. Zachęcali słonia owocami, które dla niego przygotowali. Wygłodniały słoń z radością przyjął łapówkę.
Jak relacjonują wolontariusze z organizacji prozwierzęcej, kiedy go ratowali, Raju “płakał”. Nie byli pewni, czy to z bólu, czy może słoń czuje, że niedługo będzie wolny. Raju zyskał w mediach przydomek “płaczącego słonia”. W międzyczasie jego opiekun znacznie utrudniał misję ratunkową, dokładając zwierzęciu kolejne łańcuchy i sznury. Raniące nogi kolce ciaśniej przylegały do skóry Raju. Każdy ruch sprawiał mu ból.
Opiekun i właściciel słonia zorganizowali całą akcję, żeby uniemożliwić odebranie im zwierzęcia. Zablokowali drogę, żeby ciężarówka transportująca Raju nie mogła przejechać.
"Płaczący słoń" po 50 latach w końcu zaznał wolności
Przejście słonia do ciężarówki było żmudnym procesem ze względu na spętane łańcuchem nogi. Przy każdym ruchu słoń odczuwał ból. Po kilku godzinach karmienia Raju świeżymi owocami w ramach uzyskiwania jego zaufania w końcu udało się go załadować do auta. Tam czekał na niego weterynarz, który zajął się jego ranami i zdjął mu kajdany.
Udało się pokonać postawioną przez właściciela barierę na drodze i Raju był w końcu wolny. Po 50 latach w niewoli zaczął nowe życie. Przestanie spędzać dnie osamotniony, żebrząc na rozgrzanym asfalcie. Będzie mógł zaznać życia w zgodzie z naturą w sanktuarium dla słoni, gdzie czekają na niego przyjaciele.
Inne zwierzęta od razu polubiły Raju. Kiedy pojawił się w sanktuarium, priorytetem było zajęcie się jego zdrowiem, ale nie oznaczało to, że nie miał czasu na zabawę. Okazało się, że słoń uwielbia wodę. Potrafi spędzić w niej długie godziny, a nawet uciąć sobie drzemkę, zanurzony aż po szyję. Jego ulubionym przysmakiem jest trzcina cukrowa, uwielbia także mango i melony.
Historia Raju stała się medialnym fenomenem. “Płaczący słoń” był na językach miłośników zwierząt z całego świata. Zainspirował w Indiach nową falę wolontariuszy, których urzekła jego historia.
Pracownicy sanktuarium ustanowili tradycję świętowania rocznic uwolnienia Raju. W lipcu tego roku minie już 9 lat, odkąd słoń może cieszyć się wolnością. Ciekawe, co z tej okazji przygotuje mu personel sanktuarium.
Źródło: boredpanda.com, wildlifesos.org