Odkryli 19 padłych krów przywiązanych łańcuchami w oborze. Niestety to nie jedyne przykre znalezisko
Zapewnienie zwierzętom gospodarskim odpowiedniego komfortu życia należy do obowiązków właściciela. Każdy osobnik powinien mieć czyste miejsce do odpoczynku oraz zapewniony dostęp do wody i paszy. Niestety, we wsi Gryszkańce znaleziono oborę, w której żadna z tych potrzeb nie została spełniona. We wnętrzu budynku znaleziono ciała zagłodzonych krów.
Koszmar bydła musiał trwać miesiącami. Pomimo znacznego stopnia rozkładu ciał zwierząt, widać było, że za życia cierpiały z głodu. Ponadto umierały na uwięzi, przykute łańcuchami do boksów we własnych odchodach.
Krowy musiały paść już kilka tygodni wcześniej
Mieszkańcy wsi, w której doszło do makabrycznych wydarzeń, od pewnego czasu borykali się z uciążliwym zapachem. Problem stopniowo narastał. Jak się okazało, jego źródło nie było trudne do zlokalizowania. Fetor dobiegał z jednej z okolicznych obór. Ktoś w końcu postanowił zaalarmować Policję Powiatową w Sejnach.
Na interwencji żaden z policjantów nie spodziewał się tak drastycznych widoków. W oborze znajdowało się 19 sztuk martwego bydła, rozkładającego się we własnych odchodach. Ponadto wszystkie zwierzęta były przywiązane do łańcuchów. O sprawie natychmiast została poinformowana Prokuratura oraz Powiatowy Lekarz Weterynarii.
Usłyszała stukanie w okno, ktoś desperacko próbował dostać się do środka. Nie mogła zrobić nic innegoTen koszmar musiał ciągnąć się tygodniami
Według wstępnych ustaleń specjalistów, horror w oborze rozpoczął się już w lutym. Wtedy padły pierwsze sztuki, natomiast najdłużej żyjąca krowa skonała dopiero w kwietniu.
Pani Joanna Raś, Przewodnicząca Podlaskiej Izby Rolniczej w Sejnach wypowiada się na ten temat zdecydowanie: “Nie wierzę, że nikt nie słyszał tego wycia”. Według niej, tak zaniedbane zwierzęta musiały dawać wyraźne sygnały. Bydło potrafi być bardzo głośne. Pozostaje pytanie, dlaczego nikt nie zareagował wcześniej?
Jakby tego było mało, na terenie gospodarstwa znaleziono również zaniedbanego, wychudzonego psa. Jego stan jest krytyczny ale na szczęście nie jest jeszcze za późno na pomoc. Zwierzę przebywa obecnie w schronisku, pod czujnym okiem specjalistów.
Wszyscy mieszkańcy z sąsiedztwa konsekwentnie odmawiali jakichkolwiek wypowiedzi na ten temat.
Oprawca usłyszał już zarzuty za znęcanie się nad zwierzętami. Na takie zachowanie nie ma usprawiedliwienia
Odpowiedzialnym za to zwierzęce piekło jest 38-letni mężczyzna, właściciel gospodarstwa, w którym doszło do tragedii. Postawiono mu zarzuty za znęcanie się nad zwierzętami, za które grozi do trzech lat pozbawienia wolności.
Według nieoficjalnych informacji, na terenie gospodarstwa od pewnego czasu nie mieszkał nikt. Właściciel krów wyprowadził się razem ze swoją partnerką oraz trójką dzieci. Dlaczego postanowił skazać zwierzęta na powolną śmierć z głodu i pragnienia? Nie wiadomo.
Źródło: bialystok.tvp.pl, sejny.policja.gov.pl