Fuddy to uroczy pręgowany rudy kocurek, który przez lata mieszkał na ulicy. Choć nauczył się żyć w kolonii dzikich kotów, pewnego dnia jednak w jego postrzeganiu świata coś wyraźnie się zmieniło. Chciał mieć kochających opiekunów i doświadczyć wszystkich przywilejów, na jakie mogą liczyć koty domowe. Pokazał to w dosadny sposób i ujął nieznajomych za serce.
Ratownicy z St. Francis Animal Rescue poznali uroczego rudego kota. Był jednym z mruczków należących do lokalnej kolonii, której pomagali i kontrolowali ich stan zdrowia. Wolontariusze polubili go do tego stopnia, że wybrali dla niego nawet imię - Fuddy.
Kocur od lat żył na ulicy, aż w końcu postanowił się ustatkować
Nikt nie ma wątpliwości, że koty wolnożyjące są narażone na wiele niebezpieczeństw - począwszy od wypadków z udziałem samochodów, przez ataki ze strony dzikich zwierząt, skończywszy na chorobach zakaźnych. Fuddy jednak miał na tyle szczęście, że przez lata na ulicy nie stało mu się nic poważnego. W pewnym momencie zdecydował, że chce przekonać się, jak wygląda życie pod opieką kochających opiekunów.
Kilka miesięcy temu, jedna z ratowniczek o imieniu Andrea zauważyła, że kot niknie w oczach i nadmiernie się ślini. W związku z tym zabrała go do ośrodka, gdzie jego stan mógł ocenić weterynarz. Okazało się, że dla jego dobra będzie musiał spędzić kolejne kilka tygodni w domu zastępczym, gdzie opiekunowie będą w stanie kontrolować jego zdrowie. Tak trafił do Allie.
Targi rzeczy dla zwierząt Meet my Buddies odbędą się już 20 i 21 maja w centrum Warszawy - musicie tam być!
CZYTAJ DALEJTo była miłość od pierwszego wejrzenia
Ku zdziwieniu wszystkich kot, który spędził wiele miesięcy na ulicy, doskonale odnalazł się w roli kota domowego. Polubił pieszczoty i zabawę, a co najważniejsze, bezgranicznie pokochał swoją mamę. Nie chciał jej odstąpić nawet na krok i właśnie poprzez “bombardowanie" kobiety swoją miłością wykupił sobie nieograniczony pobyt pod jej dachem.
- Tej pierwszej nocy wspiął się na moje kolana, schował głowę w moim ramieniu, mruczał i oślinił mnie całą - opowiada Allie dla “Love Meow”.
Kobieta zdradziła również, że wtedy wiedziała, że już nigdy z niego nie zrezygnuje. Pomimo iż wiele lat spędzonych na ulicy odbiło się na jego stanie zdrowia, Allie robiła wszystko, co w jej mocy, aby mruczący przyjaciel towarzyszył jej jak najdłużej. Niestety tuż przed planowaną operacją związaną z problemami w jamie ustnej, na jaw wyszło zapalenie płuc.
Fuddy dostał to, na co czekał całe życie
Na szczęście szybkie dobranie odpowiedniego leczenia i stała opieka weterynarza oraz baczne oko opiekunki pozwoliły Fuddy'emu nabrać masy i wrócić do sił. Kotek ma już za sobą operację, która odbyła się bez powikłań. Choć trudno w to uwierzyć w towarzystwie swojej ukochanej Allie zachowuje się zupełnie jak mały kociak. Uwielbia zabawę i wspólne przytulasy.
Niedługo później u rudzielca pojawiło się ryzyko nowotworu. Po wykonaniu biopsji wszyscy z niecierpliwością czekali na wyniki. Kobieta wiedziała jednak, że niezależnie od nich, pupil zostanie pod jej opieką od końca swoich dni. Żartuje nawet, że najbardziej urocze w jej podopiecznym jest nadmierne ślinienie.
- Mamy ekscytujące wieści. Biopsja Fuddy'ego wróciła i nie ma raka. To nienowotworowa zmiana zapalna, najprawdopodobniej spowodowana zapaleniem dziąseł i jamy ustnej. Co za ulga - poinformowała w swoich social mediach ratowniczka Andrea.
Mamy nadzieję, że zabiegi dentystyczne pozwolą Fuddy'emu zapomnieć o uciążliwych dolegliwościach i w zamian skupić na pozytywach płynących ze znalezienia stałego domu.
źróło: lovemeow.com; repubblica.it
Pokazali, co funkcjonariusz wyprawiał z psem na lotnisku. Na wszystko patrzyli przerażeni pasażerowie
CZYTAJ DALEJDo schroniska trafiło kilkanaście porzuconych szczeniąt z różnych miotów. Zaskakujące, jak potraktowała je obca sunia
CZYTAJ DALEJ