Labrador umierał tygodniami. Ratunek przyszedł za późno. "W tak złym stanie psa nigdy jeszcze nie widziałam"
Inspektorzy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Opolu odebrali labradora w stanie agonalnym z rąk pseudowłaściela. Niestety Ballo, bo tak nazywało się poszkodowane zwierzę, po tygodniach cierpienia zmarł. Teraz na jaw wychodzą porażające szczegóły interwencji. Jedna z zaangażowanych w sprawę aktywistek komentuje ją jednym zdaniem: "W tak złym stanie psa nigdy jeszcze nie widziałam".
Labrador o imieniu Baloo przebywał na podwórku jednego z domów we wsi Zwiastowice (woj. opolskie). Stan, w jakim się znajdował, był, delikatnie mówiąc, opłakany. Przedstawiciel jednej z najpiękniejszych ras wśród psów stał się przeraźliwie wychudzony, nie miał dostępu do jedzenia czy choćby kropli wody.
Przerażający jest także fakt, że psa konającego na podwórku codziennie mijali ludzie, a mimo to, nikt nie powiadomił służb o ewidentnym łamaniu Ustawy o ochronie zwierząt. Ot kolejny przypadek patologii środowisk wiejskich.
Baloo umierał tygodniami, właściciel i sąsiedzi nie widzieli problemu
Wystarczyło jedno spojrzenie na pozostawionego na pewną śmierć psa, by zaangażowani w sprawę inspektorzy zadecydowali o przeprowadzeniu akcji ratunkowej. Organizm Baloo był skrajnie wyniszczony do tego stopnia, że nie dał rady nawet się podnieść. Miał zanik mięśni, anemię, a wycieńczenie doprowadziło do tego, że mógł jedynie cichutko piszczeć, jakby sam pogodził się z czekającym go losem.
Równie okrutne w historii Baloo jest to, że konające zwierzę było widoczne z ulicy, a także o jego losie doskonale zdawali sobie sprawę sąsiedzi. Każdy pozostawał obojętny na jego cierpienie, aż w końcu o przerażającym odkryciu poinformowała służby anonimowa osoba.
Gdy inspektorzy dotarli na miejsce, właściciel całkowicie opadniętego z sił psa stwierdził, że to wina choroby. Bez zastanowienie zrzekł się zwierzęcia i wydawało się, że w całej sytuacji nie widzi najmniejszego problemu.
- Osoba, która nas powiadomiła, dołączyła kilka zdjęć wykonanych z ulicy. Na miejscu nasze dziewczyny zastały psa w stanie agonalnym, z drgawkami, bez dostępu do wody i pokarmu. Około 50-letni właściciel tłumaczył, że pies jest stary i od jakiegoś czasu nie chciał jeść, więc mu tego jedzenia nie dawał – dla TVN24 relacjonowała Dorota Jeleniewska, inspektor TOZ Opole.
Labradora nie udało się uratować
Baloo trafił pod opiekę weterynarzy, którzy także byli zszokowani stanem, do jakiego doprowadził go pseudowłaściciel. Pies ważył zaledwie 17 kilo, przy czym waga zdrowego osobnika w jego wieku powinna oscylować w granicach 30-35 kilogramów. W trakcie badań ustalono również, że miał raka jądra.
- Nieprawdopodobna ilość pcheł na całym ciele, poraniona łapa. Nie potrafię określić, kiedy pies ostatni raz dostał posiłek. Brak mi słów. Nie wiem, jak można chodzić codziennie obok tak schorowanego zwierzęcia i mu nie pomóc – czytamy wypowiedź lekarki weterynarii Patrycji Krawiec, która walczyła o życie psa.
Zwierzęcia w agonalnym stanie nie dało się uratować. Weterynarz rozważała nawet, czy psa nie powinno się poddać eutanazji, lecz ostatecznie podjęła walkę o jego życie. Niestety pomoc dla Baloo przyszła za późno.
- Podałam Baloo malutki, lekkostrawny posiłek i on nawet zjadł. Do tego dwa antybiotyki. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy, ale pomoc przyszła po prostu za późno. On już odchodził. Temperatura jego ciała była niższa o ponad jeden stopień niż dolna granica normy. Organizm się poddawał. W nocy z niedzieli na poniedziałek pies zmarł – wyznała zrozpaczona lekarka weterynarii.
Inspektorzy oraz lekarze weterynarii działający w szeregach Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Opolu, a także internauci, którzy zapoznali się z historią Baloo, nie mają najmniejszych wątpliwości, co do zasadności ukarania jego właściciela. Osoba, której obowiązkiem było dbać o swojego czworonożnego przyjaciela, nie tylko go nie leczyła, ale pozwoliła mu umierać tygodniami na łańcuchu, stąd w świetle prawa powinna ponieść najsurowszą możliwą karę za swoje haniebne postępowanie.
W tym kierunku prowadzone jest śledztwo, a na światło dzienne wciąż wychodzą nowe fakty. Warto zaznaczyć, że pod opieką byłego właściciela Ballo wciąż znajdują się trzy inne psy. O rozwoju sytuacji będziemy informować na bieżąco.
Dołącz do nas
Jeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na [email protected]. Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!
Żadne operacje plastyczne, jest lepszy sposób. 60-latka może wyglądać na 35 lat
Czy kot lubi, gdy mówisz do niego jak do dziecka? Najnowsze badanie wiele wyjaśnia
źródło: tvn24.pl; facebook/TOZ Opole