Mieszkańcy osiedla boją się wychodzić z domów. Wszystko przez grasującą bestię
Mieszkańcy kieleckiego osiedla Podkarczówka czują się sterroryzowani przez czarnego zwierza, który grasuje po okolicy, straszy ludzi, drapie koty i gryzie nawet największe psy. Póki co znikąd nie dostali pomocy.
Podkarczówka to urocze osiedle, pełne zieleni i do niedawna spokojne. Ostatnio jednak życie mieszkańców stało się trudne do zniesienia za sprawą zwierzęcia, które szaleje po podwórkach i straszy każdego, kogo spotka.
Boją się go nawet wielkie psy
Grasującym po Podkarczówce zwierzem jest czarny jak noc kocur, który najwyraźniej nie lęka się niczego.
- Pierwszy raz dostrzegłam tego kocura w kwietniu - mówi pani Anna, mieszkanka osiedla, w rozmowie z portalem Kielce Nasze Miasto. - Był zaniedbany, wyraźnie bezdomny. Ale najdziwniejsze było jego zachowanie. Nikogo się nie bał, śmiało podchodził do ludzi, a gdy coś mu się nie spodobało, atakował!
Pani Anna ma psa, dorodnego nowofundlandczyka. To ogromne zwierzęta. Mimo to pies pani Anny został sterroryzowany przez agresywnego kocura do tego stopnia, że teraz kuli się i zwiewa, gdy tylko go wyniucha.
Sama pani Anna została przynajmniej raz podrapana przez czarnego kocura. Nie ona jedna - zwierzaka boją się także inni mieszkańcy osiedla, na dwóch i na czterech nogach.
- Ten czarny kocur podrapał mojego kotka - żali się pan Zygmunt. - Szczerze mówiąc, boję się teraz wychodzić z domu. Moje życie zostało sparaliżowane przez to zwierzę, bo człowiek nigdy nie wie, skąd nagle wyskoczy z pazurami.
Mieszkańcy boją się, że zostaną zaatakowani przez czarnego kocura. Zwierzę może być wściekłe. Jest już pierwszy w tym roku przypadek wścieklizny u kota domowego w Polsce .
Sąsiedzi wspólnie stawiają czoła zagrożeniu
Pan Zygmunt, pani Anna i inni sąsiedzi uzgodnili, że muszą jakoś poradzić sobie z czarnym kocurem. Pani Anna przez pewien czas zastawiała na niego specjalną pułapkę do łapania zwierząt. Niestety, przebiegły kocur nie daje się skusić jedzeniem. Widać nie terroryzuje okolicy dla pokarmu.
- Prosiliśmy o pomoc różne instytucje - tłumaczy pani Anna. - Niestety, schronisko dla zwierząt w Dyminach przyjmuje tylko koty chore i ślepe kocięta . Na zdziczałe kocury nie ma miejsca, i to dosłownie. Schronisko jest bardzo przepełnione.
Straż Miejska podobno była informowana o sprawie, ale jak ustalił portal Kielce Nasze Miasto, komenda nic nie wie o sprawie groźnego kota.
Być może mieszkańcy osiedla w końcu otrzymają jednak pomoc od zawodowych obrońców zwierząt, którzy wiedza, jak postępować w takich przypadkach. Ewa Kędzierska ze Świętokrzyskiego Stowarzyszenia Opieki nad Zwierzętami „Zwierzak” już zapowiedziała, że jej organizacja zajmie się sprawą czarnego kocura z Podkarczówki.
Źródło: Kielce Nasze Miasto
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na redakcja@swiatzwierzat.pl. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
-
Ulubieniec wszystkich Greków, słodka foka Kostis, został zabity. Trwają poszukiwania sprawcy
-
H istoria jak z horroru. Zaatakował ich drapieżnik, przez 7 godzin uciekali na bosaka przez las
-
Jeżyk padł ofiarą wyjątkowego zła. Mimo starań obrońców zwierząt, nie udało się uratować pieska