Kiedy wszyscy uciekali przed wojną, on został, by ratować zwierzęta. Setki kotów zawdzięczają życie "Kociarzowi z Aleppo"
Przed 2011 rokiem, zanim Syrię ogarnęła wojna domowa, Mohammad Alaa al-Jaleel mieszkał we wschodnim Aleppo i pracował jako elektryk. Wraz z zaostrzaniem się konfliktu mężczyzna mógł podjąć decyzję, by ratować swoje życie i wraz z milionami uchodźców szukać spokoju z dala od kraju, w którym naloty bombowe są codziennością.
Syryjczyk zrozumiał jednak, że jeśli pozostanie w strefie działań wojennych, będzie w stanie uratować życie setkom, jak nie tysiącom stworzeń, o których los nikt inny nie zadba. Była to wystarczający powód i motywacja, by ryzykując własnym zdrowiem i życiem, pomagać bezdomnym zwierzętom.
Syryjczyk ratuje porzucone koty
„Kociarz z Aleppo" wspomina początek działalności Ernesto’s Sanctuary for Cats in Syria na swojej stronie internetowej. Wszystko zaczęło się w 2012 roku, kiedy Mohammad zaczął karmić porzucone i bezpańskie koty na ulicach. Większość z nich straciła dom po tym, jak ich właściciele uciekli z kraju w obawie przed śmiercią.
Kiedy mężczyzna zauważył, że coraz więcej zwierząt traci dom nad głową, choruje i cierpi głód, nie mógł przejść obok nich obojętnie. Czuł wewnętrzny obowiązek, by zrobić wszystko w swojej mocy, aby im pomóc. Już wtedy w jego głowie zaczął kreować się plan stworzenia miejsca schronienia dla bezpańskich kotów.
Mężczyzna kupował karmę dla zwierząt z własnych środków. Chociaż sytuacja ekonomiczna mieszkańców kraju pogrążonego w wojnie była fatalna, wolontariusz wolał przeznaczyć część swojej wypłaty na koty, niż własne potrzeby. W tamtym czasie pracował jako kierowca karetki i paramedyk.
Sanktuarium dla ofiar wojny domowej
Miłośnik zwierząt bardzo przeżywał, widząc, że na przestrzeni lat kiedy Aleppo niemal całkowicie opustoszało z powodu zaciekłych walk i bombardowań, zwierzęta pozostawały porzucone w mieście. Nierzadko dochodziło do wypadków, w których podobnie jak ich właściciele, koty czy psy padały ofiarą zaciekłego konfliktu.
Pod koniec 2016 roku, gdy reżim syryjski i jego sojusznicy przejęli kontrolę nad Aleppo, al-Jaleel wraz ze swoimi podopiecznymi był zmuszony uciec do miasta Idlib w pobliżu granicy z Turcją. To właśnie tam jego marzenie wreszcie się spełniło.
Kiedy Mohammad uzbierał potrzebne środki, otworzył azyl dla potrzebujących zwierząt. Sanktuarium dla kotów Ernesto w Syrii stało się bezpieczną przystanią dla wszystkich stworzeń, w szczególności kotów, które także stały się ofiarami niekończącego się konfliktu w kraju. Jego działania w dużej mierze pozostają finansowane z darowizn od miłośników zwierząt z całego świata, którzy nie są obojętni na los istot oddalonych tysiące kilometrów.
„Kociarz z Aleppo" podkreśla na swojej stronie internetowej, że jest tylko zwykłym cywilem, który tak jak miliony jego rodaków, został dotknięty wojną. To właśnie zwierzęta dodają mu otuchy w trudnych chwilach.
- Czuję wokół siebie niebezpieczeństwo, ale koty dodają mi odwagi, by tu zostać. Nie mogę ich zostawić - wyznaje wolontariusz w jednym z wpisów. - Wojna wciąż jest blisko naszego sanktuarium, a Syria nadal jest krajem pogrążonym w wojennej zawierusze. Ale będziemy kontynuować naszą misję poprawy życia tak wielu zapomnianych ofiar wojny - zwierząt - i poprawy przyszłości zwierząt w Syrii.
Dziś współpracują z nim lekarze weterynarii, wolontariusze, a w ośrodku mieszkają również psy, małpy, konie, gołębie, kaczki, gęsi i kurczaki, a czasem osły i kozy. Ich zdjęcia są na bieżąco publikowane na oficjalnym fanpage'u sanktuarium.
Mohammad Alaa al-Jaleel to niezaprzeczalnie wielki człowiek o złotym sercu, a także niewątpliwy wzór do naśladowania. Miejmy nadzieję, że wkrótce w jego ojczyźnie znów zapanuje spokój, a zwierzęta odnajdą nowe kochające rodziny.
Artykuły polecane przed redakcję Świata Zwierząt:
Źródło: noizz.pl