341 dni trwała rozpacz kota. Jednym spojrzeniem zdjął z siebie "klątwę"
Monty był jedynym kotem, który spędził tyle dni w schronisku dla bezdomnych zwierząt. Kocurek siedział zamknięty w klatce przez 341 dni. Pomimo swojego potulnego usposobienia nikt nie chciał go przygarnąć. Aby zwierzak znalazł dom, placówka zrezygnowała z opłaty adopcyjnej. Nawet to nie pomogło. Przez rzuconą na niego „klątwę” wszyscy omijali jego klatkę szerokim łukiem, aż do dnia, gdy spotkał wybrańców swojego serca.
Nie wszystkie zwierzęta mają szczęście. Znalezienie dobrego domu zajmuje czasem wiele dni
Pracownicy schronisk wraz z wolontariuszami wykonują codziennie ogrom pracy, aby informacje o przebywających w schroniskach zwierzętach rozprzestrzeniały się w tradycyjnych mediach oraz serwisach społecznościowych. Liczą, że dzięki swoim działaniom zwiększą szansę na adopcję swoich podopiecznych. Zdarza się jednak, że czasem z niewiadomej przyczyny dane zwierzę jest pomijane przez przyszłych opiekunów. Może jest zbyt nieśmiałe, może zbyt rude, a może po prostu nie takie jak wyobrażają je sobie przyszli właściciele?
Powodów, dla których zwierzęta spędzają swoje najlepsze lata w schroniskowej klatce, jest wiele. Mit o czarnym kocie przynoszącym pecha nieustannie prześladuje te biedne stworzenia, o czym przekonał się Monty. Ten uroczy kocurek przez ciążącego na nim pecha musiał czekać na swoją rodzinę aż 341 dni.
Adoptuje dwa psy, mija 5 lat i wracają do schroniska. Nie miała wyjścia Kot wtargnął do domu i miauczał pod drzwiami. Robił wszystko, by je otworzyłaCzarne koty przynoszą pecha. Ten mit nie chce opuścić tych stworzeń
Monty dorastał na ulicy i zanim został uratowany, niemal codziennie musiał walczyć o przetrwanie. To sprawiło, że ten lgnący do ludzi mruczek nie toleruje innych kotów. Wolontariusze szukali więc dla niego domu, gdzie mógłby być rozpieszczanym jedynakiem. Nikt jednak nie interesował się zwykłym czarnym mruczkiem bez wyróżniających się cech wyglądu zewnętrznego.
Ludzie odwiedzający schronisko w celu adopcji zwierzaka przechodzili obojętnie obok klatki Monty'ego. W końcu zgodnie z przesądami czarne koty ponoć przynoszą pecha, co w rzeczywistości jest kompletną bzdurą. Monty nie miał jednak wyjścia. Musiał cierpliwie czekać, aż znajdzie się ktoś, komu mimo przypiętej łatki pechowca zapadnie głęboko w serce.
Kocurek zaprzyjaźnił się z niektórymi kotami. To był początek wielkich zmian
Wraz z upływającymi miesiącami Monty zaczął przekonywać się do innych kotów. Zrozumiał, że nie musi traktować ich jako potencjalnych wrogów, a atakiem wcale nie zwiększy swoich szans na przetrwanie. Szczególnie do gustu przypadło mu żeńskie towarzystwo. Pracownicy schroniska umieścili kocurka w pokoju razem z kotkami, aby nie siedział sam.
Po ponad 300 dniach bez jakiegokolwiek odzewu w sprawie adopcji Montiego schronisko wpadło na pomysł, że zrezygnuje z opłaty adopcyjnej, aby zwiększyć jego szanse na nowy dom. Mimo wszystkich starań zainteresowanie pechowym mruczkiem nadal było znikome.
Wymarzony dom na horyzoncie. Pech przestał prześladować czarnego kota
Pewnego dnia na stronę schroniska natknęła się kobieta, której sąsiad bardzo kochał zwierzęta i stale nakłaniał ją do tego, aby adoptowali kolejnego kota. Mieli w domu już jedną przygarniętą kotkę, a że czasem wspólnie podróżują, to chcieli zapewnić jej kocie towarzystwo, aby podczas ich nieobecności było jej trochę raźniej. Przeglądając ogłoszenia, zatrzymała się na smutnej historii o Montim. Jej mąż również przeglądał różne portale z ogłoszeniami o potrzebujących pomocy kotach. Kilka dni później wysłał jej zdjęcie kota, którego mogliby przygarnąć. To był ten sam zwierzak - Monty!
Wierząc w przeznaczenie, kobieta zgłosiła się do schroniska z informacją, że chcieliby adoptować Montiego. Po odbyciu wszystkich niezbędnych procedur rodzina wybrała się po swojego nowego przyjaciela. Kot natychmiast oczarował nie tylko dzieci, ale i ich rodziców. Po jednym spojrzeniu rodzina wiedziała, że mruczek wraca z nimi do domu.
Kot szybko zadomowił się dzięki miłości swojej nowej rodziny. Nie dowierzając, że jego pech zamienił się w szczęście, postanowił nie odstępować swoich opiekunów na krok. Plącze się im między nogami i ociera o łydki w każdym możliwym momencie. Po tylu dniach spędzonych w schroniskowej klatce będzie potrzebował trochę czasu, zanim uwierzy, że zyskał rodzinę na zawsze.
Źródło: facebook/ExploitsValleySPCA